czwartek, 29 czerwca 2017

Sto lat w kinie - 1917


Chciałbym przyjrzeć się bliżej kinu sprzed stu lat - jak wtedy wyglądało, co się działo, czy powstały w 1917 roku dobre filmy? I najważniejsze: co kobiety ubierały na plażę?

poniedziałek, 12 czerwca 2017

Nowy system oceniania na Netflixie to krok w złą stronę


Niepokoi mnie tendencja przez którą dobre rzeczy w Internecie stają się gorsze bez wyraźnego powodu. Ostatnio choćby Spotify usunęło powiadomienia o nowych albumach artystów których obserwujesz. Z kolei na dniach Netflix zmienił to z czego jest słynny - system rekomendacji. Dlatego narzekam. Uwielbiam tę stronę, i chcę aby była lepsza.

poniedziałek, 5 czerwca 2017

Widziałem w maju dobre seriale. I filmy.

Panie, panowie - ostatnie cięcie ("Final Cut", 2012) - 6/10. Film złożony z innych filmów. To nadal jest normalna fabuła, ale tutaj, zamiast kolejny raz kręcić, jak ktoś idzie ulicą, to wzięli jakiś inny film, w którym pojawia się scena chodzenia po ulicy, wycięli ją i wsadzili ją tutaj. Da się za tym nadążyć, i ogólnie jest to strasznie ciekawa awangarda, w którą włożono od cholery wysiłku. Zmontowane to jest bajecznie, i chociaż przez pierwszą minutę byłem nastawiony negatywnie (co to, YouTube?), to podczas seansu właściwego bawiłem się znakomicie. Razem z przyjaciółmi krzyczeliśmy co sekundę tytuł filmu, z którego wycięto dany fragment. Świetna zabawa. Na raz. Jeśli obejrzeliście kilka tysięcy filmów i chcecie to świętować, nie ma lepszego wyboru niż seans "Final Cut" właśnie. GARRET POLECA!


Go Get Some Rosemary (2009) - 4/10. Ojciec który jest bardziej kumplem dla swoich dzieci niż rodzicem. Zaskakujące, że wszystkie te niezależne tytuły tworzone przez artystów-indywidualistów wyglądają identycznie. W ich rękach kamera jest jak zupka chińska. Smakuje tak samo i prezentuje się identycznie. Chociaż przyznam - tym razem nie ma ambientu który brzmi jakby ktoś zasnął na jednym klawiszu. Reszta jest bez zmian, w tym i niżej omawianym "Bóg wie co" (ci sami twórcy zresztą). Oba oglądasz przez 30 sekund i już wiesz wszystko co te tytuły mają do zaoferowania, czyli nic. Trwają tak długo, że nie mogą się skończyć, a gdy przychodzi ostatnia scena... To jest to scena jak każda inna, tylko zaczynają nagle lecieć napisy końcowe.



Złoty środek (2009) - 2/10. Film w którym kobieta przebiera się za mężczyznę, i nikt nie zwraca na to uwagę. Trochę jak Superman, tylko bez nadziei i całej reszty, a zamiast tego upchnięto do tego filmu kilka grupek które opowiadają między sobą jakieś słabe dowcipy. I w jakiś sposób jest to filmem. Najlepszy moment był na napisach końcowych, gdy jednego gościa określono "mistrzem oświetlenia". Nie chcę być niemiły, ale są tutaj sceny, w których ta sama twarz na oddaleniu jest oświetlona, a przy zbliżeniu jest dosłownie skryta w cieniu.





****SERIALE****



Kochane kłopoty, sezon 1 ("Gilmour Girls", 2000-01) - 7/10. W maju wróciłem do Netflixa, więc chciałem kontynuować "GG"... Ale stwierdziłem, że skoro tak lubię ten serial, to po co mam się śpieszyć? Obejrzę go od początku w całości, bez przeskakiwania żadnych odcinków. To nie jest konieczne, bo wiele epizodów jest samodzielnych, ale co ja poradzę? Samo oglądanie tej produkcji sprawia mi przyjemność. Rory idzie do drogiego liceum, dzięki czemu uda jej się dostać do Harvardu, ale by mieć na to pieniądze jej matka musi dogadać się z jej bogatą babcią. Dziadkowie wyłożą pieniądze, ale oczekują, że to odbuduje ich relacje rodzinne, i te wszystkie trzy pokolenia będą spotykać się raz w tygodniu na kolacji. To sprawia okazję do rozwiązywania wszystkich problemów wewnętrznych, jakie ci ludzie mają (Lorelai, mama Rory, urodziła ją mając 16 lat, przez co okryła swoich rodziców hańbą). Rory z kolei poznaje swojego pierwszego chłopaka, i spędza z nim czas. Swój pierwszy pocałunek, taniec i kłopoty w związkach. Uwielbiam obraz młodych w tym serialu. Ludzi, którzy niewiele wiedzą i popełniają błędy, wciąż jednak zasługują na drugą szansę. Nie stają się dupkami, bo nie wiedzieli lepiej, i idą do przodu. Uczą się życia na swoich wzajemnych przykładach. Tak właśnie powinny wyglądać seriale o dorastaniu.