piątek, 28 czerwca 2013

Upstream Color (7/10)

Low Fantasy & Psychological Drama, 2013


"Zakochany bez pamięci" w wersji ambient.

Shane Carruth po blisko 10 latach wraca do kina, nie tylko jako reżyser czy scenarzysta, ale i główny aktor, producent, współmontażysta i twórca muzyki do własnego filmu. Stworzył bardzo płynny obraz, dokładny, a także skoncentrowany. Niecałe półgodziny wypełnione jest widocznym wysiłkiem w niego włożonym. Widać, jak bardzo to wszystko zostało przemyślane i dopracowane. To puzzle, ułożone na swoim miejscu co do jednego, i wszystkie skrócone w montażu jak tylko się dało. Różne etapy czasowe, wszelkie odmiany doznań, metafory, psychozy, sny i emocje - jest w tym porządek, skutkujący hipnozą. To naprawdę dobrze się ogląda, o wiele lepiej niż "Primer". Magiczna jest sekwencja składająca się wyłącznie z nasłuchiwania - zaintrygowani?




Nie mówię, że ostatecznie ten film ma powód w byciu właśnie tak opowiedzianym, albo że wysiłek włożony w rozgryzienie go zostanie wynagrodzony. Ale dobrze jest obejrzeć taki film, bo wiele ich nie powstaje (i całe szczęście). Mało który obraz potrafi aż tak zaangażować, mało który ma ambicje opowiadać w tak skomplikowany sposób, jednocześnie potrafiąc zapewnić, że za tym wszystkim coś konkretnego stoi.

Chętnie go sobie powtórzę. Chociaż...?
http://rateyourmusic.com/film/upstream_color/

piątek, 21 czerwca 2013

Mocny człowiek

Crime & Drama, 1929


Pierwszy istotny polski film. Przynajmniej fabularnie. I jeden z niewielu przedwojennych, które dziś jeszcze warto oglądać, a gdy jeszcze to zawężyć do kina niemego - to już w ogóle. I co z tego, że w momencie premiery kino nieme poszło już do lamusa? Opowieść na modłę "Zbrodni i kary" - Bielecki chce być sławny i bogaty, chce pisać, więc postanawia zabić przyjaciela Górskiego który akurat napisał arcydzieło. A potem będzie mieć z tego powody wyrzuty sumienia ciągnące się za nim aż do końca.

Ładnie się posłużono językiem kina niemego, całość nie wygląda jak przysłowiowe polskie kino - pod względem realizacyjnym postawiłbym to na równi z takim "Człowiekiem z tłumu". Poza tym działa to uczucie, że to Polska sprzed prawie 90 lat, że tak to właśnie wyglądało, że mieliśmy wtedy takich aktorów, że tworzono tutaj taką sztukę. Muzyka dograna dużo później do filmu wykonuje niesamowitą robotę, poza mamrotaniem Maleńczuka w jednej scenie. Ale też ostatnie 10-15 minut wynosi się na wyższy poziom, właśnie dzięki muzykom.

Problem z tym kinem jest taki, że postaci są słabe. Nie przypominam sobie nawet sceny w której Bielecki próbuje coś sam stworzyć. Tylko siedział w kawiarni, widział nagłówki w gazetach o setkach sprzedanych egzemplarzy czegoś tam, i nagle stwierdził: "A, zabiję sobie kogoś". A to tylko początek niestety. Bardzo naciągane, po prostu.


[spoiler] Zmieniłbym zakończenie. Po zastrzeleniu się, wszyscy zbliżają się do niego, wtedy kurtyna znowu się podnosi, widownia klaszcze... widzą, co się dzieje na scenie, powoli przestają klasakać, aż w końcu nikt tego nie robi. Aktorzy patrzą się na widownię, nikt nie wie jak zareagować, milczą. Kurtyna opada, muzyka już w tym momencie całkowicie wyciszona, film się kończy [/spoiler]


6/10
http://rateyourmusic.com/film/mocny_czlowiek/

piątek, 7 czerwca 2013

ŻĄDZA BANKIERA (smutne)

Drama, 2012


Przerwę pisanie tylko o 1993 roku, bo skoro znajomemu udało się mnie wyciągnąć do kina, i to na premierę... Za darmo, więc można dać szansę, nawet nudnej opowieści o bankierze chcącym zarabiać pieniądze bez powodu, więc wplątuje się w ten świat "poważnych" interesów i dużych pieniędzy.

