piątek, 29 sierpnia 2014
(felieton) Garret zarobił na pisaniu
Wysłałem tekst do CD-Action i mi go wydrukowali w dziale z publicystyką. Było podpisywanie 5-stronnicowej umowy, wysyłanie jej pocztą poleconą, kontakt przez maila, "nagłe" prośby ASAP o "coś-tam", pisanie całości od nowa. Wszystko co najlepsze, na co mogłem liczyć..
Wielbię filozofię obiektywizmu i przeszkadza mi, że większość ludzi czerpie informacje o niej z Internetu, gdzie sporo jest o niej bredni, i "BioShocka", grze komputerowej która przeinacza sporo faktów, a ludzie nawet piszą prace naukowe na jej podstawie. By udowodnić, dlaczego owa filozofia nie może działać w rzeczywistości. Protestuję przeciw temu, a i przy okazji mógłbym zaprezentować paru osobom, na czym owa filozofia polega. Zebrałem się w sobie, napisałem coś, co do połowy miało być zwykłym listem, i gdzieś w międzyczasie złapała mnie ambicja: "Hej, może będzie z tego artykuł?". Więc się rozpisałem, wyjaśniając na czym polega obiektywizm, jak "BioShock" się do niego ma, i dlaczego nie warto z niego wyciągać wniosków względem tego nurtu filozoficznego. Coś takiego wysłałem do CDA na maila. Odpowiedź dostałem po 30 minutach.
Dobrze jest się przekonać na własnej skórze, że naprawdę wystarczy do nich napisać dobry tekst by wzięli go pod uwagę. Nie ma nic po środku, pomiędzy mną i redakcją, liczy się tylko ich opinia... a oni ją z kolei budują na podstawie wielu innych rzeczy, ale to szczegół.:) Ale naprawdę się zdziwiłem gdy przeczytałem, że mój tekst "zapewne interesuje góra 1% czytelników". Szybko mi minęło.
Zostałem poproszony, by zredagować tekst jak trzeba, dodać śródtytuły, skrócić tekst o kilka tysięcy znaków, dodać wstęp - byłem zaskoczony, bo rozmowa przebiegała zarówno profesjonalnie jak i przyjaźnie, bez cienia fałszu. Trzy godziny później miałem już nową wersję tekstu, następnego dnia ją wysłałem. Ktoś u nich przeczytał, połączyć oba teksty w jeden, biorąc z obu to co uznał/uznała za najlepsze, i wysłano do mnie takie cuś, czy się na to zgadzam. Już wtedy zobaczyłem, jak usprawniono to co napisałem, a potem było jeszcze lepiej. W zapowiedzi numeru zareklamowali mój tekst jako "perełkę dla zainteresowanych tematem". Dodali idealne tło, grafikę z "BioShocka" nawiązującą do tematu mojego artykułu, aż było mi głupio, że nie chciało mi się samemu czegoś takiego poszukać. Ramka wyjaśniająca w punktach podstawy filozofii obiektywizmu była idealna, znowu było mi głupio, że sam poświęciłem na to z 30 minut czasu - a ramka którą oni przygotowali wyglądała, jakby ktoś od nich sam przeczytał eseje Ayn Rand. Nawet w tekście zauważyłem drobne poprawki ("emigracja" zamiast "exodusu" itd.)
Teraz tylko muszę sobie poradzić z uczuciem: "chciałbym to poprawić!".
Miałem trochę większe oczekiwania względem negatywnego odzewu, ale póki co nie ma tego wcale. Bardzo rozbawił mnie jeden z pierwszych komentarzy pod zapowiedzią: "Numer muszę kupić dla tekstu o Bioshocku. Wygląda na to, że podważy sens istnienia mojej ustnej matury.".:) W pracy zapytałem kobietę siedzącą obok, czy by ją zainteresowało, że mój artykuł został wydrukowany w czasopiśmie. Sam nie wiem, czemu po prostu dałem jej ten numer do przeczytania (podpisany przecież pseudonimem), zamiast opowiedzieć, a ona przeczytała z zainteresowaniem, ku mojemu zdziwieniu. I wracała potem do niego, by przypomnieć sobie konkretne fragmenty filozofii którą opisywałem. Niesamowite jest obserwowanie, jak czyjś umysł styka się z tymi poglądami, próbuje je zrozumieć na swój sposób. Potem trochę o tym rozmawialiśmy, i widziałem, że jej droga już teraz jest zupełnie inna niż ta, którą sam przeszedłem w swoim czasie, parę lat temu. Po to właśnie napisałem ten artykuł.
Trochę tego jeszcze jest, ale i tak to wyolbrzymiam. Czuję się, jakbym mógł zignorować całą prostotę tego zdarzenia, nadać mu tyle znaczenia ile chcę i czerpać z tego tyle radości ile tylko będę potrzebował. Współpracowałem, zarobiłem, zrobiłem coś dobrego na kilka sposobów. A nad tekstem stoi jak byk mój pseudonim.
Cóż. Od teraz mogę wyczarować Patronusa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)