niedziela, 16 lutego 2014

Raj: Wiara (5/10)

Drama, 2012


Wyobraźcie sobie takiego stereotypowego, szurniętego żołnierza religijnego XXI wieku. Bijącego się biczem by zasnąć, żałującego za grzechy, modlącego się cały czas, noszącego dyscyplinę, chodzącego po domach i przekonywującego do uwierzenia w Chrystusa. I idźcie przy tym na całość, taki żołnierz ma wiedzieć tylko dwie rzeczy, i będzie je powtarzać w kółko: "On umarł za twoje grzechy!" oraz "To stało się z jego woli, i jestem mu za to wdzięczna". Nie da się? Tacy ludzie już nie istnieją? A jednak. Udało się takową znaleźć  przy produkcji "Raju: Wiary". Nazywa się Anna Maria, ma aparycję poprzednich bohaterek trylogii Seidla. I jest dokładnie tak, jak to sobie można wyobrazić. Są nawet sceny "dyskusji" Anny Marie przekonywującej przypadkowych ludzi. Oni ją pytają "i gdzie ten bóg jest?", oczekując poważnych odpowiedzi. Do tej pory myślałem, że takie rzeczy zobaczę już tylko w kabaretach.

Nie wiem, czy macie moje doświadczenia, czy są one jakoś odosobnione, ale myślałem, że tacy fanatycy już przycichli. Sam ich nie spotykałem. Poza ateistami, ale to już w Internecie. A tutaj historia rozgrywająca się współcześnie, wyciągnięta niczym ze średniowiecza.

Dobra, do rzeczy - czemu to nie działa (poza tym, że przedstawia ludzi religijnych tak stereotypowo, że wręcz obraźliwie)? Bo jest męcząca i nudna - bije się, modli, wkurza ludzi, powtórzyć. A główny wątek kręci się wokół dwóch toksycznych i stereotypowych postaci który był mi totalnie obojętny (Anna Marie i jej mąż Islamista, wymagający opieki, bo jeździ na wózku). Zatruwali sobie życie nawzajem, czekając aż wypełnią czas antenowy by się w końcu pozabijać i trudno, mogę już wyjść? To chyba trzeba uznać za sukces, bo w teorii powinien wyjść wkurzający obraz, a tak się nie stało. A może sam nie miałem od tak dawna kontaktu z ludźmi, chcącymi mi mówić, jak mam żyć? Ostatni bardziej mnie rozśmieszyli. Dwie baby zapukały do drzwi i pytają, co według mnie powinno się zrobić, by uczyć dzieci w szkołach nauk Jezusa (czy coś w tym stylu). Ocipiałem na miejscu.

I o ile "Raj: Miłość" był mniej więcej jasny w swoim przekazie (uwrażliwić na ubogie duchowo społeczeństwo, upomnieć by samemu za kilka dekad nie być na miejscu bohaterek - nie mam siły by napisać to mniej banalnie) i był skierowany w ten lub inny sposób również do normalnych ludzi, tak ten jest chyba skierowany wyłącznie do takich wariatów jak Anna Marie. By pokazać, czym kończy się fanatyzm, i zawsze można się złamać, bo istota religii nie jest czymś istniejącym poza nimi samymi? Nie wiem, jak opisać ten "morał" płynący z filmu. Chętnie poczytam, jak go odebraliście.

Ulrich Seidl trzyma wciąż klasę. Jego film jest bardzo surowy, neutralny i prawdziwy, a kolejne sceny wymagają wiele od aktorów. To wciąż obraz skierowany na brzydotę i to, co niewidoczne dla wszystkich. Kolejny tytuł, przy którym cyferki nie mają żadnego zastosowania...
https://rateyourmusic.com/film/paradies__glaube/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz