sobota, 26 kwietnia 2014

Medium (6/10)

Horror & Mystery, 1985
Nie, to nie Nowicki.


Takie filmy też kręcono w Polsce! I to u schyłku tamtego ustroju, do tego czysto rozrywkowe - może jednak nie do końca, w tle pojawia się wątek Hitlerowców dochodzących do władzy i Polacy wybierających, kogo teraz popierają. Czas akcji - tuż przez WW2. Miejsce akcji: Sopot. Albo Zoppot, zależy gdzie zapytać. A na pierwszym planie: niezwiązani ze sobą ludzie sami nie wiedzą czemu wsiadają do pociągu i jadą nad morze, budząc się dopiero na miejscu. Starszy matematyk posiadający umiejętność wyliczenia dokładnej daty śmierci. Doświadczony komisarz budzi się na plaży każdego ranka, nie wiedząc jakie są tego przyczyny. Jego pomocnik donosi na przełożonego do wąsatych braci z zachodniej granicy. Na samym końcu podejrzany zostaje zlokalizowany w starym domu, a tam komisarz znajduje... ciało.

Owszem, niektóre motywy mogą wydać się przynudzające, większość brzmi schematycznie, jednak patrząc na "Medium" jako całość, jest to sprawne rzemiosło. Solidny thriller z domieszką grozy, z kilkoma momentami które chwytają konkretnie za gardło. Na początku nikt nic nie wyjaśnia, kolejne sceny prowadzą jedynie do kolejnych pytań, chora muzyka tworzy nieprzyjemną atmosferę a gdy zobaczyłem wspomniany stary dom to byłem już u Hasa pod Klepsydrą. Wprawdzie powtarzanie "Ja nic nie pamiętam" i podobnych schematycznych, tanich akcentów potrafi obrzydzić i zanudzić, ale jednak nie przeszkadza tak, jakby się w teorii mogło wydawać.

I tak w sumie można ten tytuł podsumować: "jest dobrze, ale jednak nie do końca, ale jednak dobrze". Nieźle poradzono sobie z lekko surrealistycznym klimatem oraz ekspozycją, dopiero od momentu wyłożenia kart na stół (co dzieje się o wiele za szybko) klimat opada tak jakby wyraźniej, i im bliżej końcówki tym mniej czułem się zaangażowany.

Fani polskiego kina i horrorów będą zadowoleni.
https://rateyourmusic.com/film/medium/

piątek, 25 kwietnia 2014

(felieton) Jakby wyglądałoby The Wire zamknięte na trzech sezonach?

Uwaga: tekst poniżej zawiera poważne zdradzanie treści serialu "The Wire" / "Prawo ulicy". Dowiecie się, co powiedział jeden bałwanek do drugiego oraz w którym roku tak naprawdę rozgrywa się akcja serialu. Czytacie na własną odpowiedzialność - niektórych może zachęcić do obejrzenia. Rozważcie wszystkie za i przeciw.


wtorek, 22 kwietnia 2014

(serial) Community - sezon 5

Comedy, 2014


Każdy z grupy uczącej się Hiszpańskiego wróci w tym roku, bo żaden z nich nie jest zadowolony życiem po Greendale. A niektórzy, jak Jeff, musieli znaleźć inną pracę, więc zostali nauczycielem prawa na tej uczelni. Razem tworzą Radę odpowiedzialną za uratowanie Greendale - naprawę jakości i standardów placówki. Albo coś w tym stylu, już nie pamiętam. Raz, że to było w styczniu, a dwa: niewiele odcinków wynika z tego założenia fabularnego. Większość to typowy przypadek "Community", i o wiele istotniejsze jest, że do grupy dołącza w końcu Senior Chang, a w miejsce Pierce'a (który chyba naprawdę umarł, ale nie będę zaskoczony niczym w szóstym sezonie) wszedł Mike z "Breaking Bad". Oczywiście mam na myśli aktora, który go grał, ale to w zasadzie ta sama postać. Do tego jedna z postaci zniknie w połowie sezonu, a reszta będzie po staremu: wariacki humor, poważne momenty dotyczące przeżyć bohaterów oraz zwariowane pomysły na odcinki. Epicka gra w "podłoga to lawa", kolejna partia RPG (tym razem udana) oraz epizod w całości animowany.