Costa-Gavras to uznany reżyser, jego "Z" zapisało się dosyć mocno w historii i ogólnie jest postrzegany jako jeden z ważniejszych twórców XX wieku. Dlatego tak trudno mi pisać, że to właśnie reżyseria jest najsłabszym elementem całości. Aktorzy dają radę - Gad Elmaleh w głównej roli utrzymuje calutki film na sobie tylko za pomocą grania głosem, bo twarz musiał mieć pokerową od początku do końca. Scenariusz spełnia warunki i nawet ma satysfakcjonujące zakończenie. Muzyka z jakiegoś powodu wzięta z "Mrocznego rycerza", tylko cichsza, ale też miejscami pasuje. Ale całość nie ma żadnego wyrazu, tonu, nastroju.




Wydaje się, że najbliżej można by to określić jako czarną komedię - ale do "czarna" jest za mało poważna i zbyt dziecinna. Korporacje chcą tylko po trupach zarabiać kasę i kombinują, by ktoś coś tracił gdy oni będą zarabiać, zresztą zarabia się dla samego faktu zarabiania, nerwy przy tym traci się bo czemu nie. To jeden z tych filmów w których pada zdanie "pieniądze są źródłem zła!" i nikt nie pyta o źródło pieniędzy... Bohater chce zarabiać, bo chce zarabiać, inni chcą go udupić, bo chcą go udupić, chce przelecieć jakąś modelkę bo chce ją przelecieć, ale ta cały czas naciąga go na grube kwoty, a on je jej daje, bo przecież nie wszedł w ten biznes by zarabiać, a nie czekał, jednak dlatego, ale to nie ważne, bo na końcu okazuje się, że bohater zmienił zdanie, bo myślał, że gra w "Bejbi blues", nie wiem. Taka biegunka złożona z błędnej filozofii, dziecinnego spojrzenia na świat mającego być chyba parodią poważnego biznesu i wysokiego tempa zdarzeń wokół intrygi, na którą nabrać się można było tylko w komiksie dla dzieci. Wróć - w komiksie byłoby wyjaśnione, czemu bohater się zmienił.

Z kolei film gatunkowo do "komedii" nie pasuje, bo żarty pojawiają się bardzo randomowo, jakby scenarzysta zaglądał na plan co drugi plan i wymyślał żart do obecnej sceny na poczekaniu. Pierwsze ujęcie: chłop zalicza glebę przy próbie wybicia piłki podczas gry w golfa. Śmieszne. Ale on ma rak jąder! Akward. Kilka razy w czasie seansu bohater zalicza fantazję, w których robi coś śmiesznego, typu: "Hm, ona zwalnia innych z uśmiechem na twarzy. Zwolnię ją i zobaczę, jaką będzie mieć minę". Jednak takie sceny są zapowiadane godzinę wcześniej odpowiednim dźwiękiem z jakiegoś powodu. I do niczego nie prowadzą. I nie wiadomo, dlaczego ktoś chcący tylko zarabiać pieniądze, nagle ma takie myśli.

Nudne, dłużące się i głupie kino. Smutne na dodatek, bo ludzie naprawdę widzą ten mechanizm w taki sposób.


4/10.
http://rateyourmusic.com/film/le_capital/

niedziela, 2 czerwca 2013

DZIECIĄTKO Z MACON (świetne!)

