wtorek, 7 lipca 2015

Sześć minusów bycia piratem. Internetowym.

Było o zaletach, to teraz dla równowagi trochę o wadach. Często się o nich zapomina, bo są tak niewidoczne i tracą w porównaniu z zaletami... Ale warto o nich pamiętać, bo niektóre mają bardzo poważne i dalekosiężne konsekwencje.






6. Można iść do więzienia.

Ponoć. Znam ludzi, którzy ściągają całe życie, a żyją dłużej niż Internet, nigdy za nic nie zapłacili, chwalili się tym jak tylko mogą. Kiedyś nawet gardzili zwykłymi ludźmi, bo przecież oni byli lepsi mając coś wcześniej niż legalni klienci kin. Dziś ucichli, bo wychodzą na pajaców głośno krzycząc o tym, że nie są w stanie nawet zarobić tych kilku złotych na film. Ale nadal są na wolności. I czasem gdzieś tam tylko przebąkną o tym, że mają coś bardzo tanio... takim bardzo cichutkim głosem.




5. Ludzie nie są dostosowani do piracenia.


Same zjawisko mogłoby mieć swoje dobre strony. Ale gdy już dano to do ręki współczesnym ludziom którzy umysłem wciąż tkwią w ciemnym wieku i nie mają nawet pojęcia jak działa Internet, to z radością zaprezentowali oni wszystkie swoje wady. I tak: ściągają wszystko, bo mogą. Głównie to, do czego tak w sumie mieliby legalny dostęp. Nie seedują. Przestają korzystać z płatnych źródeł, a tych, którzy robią inaczej, nazywają frajerami. Nowości oglądają w wersji CAM. Płaczą, że jeszcze nie ma polskich napisów, w ostateczności nawet plują w konto facebookowe tłumacza, bo ten jest leniwym śmieciem. A ta lista może jeszcze trwać - w końcu jest jeszcze cały segment który nie ma pojęcia, że robi w ten sposób coś złego...




4. Przyczyniasz się do stopniowego zaniku kultury w życiu.

Pieniądze napędzają świat i w ten sposób głosujesz na to, jak będzie wyglądać w przyszłości. Nie wydajesz na sztukę, wydajesz ją na coś innego. Wypożyczalnie wideo zamknięte, ale monopolowe rosną jak nienawiść do świata po przeczytaniu komentarzy w Internecie.




3. Przyczyniasz się do tego, że za parę lat ludzie nie będą dostawać pieniędzy za swoją pracę.

Już teraz artyści muszą tłumaczyć się tak trochę nieśmiało, że za korzystanie z ich twórczości powinno się płacić. "Cóż, jeśli, tego, podoba ci się płyta, to byłoby miło z twojej strony, jeśli, rozumiesz... jakby to powiedzieć... odwdzięczył się nam za... w sumie, chcę tylko powiedzieć, że..." 25 lat temu płacenie było naturalne. Od paru lat można to dostać za darmo, więc - czemu płacić? "Bo... Em, to jest sztuka. I, ee... No, żyjemy z tego." Śmieszne? Bardzo. Tylko co powiesz za kilka lat, gdy będziesz sam musiał pójść do szefa/klienta i powiedzieć mu, żeby ci zapłacił za twoją robotę? Bo ja nie widzę różnicy. Tutaj mają kolejne konsekwencje w punkcie piątym - współcześni są głupcami i nie znają nawet podstaw ekonomii. Powszechny jest dziś pogląd, że artysta nie może pracować dla zysku. Jest niewolnikiem na usługach szarych ludzi, dziś tak wychwalanych. Ma szczęście, że został pobłogosławiony talentem (bo ciężko pracuje się tylko w kamieniołomie). Zresztą, co tam artyści, samo mówienie o pieniądzach jest niewłaściwe. Zastępuje się je "soft language" - wypłata lub dotacje. Uda ci się sprzedać scenariusz to o hajs pytasz na końcu albo i wcale, bo "nie wypada". Albo żeby "nie zrobić złego wrażenia". Do szefa po podwyżkę idziesz jako tchórz zamiast z podniesionym czołem - jako człowiek znający swoją wartość. To zaczęło się już dawno, i piractwo wcale tego problemu nie stworzyło - ale wyraźnie pomogło mu urosnąć w ciągu ostatnich lat. Dzieci zaczynają tak myśleć, śmiejąc się w podstawówce, że ściągnęły GTA podczas gdy ich kolega utknął w kasie bo nie miał 18 lat, a rodzice na pewno mu nie pozwolą. Taki właśnie świat budują. To przez nich na takiej płycie jak "Światła miasta" znajduje się rodzynek w postaci "Friko"






