niedziela, 2 lutego 2014

American Hustle (6/10)

Crime & Black Comedy, 2013


Para oszustów zostaje nakryta przez FBI. Zamiast jednak ich skazać, oferują im współpracę przy rozpracowywaniu kolejnych przestępców. Oczywiście zgadzają się. "American Hustle" to udana komedia kryminalna, choć nie wyróżniają się ani poczuciem humoru ani niczym innym. Postaci i ich imion nie pamiętam, fabuła ulatuje z pamięci, pozostaje tylko wrażenie miło spędzonego czasu. Dialogów słuchałem z przyjemnością, a ogólny kierunek humoru całkiem mi odpowiadał - nie mogłem się nie uśmiechać widząc "Some of this actually happen" otwierające film (zamiast standardowego "Based on true story"), albo Christiana Bale'a z brzuszkiem, przyklejającego sobie perukę na łysinę. Aż do końca miałem gwarancję, że co chwila zobaczę jakiś miły moment, dzięki czemu seans był całkiem sporą przyjemnością.

Oddzielne są dwie kwestie, których zupełnie nie rozumiem. Pierwsza to Amy Adams, która dwa lata temu tańczyła z Muppetami, a teraz chodzi z biustem na wierzchu, ponieważ... Jakieś propozycje? Po drugie, piosenki. W czasie seansu usłyszałem między innymi "Goodbye Yellow Brick Road" Eltona Johna albo "I Saw The Light" Todda Rundgrena. To oczywiście dobre piosenki i było mi miło je ponownie usłyszeć, ale jaki był powód ich obecności? Strasznie dziwne było oglądanie czołówki, w której bohaterowie mają gdzieś iść, i w czasie gdy idą a potem wchodzą do pokoju, tempo zwolniło, a ja usłyszałem "Dirty Work" Steely Dan. Bardzo dobry kawałek, strasznie go lubię - ale co on miał wspólnego z filmem? Tekst się zgadzał, ale cały klimat tego utworu już nie. Do niczego - do filmu, do sceny, do intra, a szczególnie do umiejscowienia w czołówce. Najdziwniejsza scena to "Live and Let Die" wykonywana na niby (!) przez Jennifer Lawrence (!) do jej... synka (!) przy sprzątaniu (!). I trzęsie przy tym głową, i jest strasznie... do dupy.

Ponoć chodzi o to, że "American Hustle" miał w założeniu być kiczowaty. Eeetam... Za często coś ostatnio słyszę tę wymówkę.
https://rateyourmusic.com/film/american_hustle/

13 komentarzy:

  1. Nie wiem co jest z tym filmem. Lubię Russela, jego poprzednie filmy, lubię tę obsadę i spodziewałem się sporo, ale obejrzałem 40 minut i jakoś nic a nic mnie nie zaciekawił. Tak zupełnie, oglądałem bo oglądałem, ale żadnych emocji. Na razie odpuściłem, ale wypadałoby dokończyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powód pojawienia się piosenek? No a taki że są z początku lat '70, a akcja filmu się wtedy rozgrywa? Prosty sposób na ożywienie klimatu tamtych lat. Piosenki nie muszą odnosić się do fabuły filmu, po co? Nie umiesz czerpać radości z tego że piosenka którą lubisz się pojawiła i czepiasz się totalnych pierdół. W "Garden State" też jest dużo piosenek, większość nie odnosi się do fabuły ale pasuje do filmu tak jak te użyte w "American Hustle" pasują do "American Hustle". A "Goodbye Yellow Brick Road" wyszlo genialnie.

    Nazwanie sceny "Live and Let Die" do dupy to kolejny dowód że nie lubisz filmów.

    A kiczowatość nie jest wymówką tego filmu bo ten film jest kiczowaty.
    Sztywnioku.

    - goandrewgo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piosenki z "Garden State" miały tego samego ducha co sam film, więc i pasowały. Ale jak widać, o całkowity subiektywizm tu chodzi i tyle.

      Nuda.

      Wolałem czasy, gdy filmy były kiczowate miały coś więcej niż przypadkowe hity w soundtracku.

      Usuń
  3. Nie rozumiem o co chodzi z tą Amy Adams?
    Scena "Live and Let Die" znakomita !!
    Dialogi rzeczywiście wymiatają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jej suknie z dekoltem do krocza.

      Usuń
    2. I co to ma do samej Adams? Jaki ma to związek z Muppetami?
      Jakieś propozycje?

      Usuń
    3. Oj, to trochę tak, jakbyś zobaczyć siostrę w pornosie ;p

      Gdybym oczywiście żywił do Adams jakąś sympatię. Zabawna zmiana stylu i tyle...

      Usuń
    4. Coś tak czułem, że o to chodzi. Tym bardziej jestem rozczarowany odpowiedzią.
      Dla mnie ta laska jest boska. Obejrzyj ja sobie w "Junebug", później w "Wątpliwość" (ostatnio był w tv, obejrzałem, znakomity film) - ta laska za każdym razem jest inna. Uwielbiam ją. Z dwóch powodów - jest świetna aktorką to raz (aktorski kameleon, choć w "Man of Steel' zagrała najgorszą rolę życia - wstyd !!). Dwa - ma fantastyczne włosy. Uwielbiam nietuzinkowe włosy u kobiet, a ona ma przepiękne...

      Usuń
    5. Tani dowcip w małej ilości nie musi być zły...

      Włosy są bardzo ważne! Szczególnie ich zapach. Ale ważniejszy jest wybór lepszych filmów - sama aktorka w porządku, ale tak patrzę na oceny samych filmów (widziałem osiem) i nie widzę nic do czego chciałbym wrócić, poza "Muppetami". O "Junebug" będę pamiętał, ale nic nie obiecuję...

      Usuń
  4. To Gunsi zrobili cover "Live and Let Die". Tu było oryginalne wykonanie piosenki przez Paul Mc Cartney and The Wings.
    krysiron

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wersja Gunsów to cover - to wiedziałem. Oryginału McCartneya nie słyszałem wcześniej, po obejrzeniu filmu ją przesłuchałem i brzmiała znajomo, ale nie miałem pewności, czy to ta sama co w filmie.

      Usuń
  5. Nie zgodzę się co do "Dirty Work" IMO idealnie pasuje na intro i tworzy bardzo klimatyczną scenę, jedną z najlepszych w filmie. Poza tym tekst się zgadza. A "Goodbye Yellow Brick Road" faktycznie kompletnie nie pasuje,mimo że świetne.

    OdpowiedzUsuń