Drama & Satire, 1993


Dzieciątko rodzi się z dziewicy. Cud! Dziewicza Julia Ormond przypisuje sobie zasługi, choć nie jest jego matką, a kościół dołącza do tej imprezy, by zarobić na całym interesie z czczeniem świętego... Potem zrobiono z tego sztukę, i o niej jest ten film. Tak jakby? Fikcja pokrywa się z rzeczywistością, która z kolei pokrywa się z filmem, a miejsce widza przesuwa się cały czas pomiędzy nimi. Klimat jest absolutnie niesamowity, bo jednocześnie widoki są naturalistyczne, zahaczające często o dekadencję i ma się wtedy świadomość, że to przedstawienie dla plebsu, reagujących na cycki i wulgarność, a z drugiej strony, w tym samym czasie... Cholera, to coś ważnego. Artystycznego. Podniosłego. Nieustający stukot obuwia o deski teatru, niesamowite echo, gra światłem i barwą, śpiewy kościelne... W ogóle, całość ma klimat jak po wejście do kościoła właśnie.

Dlatego nie jest dla mnie tak istotne to, o czym film opowiada, bo nie zgłębia mechanizmów rządzenia tłumem itd. ani też nie mówi czegoś nowego. Kojarzycie mój felieton cytujący powieść Ayn Rand? 5 minut czytania tamtego wpisu da wam więcej niż ten film w tym temacie. Istotne jest dla mnie, jak to zrobiono wszystko. A to jest niesamowite.

Wyszedł bardzo barokowy film, z mnóstwem drogich dekoracji, kostiumów, aktorów.
Całość sprawia wrażenie, jakby Jaroszewicz mógłby tu wykonać podobną robotę co w "Na srebrnym globie" Żuławskiego... Ale tego nie ma. Szkoda?

Trochę tak, ale i bez tego - zdjęcia są tu jednymi z najlepszych jakie w życiu widziałem. Widać idealną współpracę z reżyserem, który narzucił wszystko to, o czym już wyżej pisałem, a potem jeszcze montażysta się dostosował. Cały film wygląda jak nakręcony na jednym ujęciu a cięcia służą np. skróceniu sceny która powinna trwać kilka godzin, ale przeskoczono do jej końca. Zwykle po oglądaniu 20-minutowego ujęcia następne cięcia kują w oczy, ale ten film to wyjątek. Tu takie cięcia idealnie pasują do całości, nawet widać z samego tylko oglądania, czemu je zastosowano.

Jeśli chcecie przykład całego klimatu filmu, który was zachęci na bank- czytajcie poniższy akapit. Możecie to jednak uznać za spoiler, więc...

Jedna dziewica musi zostać ukarana. Ale dziewic nie można ukarać na terenie kościoła, gdzie teraz jest, więc... ksiądz rozkazuje ją zgwałcić, a każdego chętnego najpierw rozgrzesza z tego, co zaraz zrobi. Gdy dziewica znajduje się już na łożu, zasunięte zostają zasłony... A za chwilę kamera tam zagląda, by zobaczyć nie postaci, tylko aktorów. Ona już tam uspokaja pierwszego gwałciciela i w ogóle rozmawiają swobodnie. Ale gwałt jednak następuje, a mężczyźni tylko się cieszą, że na widowni jest 300 osób i wszyscy będą myśleć, że ona krzyczy na niby. Całość jest nakręcona w jednym 12-minutowym ujęciu, które wcześniej było przerwane tylko krótkim ujęciem na bok, bo bez niego by trwało z 5 minut więcej. Warto to zobaczyć.

Mocne kino. Już jestem chętny do powtórki.


7/10
http://rateyourmusic.com/film/the_baby_of_macon/


- Taka strata!
- Panie... to tylko sztuka. Z muzyką. Nie rozpaczaj tak.
- Tylko sztuka! Z muzyką! Czy dla Boga każda śmierć jest taka? Gdy ja umrę, to też ktoś powie: "To tylko Książę, nie rozpaczaj"?! Tylko teatr! Z muzyką...!
- Panie!... Bądź wdzięczny za muzykę. Większość umiera w ciszy.