środa, 2 października 2013

BREAKING BAD - wrażenia z 5 sezonu, odcinek po odcinku...

...a.k.a. osobiste wrażenia z wielkiego finału.

"Breaking Bad" nie jest serialem, którego odcinki zapadają w pamięć. Tak jest z opowieścią jako całością, po kilku latach oglądania pamiętam tylko "mniej więcej" to, co było wcześniej. I tak było właściwie z każdym sezonem, w pamięci tak wyraźnie miałem tylko poszczególne sceny. "One minute", "Fly", jak Jesse milczał przez 40 minut, tego typu rzeczy. Dlatego zrobiłem takie notki o każdym odcinku, głównie dla siebie, by wiedzieć co się działo. Może i inni też przeczytają z ochotą, co tu napisałem, reszta pewnie tylko przeczyta co myślę o zakończeniu, i będzie podziwiać galerię. Też fajnie.

Nie pisałem każdorazowo, że reżyseria, że scenariusz, że montaż - to zawsze było w tym serialu perfekcyjne (W tym sezonie czasem tylko muzyka mi nie pasowała). Tutaj skrobałem tylko odnośnie samej historii.

Aha - niektóre odcinki oglądałem bez przerwy na pisanie, i wracałem do nich po dłuższym czasie, w którym konkretne wrażenia zacierały się, odnośnie do którego odcinka należały. Dlatego część notek jest taka sucha, żeby tylko była.



5x01 | "Live Free or Die" | 8+/10

Filler. Nawet dowalili na początku futurospecję, która nic nie wnosi, tylko mrugnięcie okiem dla tych, co widzieli 5x04. Walt uświadamia sobie, że popełnił drobną pomyłkę, która może wszystko zniszczyć, i teraz muszą ten błąd naprawić. Poza trzema drobnymi momentami odcinek miał jedynie zapchać taśmę filmową. Jest trochę niezręczny - przyjrzyjcie się roli Jessego w tym odcinku, jest taka oderwana od tej postaci i fabuły całości, zupełnie inna bajka. Nawet bez nawiązania do następnego epizodu wydaje się, że reżyserował to ktoś, kto nie czuje "Breaking Bad". Jednak wciąż jest to znakomite "heist movie", z mnóstwem napięcia i inteligentnym planem. Mi pasuje, jeśli jest wyjątkiem od reguły.




5x02 | "Madrigal" | 7/10

Fundament. Walt chce od nowa zacząć pichcić, bo mimo iż wygrał i jest cały i zdrowy, nie ma ani grosza. Wciąga w to Jessego, ale Mike odmawia. Bez niego będą problemy logistyczne, ale w zasadzie poradzą sobie z tym, problem jest tylko z pewnym składnikiem. W tle Hank zaczyna działać, na początek szantażując Mike'a, który na dodatek musi rozwiązać problem "profilaktycznego zabójcy".


5x03 | "Hazard Pay" | 7/10

Fundament. Tutaj między innymi uzgadniają, gdzie teraz będą gotować, oraz co zrobią z byłymi pracownikami Gusa, by ci nie zaczęli gadać policji.

Urodziny Walta się zbliżają. 51. Rocznica dowiedzenia się o raku.



5x04 | "Fifty-One" | 8+/10

Finał. Tutaj wybucha budowana od kilku epizodów agresja Skyler, dochodzi do wielkiego dialogu między nią i Waltem, fabuła skręca gwałtownie, sytuacja się zmienia. Obiad z 7 dań dla wszystkich miłośników tego, co w "Breaking Bad" najlepsze.

Na drugim planie Hank awansuje i pojawiają się problemy z dostawą istotnego składnika do gotowania.

Plus świetne zakończenie.


5x05 | "Dead Freight" | 8/10

Finał. Jedziemy! Problem ze składnikiem do narkotyków okazuje się być rozwiązywalnym jedynie poprzez napad na pociąg. Jesse wpada na genialny pomysł więc znowu mamy rewelacyjne "heist movie".

Na plus wiele dodatkowych drobiazgów, jak płaczący pan White.
Na minus, wymuszony dramatyzm w końcówce. Dobrze, że z dupy Walter White Jr. się tam nie pojawił. Wtedy dopiero byłoby epicko.

Pierwszy odcinek, który kończy się odpaleniem następnego odcinka. Bo inaczej Mike wsadzi ci Internet w dupę. I to w poprzek.



5x06 | "Buyout" | 7++/10

Fundament. Tutaj kończy się śledzenie Mike'a przez DEI. Mowy nie ma, odchodzi od spółki Jessy'ego i Walta. Musi, nie ma innego wyjścia. Jesse z kolei wysiada wobec zgony, który zakończył 5x05. Też odchodzi. Tutaj mógłbym dodać jeszcze jedno zdanie i bym streścił cały odcinek. Niby dzieje się dużo i ważne, same podsumowania, ale jednocześnie tak mało tego...

Znowu trzeba obejrzeć kolejny odcinek.


5x07 | "Say My Name" | 7++/10

Fundament. Dla innych wszystko wydaje się ułożone i zamknięte, ale Hank wpada na pomysł, by przepytać jeszcze prawnika Mike'a. Jesse odchodzi, w dupie ma kasę, i Walter uświadamia sobie, że teraz najchętniej by krzyczał "We need to come back!". Bierze do współpracy Todda.
Dramat tak mocny, że ściska w żołądku. Bo to wcale nie finał. To dopiero wstęp do niego. Oglądanie ciurkiem staje się normą.

