poniedziałek, 16 października 2017

Widziałem we wrześniu dobre filmy i seriale


****SERIALE****


Pozostawieni, sezon II ("The Leftovers, 2015) - 8/10. Nie zazdroszczę ludziom którzy musieli pisać recenzję tego sezonu, bo już pierwsza scena, będąca jednym z najlepszych momentów w historii filmu, jest kompletnym zaskoczeniem i nie wolno recenzentowi nic z tego zdradzać. A tym samym pisanie o reszcie sezonu jest niemożliwe. Musimy więc pisać bez konkretów. Ponownie więc jesteśmy w świecie "Pozostawionych" - ludzi szukających szczęścia w swojej najbardziej bezpośredniej formie. To nie jest opowieść o radzeniu sobie z problemami albo droga do czegoś, nie - to jest fabuła w swej skończonej, ostatecznej i gołej formie. Wciąż bardzo istotny jest tu aspekt duchowy, może nawet jeszcze bardziej niż wcześniej - w końcu już teraz cała filmografia Tarkowskiego i reszty zbita razem nie ma startu do tego serialu - ale nadal nie mówimy nawet o koncepcie boga. Jest on chyba tylko wspominany aby żartować z takiego uproszczenia, że dla ludzi wiara równa się jakiemuś bóstwu który kontroluje wszystko i patrzy z góry. Jestem głęboko zafascynowany personą Damona Lindelofa, który w tej produkcji wynajduje kino na nowo, stawia na głowie każdy możliwy schemat, tworzy sam sobie wszystkie reguły... Jednocześnie jest zrozumiały dla widza. "Pozostawieni" to miniatura w miniaturze, idąca we wszystkich kierunkach jednocześnie, ale przy tym wszystkim narrator wykonał iście tytaniczną pracę przy trzymaniu opowieści w ścisłej dyscyplinie. Oglądałem i akceptowałem ten świat. Czekałem cierpliwie i wiedziałem, gdzie jest moje miejsce. Gdzie się znajduję, co robię i co oglądam. Wiedziałem co zrobić z tym co jest mi pokazywane. "Pozostawieni" to odwrócenie typowej historii, która zazwyczaj prowadzi do deszczu żab lub innego wielkiego wydarzenia, które otwiera wszystkim oczy. W tym wypadku bardziej się nie da niż zniknięcie 2% populacji ludzi, a jednak to nikogo nie zmienia. Nadal nie umieją godzić się z rzeczywistością, nadal nie potrafią dostrzec prawdziwej wagi rzeczy które je otaczają, nie chcą akceptować, wybierają zapomnienie lub wypierają prawdę. Nadal odrzucają kontrolę nad swoim życiem, nadal zadają niewłaściwe pytania. Wciąż są nieszczęśliwi, zagubieni i nie wiedzą, co zrobić z darem jakim jest życie. Ale szukają.


iZombie, sezony 1-3 (2015-) - 6/10. Satysfakcjonujący i przyjemny w oglądaniu serial o zombie. Jest konsekwentny, zróżnicowany, ciekawy. Każdy odcinek jest istotny i składają się na większą całość, z czasem jest tylko lepszy. Niedługo na PełnejSali pojawi się moja recenzja tego serialu, dlatego teraz nawet nie wiem, co mógłbym napisać. Warto rzucić okiem, nikt nie powinien żałować!


Newhart - 6/10. Po 40 odcinkach. Perypetie gościa prowadzącego pensjonat gdzieś w małym miasteczku. Sympatyczne, ciepłe poczucie humoru - tyle produkcja oferuje i to mi wystarczało. W którymś sezonie to się zmieniło i zaczęło być naprawdę wrednie. Humor opierał się albo na postaciach drugoplanowych, które nic mnie nie obchodziły, albo na tym, aby tworzyć sytuacje, w których wszyscy traktują głównego bohatera jak gówno. Nie moje klimaty... Niemniej, warto włączyć przynajmniej kilka epizodów. Nie tylko dla jednego z najsławniejszych finałów w historii telewizji. Oto moi faworyci:


1.1 In the Beginning
1.2 Mrs. Newton's Body Lies A-Mould'ring in the Grave (mój ulubiony!)
2.14 Book Beat
2.20 Vermont Today
4.15 The Stratford Horror Picture Show
8.24 The Last Newhart


Hatfields & McCoys: Wojna klanów - miniserial ("Hatfields & McCoys", 2012) - 5/10. Serial głupi jak rasizm. Myślałem, że Costner i Paxton będą się bić na pięści przez pięć godzin, a potem się okazało, że to Romeo i Julia w kostiumie westernu. USA zaraz po wojnie secesyjnej (nie musicie wiedzieć, co to). Na niej było dwóch tytułowych kamratów: jeden zdezerterował, bo chciał do żony, a drugi został i ledwo przeżył. Potem było między nimi jeszcze kilka nieporozumień typu daleki kuzyn Harfieldsa podczas wojny zajumał McCoyowi świnię i ten poszedł z tym do sądu, ale nie było dowodów (ktoś zjadł świnię) więc sprawa zakończyła się patem, i to wkurwiło McCoya. I tak jakoś jedno po drugim wydarzeniu sprawiło, że te dwie rodziny się nienawidzą. Ale jak! Będzie taka scena, w której rodzina McCoyów będzie pyskować do Hatfieldsów, a oni będą równie chętni do bijatyki, i wyjdzie jeden taki Hatflieds i powie "Spokój" i będzie uspokajać społeczeństwo. Więc McCoyowie zaczną go bić w pięciu, a on im da radę w pojedynkę. To wyciągną nóż i zaczną go we dwóch dźgać. Też nic. To go zastrzelą. Skubany jeszcze pożyje kilka godzin, nawet wymruczy coś w stylu, że wybacza swoim oprawcom, czy jakoś tak... Ponoć ten mini-serial jest na faktach oparty, ja tam nie wiem. W każdym razie ludzie którzy bili, dźgali i strzelali - oni będą skazani na karę śmierci. I mamy scenę, jak ich matka żegna. I ojciec też. Jako najsmutniejsza rzecz na świecie, najbardziej niesprawiedliwa, w której giną najbardziej niewinne kwiaty tego padołu łez. Ani słowa o tym, że są psychopatami i powinno się im wypchać gardło piachem czy coś takiego, nie. Taka tam, smutna scena, bo dobre chłopaki sobie zaraz przestaną dychać, bidaki. Pożegnanie i wszystko inne, pełen komplet. Świat stoi na głowie. Aż chce się, aby zgodzić się z serialem i wypuścić psychopatów na wolność, przecież ich czynny nie powinny mieć żadnych konsekwencji... A, jeszcze motyw Romeo i Julii. Relacja między zakochanymi wygląda tak: ona wie, że on jest kobieciarzem i ma babę w każdej stodole, każdą podrywa na te same teksty. Ale jest ładny, więc się całują. A potem seks, w towarzystwie jego śpiących sióstr. To byłoby tyle, oni już są zakochani. Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, że to na faktach jest, to... Dobra, nieważne. Nie da rady traktować tej produkcji na poważnie. Głupie życie głupich ludzi, na dodatek trwa pięć godzin.