czwartek, 24 lipca 2008

2001: ODYSEJA KOSMICZNA (interpretacja)

Spoilery!

Chyba każdy słyszał o tym filmie: przełomowe pod względem efektów specjalnych arcydzieło Kubricka. Na jego potrzeby wymyślono ponad 200 nowych sztuczek, z których wiele robi wrażenie do dzisiaj (np. wrażenie nieważkości). Również w kwestii kostiumów film postawił olbrzymi krok do przodu - Akademia widząc przebrania małp, nie uwierzyła, że to nie są prawdziwe małpy! Jednak żaden z tych elementów nie tworzy z "2001" arcydzieła. Czyni to treść, i to właśnie nią chciałbym się zająć w poniższym tekście. Robię to też z innego powodu: tradycyjna recenzja w tym przypadku traci po prostu sens, ponieważ ludzkość jeszcze nie wymyśliła słów, którymi można by chociaż w przybliżeniu określić ten film. Nieokiełznany, boski, magiczny? Na początek wystarczy...

Dobra, zaczynajmy. Arcydzieło Kubricka, jak powszechnie wiadomo, poddaje się nieustającej analizie. W zasadzie każda kolejna jest inna, czas więc przyszedł i na moją. Prawdopodobnie będzie miała trochę dziur, ktoś tam znajdzie jakąś usterkę i moją teorię diabli wezmą. A jutro czytając ten tekst, będę nim zniesmaczony. Ale kto wie?

Początek filmu stanowi dla mnie... utworzenie kosmosu, albo samej Ziemi; przez kilka minut widz wpatruje się w całkowicie czarny ekran, podczas gdy w tle słychać niezwykle hipnotyczny dźwięk, nasilający się z każdą chwilą.
Ujęcie następne: pustynia, czasy prehistoryczne. Protoplaści człowieka, małpy, żyją w niezgodzie. Pokrzyczą, poskaczą, zrobią groźne miny i wróci spokój. Wszystko zmienia się, gdy jedno z takich plemion po przebudzeniu się znajduje... Monolit. Wielką, czarną płytę. Małpy są wyraźnie podniecone tym znaleziskiem. Boją się nawet "to coś" dotknąć, ale gdy dotknięcie następuje, nic się nie dzieje. A przynajmniej nic widocznego.
Jeszcze tego samego dnia jedna z małp zaczyna myśleć przyczynowo-skutkowo, czyli akcja równa się reakcja. Uderzenie kości o drugą kość powoduje, że uderzana kość się łamie. Ta wiedza zostaje wykorzystana bardzo szybko: przy kolejnej scysji plemion. Jedna z małp pada martwa z ręki drugiej.
W tym miejscu teoria Darwina bierze w łeb, a widz zastanawia się, czym jest ten monolit. I tutaj się zatrzymam, bo to najważniejszy moment filmu. Wielu ludzi uważa, że był to dar od Boga, jednak ja chciałbym uniknąć wszystkich około religijnych określeń. "Siła wyższa" również niezbyt mi pasuje, więc jak na razie nie będę jej określać. Bo bez wątpienia monolit był darem od kogoś (lub czegoś?). Siły tego pudła uruchomiły u człekokształtnych funkcje mózgu, dzięki którym dzisiejszy człowiek wyróżnia się od innych zwierząt. Tylko jak ten dar wykorzystali (śmy?) - zamiast do połączenia plemion i życia w zgodzie, pierwszym krokiem stało się zabójstwo i, prawdopodobnie w przyszłości, wojna międzyplemienna. Mało tego, małpa była dumna ze swego 'wynalazku' - pamiętny wyrzut kości do góry w geście triumfu przypieczętował ich los.
Dalej nie wiem, kto wysłał ten dar w postaci Monolitu - wiem, że byli przerażeni tym, co zobaczyli. Nie temu miał służyć ich podarunek.