2. Jak już zaczniesz to trudno przestać.

Ani się obejrzysz, a zmieniasz pracę na stróża nocnego. Zarabiasz minimalne pieniądze, ale za to płacą ci za oglądanie serialów na budżetowym laptopie z dyskiem większym niż twoje plecy. A gdy pojawia się legalna alternatywa, byś mógł przestać kraść... To powiedzą wszystko, byle tylko się wytłumaczyć. Albo nawet i zaczną mieszać ją z błotem, aż powstanie glina. "Gdy masz grę na steamie to nie masz jej w wersji fizycznej, dlatego gdy Internet przestanie istnieć to nie będziesz mieć żadnej z tych gier które teraz kupiłeś, rozumiesz?!".




1. Od ściągania odpadają jajka, nawet jak jesteś kobietą.

Ponoć wszyscy coś ściągnęli. Ale nie ma bata, jeśli tylko nazwiesz po imieniu tę czynność, natychmiast przyleci jakiś ekspert i zacznie tłumaczyć, że wcale nie. Bo przez 24 godziny można przechowywać na dysku. Albo, że można ściągać, ale nie rozpowszechniać. Standardem jest również "Ci twórcy mają tyle pieniędzy, że i tak nie zauważą" / "Nie pozwolę zarobić tym chciwym świniom" / "Za takie gówno nie zapłacę, poczekam na hd w necie". I najważniejsze: "NA PEWNO SAM ŚCIĄGASZ". Bo wiecie... Nie, nie wiecie. Ja też nie wiem, o co chodzi z tym argumentem. Nikt tego nie wie. Zaskakujące, jak wielu zaatakuje cię w obronie - bo równocześnie nikt z nich nie powie, że czuje się winny. Piractwo nie jest przestępstwem, powiedzą. Przecież mieli powód, nie mieli wyjścia, a zresztą działają w granicach prawa... ale dupa rozboli od byle mruknięcia, że piractwo jest... piractwem. Ciekawe. Dlatego pamiętaj: jeśli kiedykolwiek coś ściągniesz, to pewnego dnia zamienisz się w takiego tchórzliwego śmiecia. Nie ma wyjątków.

4 komentarze:

  1. Spoko tekst. CD-Action kiedyś podobne pisał, ale przestałem ich czytać. (kopii elektronicznych też nie czytam, więc przynajmniej w tej kwestii nie piracę)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pyerdole Garret. Weź lepiej ściągnij jakiś film z internetu, obejrz i zrecenzuj.

    OdpowiedzUsuń
  3. maciekmakuch8 lipca 2015 17:45

    Nakręcasz się strasznie. mam kolekcję filmów, muzyki, książek, szanuję czyją pracę, zresztą uwielbiam swoje kolekcje i tyle. Ale ceny sa z kosmosu, większość swoich egzemplarzy zdobywam po przecenach, fajnie że są, na allegro, od znajomych. Używki. Cena nowości filmowej na DVD około 40-60 zł. 20 do 25 zł za bilet w kinie. Ja po prostu rozumiem że kogoś nie stać. I rozumiem też argument, że jak nie stać, to nie znaczy, że trzeba od razu iść kraść. Niemniej nigdy nie postawię piractwa w równym rzędzie z fizyczną kradzieżą, bo nie można tych dwóch spraw powrównywać i wrzucanie ich do jednego wora też jest odklejone od rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardziej mnie wkurzają następstwa niż samo ściąganie. Ot, nazywanie frajerami tych, co nie ściągają... Wiem,że tekst jest agresywny, ale chyba mi nie powiesz, że tacy ludzie jak ja lub Ty, to reguła. Dlatego zdecydowałem się nie ganić samego piractwa, bo to oddzielnie nie wskazuje, że potem nie wydasz pieniędzy gdy będziesz z danego produktu zadowolony.


    A zresztą będzie jeszcze finałowy tekst o piractwa, całkowicie na serio.


    I dzięki za dwa komentarze! Wybrałem by odpisać tutaj.:)

    OdpowiedzUsuń