Co jest wspólnym mianownikiem między wszystkimi dobrymi książkami? Miłość do literatury. Każdy tytuł ma coś z tej mieszanki:
- stary dom z gigantyczną bibliotekę, której sam wygląd zachwyca, nawet jeśli nie umiesz wyjaśnić z jakiego powodu to czujesz;
- postać lubiącą czytać. Jedna, jedyna albo dominująca cecha jej charakteru. Zwykle dziewczyna;
- wymieniony zostanie tytuł ulubionej powieści postaci. Zazwyczaj więcej niż jednej;
"Harry Potter" miał nie tylko Hermionę, ale też cały szacunek do książek. Wiedzy w nich, tajemnic z nimi związanych, ich historią. Były one ważnym obiektem dla całej magii tego świata. Bohater "Norwegian Wood" czytał "Wielkiego Gatsby'ego" i zapytany, czym jest "ulubiona książka" odpowiada, że to taka pozycja, do której zagląda się co jakiś czas by przeczytać ulubiony fragment. Cholera, "Tajemnicę Wawrzyńców" Agathy Christie kupiłem tylko dlatego, że dosłownie pierwszą linijką dialogu było "Kocham książki!". Charlie z "Perks of Being a Wallflower" czytał tyle, że doszedł aż do "Źródła" Ayn Rand.
A co filmy mają? Randalla z "Clerks", rozmawiającego z kumplem o zakończeniu "Powrótu Jedi", a oglądającego pornosy z udziałem shemale.
Prawda, są inne przykłady. Marty McFly inspirujący się "Za garść dolarów" w drugiej części "Back to the Future" by przeżyć w trzeciej. Kevin podczas nieobecności rodziny w "Home Alone" oglądał stare, czarno-białe kryminały dla dorosłych. Kino jest tu czymś pożądanym, symbolem dorosłości, łamaniem reguł. Ale jednak trudno znaleźć w kinie postać która lubi kino, ogląda je. Częściej mogę zobaczyć to medium przedstawione jako coś złego. Pozycja telewizji w sitcomach albo kino Hanekiego, które skupia się na zniszczeniu mitu TV, gdzie dokument miesza się z fikcją, a rzeczywistość zostaje spłycona, manipulowana i odrealniona. Idealnym przykładem jest cudowna scena z "Przyjaciół", w której Joey skombinował profesjonalne fotele do oglądania telewizji tak wygodne, że nie chcieli z nich zejść. Ich wszystkie żarty z tego epizodu skupiają się na tym jednym fakcie. I to jest przezabawne, ale znowu: pod koniec bohaterowie są ogłupieni od nadmiaru kablówki, czyli telewizja ogłupia, bla bla bla... a gdzie jest miłość?
Ta objawia się dopiero gdy wiesz na co patrzeć. To taka warstwa dla nieco wtajemniczonych, którzy dostrzegą w oglądanym obrazie zamiłowanie twórców do innych obrazów. Inspirację kinem, które ci oglądali w dzieciństwie, które podziwiają do dnia dzisiejszego i wyrażają to w sposób niedostrzegalny dla niedzielnego widza. Ostatnio się mówiło np. o "Mieście 44" Komasy, jakoby było po nim widać uwielbienie dla kina Spielberga. J.J. Abrams złożył hołd "Twilight Zone" dodając do "Lost" retrospekcje w każdym epizodzie. Idealnym przykładem są produkcje Joe Dantego, który wypycha scenografię nawiązaniami do kina sci-fi lat 50'tych, 60'tych itd.
Ale to raczej ciekawostka niż to, o co mi chodzi. Po kinie widać bardzo fakt bycia "drugim obiegiem", czyli adaptacją innego medium. Bohaterowie czytają na ekranie (Dostojewskiego we "Wszystko gra" Allena), pokazywane są piękne biblioteki ("Piękna i Bestia", jak ja lubiłem na to patrzeć w dzieciństwie!). Kuriozalnym przykładem jest scena z książkowego "Perks of Being a Wallflower", w którym kilkukrotnie wspomina się o finale serialu "MASH" i jaki impakt on wywarł na ojca głównego bohatera. Cały ten motyw z filmu wycięto! Na końcu ekranizacje częściej zachęcają do sięgnięcia po pierwowzór. Znacie na pewno recenzje w których autor napisał: "Lepiej przeczytajcie książkę". Szczególnie się to tyczy najnowszej literatury YA. Obraz nie tylko nie umie jeszcze dorównać słowu - bohaterowie w filmie rzadko robią coś związanego z tym medium, nie oglądają go, nie mówią o nim, nie interesują się nim. A to ważne, jeśli kino miałoby być kiedyś tak istotne, jak może być.
Do tego czasu pozostaje zakończenie "Cinema Paradiso", "100 lat w kinie" oraz mali bohaterowie "Super 8" kręcący film w trakcie filmu. Najlepsze napisy końcowe w historii! :)