Monolit został znaleziony dziesiątki tysięcy lat później na księżycu. Dlaczego został przeniesiony? Dlaczego od razu go nie zniszczono? Tutaj pozwolę sobie na dywagację: prawdopodobnie Monolit nie pozwalał nikomu się do siebie zbliżyć (z zamiarem naruszenia go) - gdy grupa naukowców chciała go przebadać, ten ich ogłuszył. Może ten tajemniczy ktoś liczył, że małpy się nawzajem wybiją i nie będzie problemów. Ale na wszelki wypadek go ukryto. Czy mogła być lepsza kryjówka niż na innej planecie?...
Mam też drugą teorię, nieco prawdopodobniejszą: Monolit mógł czekać na lepsze czasy, kiedy to ludzkość będzie na tyle zaawansowana, by móc wyruszyć w kosmos. Liczono, że człowiek do tego czasu zmądrzeje, jednak nie – wspomniana grupa pierwsze, co robi to... zdjęcie grupowe z Monolitem! I znów dywagacja: uznano to za obrazę? Niedojrzałość ludzi do czegoś wielkiego? I najważniejsze: czy ktoś tę decyzję podjął zamiast Monolitu, czy może on sam?

I znów zwracam się przychylniej w stronę tego drugiego rozwiązania: Monolit miał własną inteligencję, jednocześnie będąc pod władzą czegoś większego. Okazuje się, że zaraz po odkryciu go, zaczął nadawać sygnał w stronę Jowisza. A tam znaleziono identyczny obiekt – tylko większy.
Chwila, moment! Może to ogłuszenie było przypadkowe? Może tym ogłuszeniem był właśnie ten sygnał? Może zadaniem Monolitu miało być tylko ostrzeżenie innych o jego odkryciu. A to jednocześnie wyklucza jego własną inteligencję. W takim razie – kto tym wszystkim steruje?

Żeby się tego dowiedzieć, film wkracza w swój 3. segment z udziałem Bowmana i robotem pokładowym: HAL-em 9000, którzy zmierzają w kierunku Jowisza, by sprawdzić tajemniczy sygnał. HAL wykrywa usterkę na statku, która okazuje się fikcją. Zaniepokojeni dowódcy z Bowmanem na czele zaczynają rozważać wyłączenie HAL-a, mając na uwadze dobro misji. Sam HAL, któremu także zależy na udanej misji (jako jedyny zna jej prawdziwy cel), odcina tlen zahibernowanej załodze, a Franka i Bowmana wyrzuca ze statku w kosmos. Bowmanowi jednak udaje się wrócić na statek i odciąć HAL-a, dowiadując się po fakcie, do czego w rzeczywistości dążyli.
A teraz pytanie: skąd się wzięła fikcyjna usterka? Może usterka była prawdziwa, może HAL kłamał? Może to należało do jego obowiązków – doprowadzić statek do celu, bez żadnej załogi na pokładzie?
A może Oni wcale nie chcieli tych odwiedzin? Człowiek był tak blisko Ich odkrycia – może to było za szybko, za wcześnie. To miał być znak: jeszcze nie jesteście gotowi. Podróże w kosmosie nie pozwalają wam na bycie jego panami. Jesteśmy tu jeszcze my, a wiemy, że się z tym nie pogodzicie, będziecie chcieli nas pokonać lub skolonizować. Nie możemy wam na to pozwolić.

Człowiek jednak złamał tę zasadę, przeżywając pogrom HAL-a. Jako jedyny ocalony został pochłonięty przez wielki monolit. I co się z nim stało? Został zniszczony? Ukarany? Jestem za tą drugą opcją: pokazano mu bolesną feerię barw, w której można się było dopatrzeć wybuchów lawy, trzęsień ziemi i wiele innych: czyżby powstanie świata? A może... powstanie nowego życia? Innego niż na Ziemi? Może pokazano Bowmanowi Ich plany, w których mogliby przeszkodzić ziemianie? Czyżby Ziemia i jej mieszkańcy byli tylko eksperymentem, w którym popełniono błąd? A może specjalnie tworzono coś nowego, by odciągnąć naszą uwagę od Nich?
David Bowman jednak dostał karę: życie w zamknięciu do czasu utworzenia nowego życia. Jednak w zamian dostanie też nagrodę: będzie mógł zostać pierwszym mieszkańcem na Nowej Ziemi...

***

Notka z lat późniejszych - tekst był pisany w 2008 roku. Dziś wyznaję już inną filozofię i większość rzeczy ująłbym inaczej, więc nie jarajcie się, że się zgadzacie ze mną z przeszłości.



9+/10
http://rateyourmusic.com/film/2001__a_space_odyssey/