"If I come over there, there are gonna be two sounds: me hitting you...twice"

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

(książka) Koniec wieczności

Hard sci-fi, 1955
Isaac Asimov
190 stron




Pierwsza z książek, które wziąłem w ciemno i nie miałem ochoty dokończyć. Ale zrobiłem to, by poznać odpowiedź na pewne zagadnienie związane z fabułą. Czy autor na nie w ogóle odpowie? Czy zrobi to w satysfakcjonujący sposób? Tylko tego byłem ciekaw. Bohaterowie byli tacy sobie, relacja głównego bohatera z dziewczyną w której się zakochuje co najwyżej mogę określić jako papierową. Świat z początku intrygował - akcja rozgrywa się w Wieczności, obszarze poza Czasem, gdzie Wiecznościowcy muszą żyć. Zajmują się oni ingerowaniem w Czas, wprowadzają zmiany by nie doszło do wojen i innych katastrof, by żyło się lepiej. Pochodzą zewsząd - 36 wiek, 79, 30 000 itd. Istnieje okres Prymitywu na początku, potem już jest tylko Czas, aż do 150.000 wieku, gdy życie rozwija się bujnie, ale już bez człowieka. Wszystko oczywiście okraszone mnóstwem szczegółów i potężnego zaplecza - widać, że autor wszystko sobie przemyślał, co dotyczy podróż w czasie i historii świata w której takie coś istnieje. I na początku to wystarczy, jednak potem cała ta baza zaczyna się kręcić wokół tego, że główny bohater się zakochał i zaczyna się starać, by dziewczynę wbrew przepisom ściągnąć do Wieczności i zacząć z nią życie. Fascynujące.

Na szczęście pomiędzy wierszami wspomni o kwestii dziwnej blokady pomiędzy 70 000 i 150 000 wiekiem, do którego żaden Wiecznościowiec nie może wejść. Nikt nie wie, czemu ani skąd to się wzięło. To jest właśnie ta interesująca kwestia, której rozwiązanie chciałem poznać. Krótko: nawet nie wiecie, jak bardzo mnie ono usatysfakcjonowało!

sobota, 19 kwietnia 2014

Cudowna Mila (7/10)

Disaster, 1988



Ilość przypadków i jak wiele od nich zależy nie jest istotna. Ważne, jak się do nich człowiek ustosunkuje. Przypadkiem natknąłem się na "Cudowną milę" w polecanych pod filmem "Zabić księdza", chociaż nie wiem, co te dwa tytuły mają ze sobą wspólnego. Przypadkiem w ogóle owe rekomendacje działały wtedy. Stwierdziłem: "Ciekawy tytuł. Zobaczę, o czym jest". Harry Washello przypadkiem zaspał 12 godzin i zamiast odebrać dziewczynę z pracy 15 po północy, obudził się o 3:45 i w biegu udał się do baru licząc sam zapewne nie wiedząc na co. Przed lokalem stała budka telefoniczna, a tam przypadkiem cały czas coś dzwoni. W końcu bohater odbiera - słyszy młodego człowieka pracującego w silosie nuklearnym. Dowiaduje się, że rakiety już zostały wystrzelone. Zostało im... 50-70 minut? Chłopak próbował się dodzwonić do ojca, ale pomylił kierunkowe. Ostatnim, co Harry usłyszał, były dźwięki strzałów po drugiej stronie słuchawki. Harry wybiera uwierzyć i przekazać to dalej. Część ludzi z baru uwierzyła, część nie. Jedni wykonali telefon i usłyszeli o pewnych zachowaniach władz, które by potwierdzały atak nuklearny. Reszta spakowała co miała pod ręką i zaczęła uciekać, troszcząc się o siebie. Harry najpierw jednak musi zabrać swoją dziewczynę, która poszła do domu po tym, jak ten się nie stawił by ją odebrać.