Plus ledwo zauważalny produkt plejsment.

"Shut the fuck up, and let me die in peace"


5x08 | "Gliding Over All" | 7/10

Fundament. A także finał pierwszej połowy 5 sezonu. Jesse odchodzi, Walter znajduje nowego partnera, inne problemy wydają się na najlepszej drodze by się skończyć. Wszystkie, dosłownie wszystkie. Do czasu...



5x09 | "Blood Money" | 7/10

Fundament. Hank zaczął rozważać, że przez cały ten czas poszukiwał Waltera White'a... I nagle wszystko mu się zaczęło układać. Ale nie ma dowodów.
Jesse nadal czuje się winny z powodu dzieciaka.



5x10 | "Buried" | 7/10

Fundament. Jesse w amoku jeździ po okolicy i rozrzuca kasę, Hank stara się zdobyć dowody na winę Waltera. Jedynymi materialnymi są pieniądze, więc trzeba je schować.


5x11 | "Confessions" | 8/10

Fundament. Chociaż w zasadzie jest to początek finału całego serialu, tworzy on podsumowanie razem z wszystkimi kolejnymi odcinkami. Tutaj Walt zrobi coś, od czego ściany się zawalają, a ja nie mam wątpliwości, że to było planowane od samego początku.

Walt pozbędzie się Hanka raz na.. najbliższy czas.

Plus niesamowity zwrot akcji w finale. Wszyscy umierają.


5x12 | "Rabid Dog" | 7/10

Fundament. Walter wpada do swojego domu, znajduje plamy beznzyny i kanister... ale gdzie Jesse? Zniknął. Szukają go, ale nic nie znajdują. Muszą pogadać, rozwiązać to jakoś... Tymczasem okazuje się, że największa obawa Skyler - atak na ich dom - właśnie się ziścił. Co zrobić?

"Założyłem im podsłuch. Przez trzy bite godziny nawijali tylko o jakimś Babylon 5"



5x13 | "To'hajiilee" | 7/10

Walt decyduje się jednak na krok, o który nigdy bym go nie podejrzewał - zleca, by gang zabił Jessego. Jesse z Hankiem jednak mają własny plan...

Wszystko wróci w tym odcinku do początku, w to samo miejsce w którym się zaczęło, i oprze się tylko na trójkącie głównych bohaterów, tak jak to było od samego początku. Nikt nie ma wątpliwości, że zakończenie nadchodzi...

Ale na chuj mu ta strzelba na otwartym terenie, to nie mam pojęcia.



5x14 | "Ozymandias" | 7+/10

Fundament. Dwóch wobec gangu niewiele mogło zrobić. Hank szybko znajduje się z lufą przy skroni. Jesse trafia w ręce Todda, który chce sprawdzić, co ten wygadał policji. A Walt... musi szybko stąd uciec.

Mocny odcinek. Z bardzo brutalnym zakończeniem.


5x15 | "Granite State" | 7/10

Fundament. Jesse jest przetrzymywany, by robił metę. Todd wykorzystuje ją, by flirtować z Lydią. Skyler jest maglowana przez policję, Junior nienawidzi ojca. Ojciec uciekł tam, gdzie kręcili "Ostatnią noc w Twisted River", i umiera w samotności, powoli. Saul odszedł, sam tak zdecydował.

Brutalny i gorzki odcinek. Tutaj między innymi niektórzy przekonają się, że można być gorszym niż pan White. Ot, tak po prostu. Ale to jeszcze nie koniec. Walter ma coś do zrobienia, jak się okaże w zakończeniu. Wielka pętla od pierwszego sezonu zostanie za chwilę zaciśnięta.


5x16 | "Felina" | 7/10

Wielki finał!... który jest dosyć mały. Główne wątki dostaną po jeden sporej scenie, cały odcinek został wydłużony o ponad 10 minut względem standardu, retrospekcje które wcześniej pojawiły się w 5 sezonie pojawią się tu tylko w migawce by zrobić miejsce dla teraźniejszości... ale cały drugi plan dostanie bardzo mało czasu. Badger (wszyscy: "kto?") dostanie tyle samo czasu ekranowego co Wielki Jesse Pinkman albo Walter White Jr. I mówimy tu o sekundach, o scenach które ciężko w ogóle nazwać pożegnaniem, zamknięciem. Szczególnie, że to "Breaking Bad", w każdym innym momencie serialu te sceny byłyby rozwinięte inaczej, pełniej, a tutaj... Tego po prostu nie było.

Przez to finał wielkiego i ważnego serialu pozbawiony jest rozmachu, epiki. Przedostatni odcinek zapowiadał poważne zamknięcie wątku z Gray Matter, osobiste wyjaśnienie tego co trzeba - tego w ogóle nie ma. Jest kilka mocnych scen, kilka brutalnych momentów, ale na koniec nie usłyszałem "White Light" Franke ani "Moving On" Giacchino. Zamiast tego poleciała jakaś piosenka, które każdą myśl przekuła na słowo zamiast na muzykę.

W sumie... wolałbym, jakby serial skończył się na 4 sezonie i "I won". Tamto było pełnym zakończeniem, z pożegnaniem i w ogóle. Po 5 sezonie wyraźnie brakuje tego zamknięcia.






I tyle. Ogólną notkę o 5 sezonie jako całości dam w przyszłym tygodniu, nad ewentualną recenzją jeszcze się zastanowię. Po głowie chodzi mi jeszcze pewien materiał na felieton, w oparciu o BB, ale to się zobaczy.