piątek, 10 października 2014

(felieton) Dlaczego góry tak zachwycają?


"- Patrzenie się na nie, zatrzymanie się w marszu i tylko... podziwianie. Przecież to strata czasu, nie? Nic się w ten sposób nie zyskuje. A jednak, to robię. Co mi to daje? Czemu je podziwiam?
- Hmm... pomyślmy. Odpowiedź musi być obiektywna. Góry... Nie można ich zmienić. Uchwalić ustawy, która by je zreformowała. Wciąż będą takie same, nieugięte. Jeśli spróbujesz to nagiąć, ukarzą cię. Przekopiesz tunel przez szczyt, zawali się on i cały twój wysiłek pójdzie na marne. Wprowadzisz ustawę, że powyżej 3000 metrów ma być wprowadzone centralne ogrzewanie, bo ty tak sobie tego życzysz, to ci się nigdy nie uda. Góry trzeba zrozumieć. Dziki, prehistoryczny człowiek bał się ich, bo nie nadawały się do życia. Zimno, trzęsie, i do tego działy się rzeczy, których nie znał, jak śnieg czy mocniejsze wiatry. Grabieżca boi się ich, bo są zwierciadłem w którym widzi swoją przegraną, z którą nic nie może zrobić. Nie może oszukać, zeskoczyć z samolotu i zdobyć szczytu jak ci, którzy uczciwie na to pracują. Wejście tutaj niczego mu nie da. Nie, to teren dla uczciwych ludzi. Oni widzą w tym monumentalnym widoku zwierciadło swojej wielkości. Przestali się go bać, a zaczęli właśnie podziwiać. Miarą ich szacunku do samego siebie jest szacunek jakim darzą te cuda natury. To osiągnięcie cywilizowanego człowieka, potrafiącego ją zdobyć, nie by pokonać, ale oddać jej hołd. Udowadniając tym samym, ile musiał zrobić i osiągnąć, by doszło do tej krótkiej chwili. On potrafi współpracować z nimi. Zgodzi się na wszystkie warunki, które one narzucają. Przekopać taki tunel, który się nie zawali. Po zejściu zostawi je takimi jak je zastał. Im więcej szanuje samego siebie, tym bardziej szanuje góry, by w efekcie znów czuć więcej szacunku do samego siebie. Są one żywym, obiektywnym dowodem, kim ten człowiek jest. Manifestem wszystkich wartości jakich w życiu przestrzega. Miarą jego człowieczeństwa, wygranej albo przegranej. Nagrodą tudzież klątwą."

----

Wszedłem raz do czyjegoś gabinetu w pracy, musiałem czekać, na monitorze zobaczyłem góry i tak powstał powyższy tekst. Trochę go rozwinąłem, nadałem bardziej filmowy/literacki "feeling", ale generalnie to jest podobny trop myślowy jaki miałem naprawdę - wcześniej podobnych rozkmin nie miałem. Planuję coś z nim w przyszłości zrobić, wsadzić gdzieś do scenariusza, ale jeszcze nie mam nic. Ot, dobry moment do szuflady.

Bo mam dosyć, ilekroć w filmach (czy gdzie indziej) słyszę pytania o sens życia, a odpowiedzi są albo wymijające, albo w ogóle ich nie ma. Od razu zakładam, że twórcy byli za głupi albo to tchórze, którzy boją się choćby zaproponować odpowiedzieć, dać coś do rozważenia, co widz mógłby potraktować jako pierwsze słowo w dyskusji.

Mam dosyć świata, w którym góry zachwycają, bo są "ładne xd", a filmy są fajne, bo "każdy ma inne gusta ;p". Tyle żyjecie na tym świecie i nie macie nawet przypuszczenia? To co robicie w sztuce?

6 komentarzy:

  1. Chris w "Przystanku Alaska" raz tak przyfilozofował że Holling mu odpowiedział: "Uh, for the life of me, Chris, I have not a clue what you're talking about."

    For the life of me, I have not a clue what you're talking about.

    - goandrewgo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesz się więc, że zazwyczaj piszę po twojemu.:)

      Dobrze, że wróciłeś do Alaski. Też bym w sumie wrócił... co by w tej kwestii zrobić...

      Usuń
  2. Nie chcę cię martwić, ale góry tektoniczne to wystający na zewnątrz fragment płyty tektonicznej. Taki paznokieć, który wrósł w palec i nie da się go wyciąć. I cała poezja życia trząsała o blat stołu.

    Anonimowe rozmyślania o 4 w nocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wszystkie filmy to kupka bardzo dużej ilości pikseli.:) A w wersji nieco starszej: masa chemikaliów.

      Usuń
    2. Ale jakich chemikali, z prawdziwym srebrem! Choć w sumie, trzeba było ją wydobyć z jakiejś góry, więc wracamy do początku...

      Usuń
  3. Tak z innej beczki. Słyszałem, że będziesz dzisiaj na marszu suwerenności ^^

    OdpowiedzUsuń