piątek, 18 kwietnia 2014

(felieton) Kino jest do bani

W zeszły piątek spojrzałem na stronę miejscowego Domu Kultury, czy jest nowy repertuar kinowy na kwiecień. I był. 1 maja przyjadą i pokażą... "Karol, który został świętym". Tak, jeden tylko tytuł. Przyjąłem tę wiadomość z uśmiechem.

Przez ostatni miesiąc mogłem właściwie myśleć tylko o jednym: "Jak oni zmieszczą tyle wartych uwagi premier w jeden dzień?". Bo i nowości - "Grand Budapest Hotel", "Hardkor Disco" albo "Winter Soldier", z wcześniejszych premier polskich: "Tylko kochankowie przeżyją", "Witaj w klubie", ten film Coenów... Nawet nie chcę zaczynać. Takie oczekiwania w starciu z tak niedorzeczną rzeczywistością mogłem na początku przyjąć wyłącznie z takim właśnie pobłażliwym, litościwym uśmiechem...

Tylko właśnie z czasem uświadamiam sobie taką oto rewelację: TYLE PREMIER, A ONI PUSZCZAJĄ COŚ TAKIEGO?!

Gwoli ścisłości: trochę odczekałem, parę razy odświeżyłem, i już widziałem pełny repertuar: "Karol...", "Kochanie, chyba cię zabiłem" oraz "Niesamowity Spider Man 2", a także wracają z powtórką "Kamieni na szaniec". To wszystko. I na co ja - ja! - mam iść? W najlepszym wypadku na dwa tytuły: "Kamienie..." bo według niektórych recenzji nie wyszła  tego katastrofa, oraz nowy "Spiderman", o którym jeszcze nic nie wiem (chociaż mam poważne wątpliwości, czy możliwe jest, by wyszło coś dobrego). Zobaczę recenzje, ale wstępnie - ten miesiąc ominę. Ja, który łyknie wszystko i dla mnie samo bycie w kinie jest przyjemnością. Do chuja pana, byłem w Kinotece na "Just Dance", a ten tytuł miał premierę tuż przed Nowym Rokiem.

I taka była kolejna z pierwszych myśli: "no trudno, pójdę i na to". Tylko potem wyobraziłem sobie jednego szefa z drugim sądzących coś w stylu: "debile ze wsi, pójdą na byle co". "Nie trzeba się nawet starać, damy nowość i to wystarczy". "Niech się cieszą, że w ogóle mogą iść do kina". "Polaczki nie mają pojęcia, na co kupują bilet". Domyślam się, że koszta praw do Petera Parkera i pokazania go kilka dni po premierze światowej przekroczył budżet, więc wzięli filmy od Kino Świat za flaszkę wina, by nie było, że tylko jeden tytuł na miesiąc puszczają. Ich biznes, ich pieniądze, ich decyzja.

Moje fundusze zostaną najprawdopodobniej w portfelu. Tak się właśnie głosuje. Obym tylko sprawy potoczyły się potem inaczej, żeby to był jednorazowy przypadek. Nie chcę usłyszeć na koniec: "Ludzie nie chodzili, więc zamknęli" tonem oskarżenia. Wtedy już na zawsze będzie wyglądać tak, jakby piractwo wygrało nawet i moralnie. Kto by się zresztą spodziewał, że ściąganie nielegalne będę kojarzył z ostatnim cieniem wolnego rynku w kinie, chociaż te dwie sprawy nie mają przecież nic ze sobą wspólnego?

Tak w sumie to mam tylko nadzieję, że ów bilet będę mógł w ogóle kupić.

sobota, 12 kwietnia 2014

A Successful Calamity (4/10)

Comedy, 1932


Jestem pierwszym człowiekiem w Polsce, który widział ten tytuł. A przynajmniej go ocenił.

Starszy milioner Henry Wilton po roku wraca z Europy, gdzie był w interesach, i wraca do domu. Do rodziny. Na miejscu okazuje się, że jedynie służba stawiła się, by go powitać - żona bierze udział w dawno przygotowanym koncercie, syn gra zawodowo w polo, córka też ma bardzo ważne rzeczy do zrobienia. Na dodatek, cała jego posiadłość wygląda dziś zupełnie inaczej - dobudowano to i owo, zmieniono tamto, stare meble zastąpiono nowymi... Nowe życie, ale takie samotne. Nikt nie ma czasu dla Henry'ego, jego bliscy są zabiegani i cały czas mają coś do roboty, nie mogą usiąść z nim do spokojnej kolacji w domu. Bohater wpada więc na pomysł: powie, że zbankrutował.

Pomysł od biedy może ujść - zważając na kontekst historyczny, taka produkcja byłaby mile widziana. Bogacz wybierający utratę wszystkiego z wyboru rodziny nad materialnymi dobrami, bo ceni sobie inne rzeczy... Wcześniej oczywiście cenił sobie co innego, ale potem mu się zmieniło, wiecie. Chodzi o to, że bieda to nic złego i inne bajkowe banały. Gdzieś w tym wszystkim tli się nadzieja na posmak optymistycznych obrazów Franka Capry, jednak na tym się to wszystko kończy.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

(książka) Kwiaty dla Algernona

Fantastyka, 1966
Daniel Keyes
260 stron


Algernon to mysz, na której przeprowadzono eksperyment pozwalający na zwiększenie możliwości bycia inteligentnym i mądrym. Ogólnie mówiąc. Teraz ten sam eksperyment chcą przeprowadzić na głupku imieniem Charlie Gordon. Ma ponad 30 lat, jest taki od urodzenia, dziś pracuje w piekarni i zamiata popiół z pieców. Właściciel uparł się, że nie odda go do ośrodka, tylko zapewni mu - zgodnie z wolą jego wujka, gdy ten go oddał do pracy - normalne życie. Charlie ma wielu przyjaciół, z którymi często się śmieje i bawi, którzy są dla niego serdeczni. Przed eksperymentem posłuchał się i zaczął prowadzić dziennik, w którym miał pisać o wszystkim: co go spotkało, co sobie przypomni, co pamięta, co wspomina, co myśli. Charlie jednak nie myśli. Nie wie nawet, co to znaczy. Nie rozumie, gdy ktoś chce, by ten coś sobie wyobrażał. Trzeba mu było najpierw wytłumaczyć, co oznacza "pamiętać to, co się zdarzyło". Musieli nauczyć go myśleć. "Kwiaty dla Algernona" stworzono w stylu wpisów do dziennika. Z początku krótkie, dzikie, pozbawione interpunkcji i zasad ortografii. Gdy eksperyment zaczyna działać, stan rzeczy powoli się zmienia. Z wyjątkiem jednego: to wydaje się prawdziwe.

"3 kwietnia - skończyłem Robinsona Crusoe. Chciałbym dowiedzieć się więcej co mu się przydarzyło ale pani Kinnim mówi że więcej nie ma. DLACZEGO."

czwartek, 3 kwietnia 2014

Akademia wampirów

Teen Movie, 2014


Nie czytałem książki. Bo zapewne jest to adaptacja jakiejś książki. Czułem się jak ktoś, kto nie czytał "Czary Ognia" ale oglądał film. Nic nie zrozumiałem. Przez większość seansu byłem przekonany, że ten film nie ma fabuły, którą zastąpiono zbiorem scen z którymi nie było wiadomo co zrobić. Rose Hathaway i Lissa Dragomir uciekły z Akademii Wampirów rok temu, jednak w końcu udało się je sprowadzić z powrotem. W świecie filmu istnieją trzy rodzaje wampirów: złe, szlachetne i ochroniarze szlachetnych przed złymi. Lissa jest szlachetna, a Rose to jej ochroniarz. I tyle póki co trzeba wiedzieć. W owej Akademii szlachetne uczą się panować nad magią (każdy wampir to X-men), a ochroniarze uczą się bić. I w jakiś sposób jest to najbardziej lamerska szkoła jaką w życiu widziałem na ekranie kin. Uczniowie mogą się nawzajem czarować, nakładać uroki nawet na dyrektorkę, bić po pyskach, uprawiać seks na każdym kroku... I nic!!! Nie wynika z tego ani jedna ciekawa scena.

A gdzie fabuła? Właśnie. Bohaterki uciekły, ale przyprowadzono je z powrotem, więc... skoro już tu są to nie będą uciekać ponownie, bo po co. Ktoś zostawia z jakiegoś powodu krwawe napisy na ścianach adresowane do Lissy i morduje różne zwierzaki, ale nie wiem, czemu. I też nikt nic z tym nie robi (z dorosłych też nie). Jakaś brzydka nastolatka dopieprza się z twarzą na bohaterki, więc Lissa postanawia zauroczyć (magią) wszystkich poza nią by ona dała jej spokój. I to wszystko. Z grubsza, bo na koniec jednak pojawia się coś, co można nazwać fabułą.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Lego

Adventure & Computer Animated, 2014


Emmet jest mieszkańcem świetnie prosperującego miasteczka - wszystko tu działa precyzyjnie, a mieszkańcy stosują się do instrukcji i robią, co do nich należy. Emmet jest z nich najbardziej przystosowany i najbardziej nijaki - poranek zaczyna od przeczytania instrukcji "Jak przejść przez życie zdobywając przyjaciół i nie tracąc nigdy uśmiechu". Obejmuje ona takie rzeczy jak poranna gimnastyka, golenie, witanie się ze sąsiadami, ale też codzienne kupowanie cholernie drogiej kawy, oglądanie serialu w telewizji, słuchania najlepszego kawałka w radiu... Emmet prowadzi szczęśliwe życie, jednak tego dnia przekona się, że tak naprawdę nikt go nie zapamiętuje, a nijakość i postępowanie wg instrukcji nie jest wcale najlepsze... Znaczy, nie tak od razu. Najpierw przez przypadek znajdzie legendarny Klocek Oporu, połączy się z nim, dowie się, że jest Wybrańcem, trafi w ręce policji która go będzie przesłuchiwać, a na koniec właśnie pokażą mu nagrania z rozmów z ludźmi, którzy teoretycznie powinni zaprzeczyć, że Emmet jest owym Wybrańcem. Przecież nie ma w sobie nic wyjątkowego! I właśnie o to chodzi - nie wyróżnia się, nikt go nie kojarzy. A policja bierze to za genialny kamuflaż i zamierza działać dalej, ale partyzantka porywa Emmeta i razem uciekają na koniec wszechświata.

A o co tu chodzi? Zły Prezes chce wszystkie klocki ustawić od linijki, i przykleić na klej, by zapanować nad chaosem, by skończyć z niedozwolonymi konstrukcjami, by wszystko stanęło i zapanował ład oraz porządek. A partyzanci, na czele z Gandalfem Szarym, Batmanem, Żyletą, Kucykami oraz - od teraz - Emmetem, chcą go powstrzymać, by była wolność dla architektów. Przepowiednia głosi, że ten, kto odnajdzie legendarny Klocek Oporu, będzie mógł zatrzymać Prezesa. Ale padło na Emmeta i teraz wszyscy są w ciemnym klocku.