wtorek, 1 kwietnia 2014

Lego

Adventure & Computer Animated, 2014


Emmet jest mieszkańcem świetnie prosperującego miasteczka - wszystko tu działa precyzyjnie, a mieszkańcy stosują się do instrukcji i robią, co do nich należy. Emmet jest z nich najbardziej przystosowany i najbardziej nijaki - poranek zaczyna od przeczytania instrukcji "Jak przejść przez życie zdobywając przyjaciół i nie tracąc nigdy uśmiechu". Obejmuje ona takie rzeczy jak poranna gimnastyka, golenie, witanie się ze sąsiadami, ale też codzienne kupowanie cholernie drogiej kawy, oglądanie serialu w telewizji, słuchania najlepszego kawałka w radiu... Emmet prowadzi szczęśliwe życie, jednak tego dnia przekona się, że tak naprawdę nikt go nie zapamiętuje, a nijakość i postępowanie wg instrukcji nie jest wcale najlepsze... Znaczy, nie tak od razu. Najpierw przez przypadek znajdzie legendarny Klocek Oporu, połączy się z nim, dowie się, że jest Wybrańcem, trafi w ręce policji która go będzie przesłuchiwać, a na koniec właśnie pokażą mu nagrania z rozmów z ludźmi, którzy teoretycznie powinni zaprzeczyć, że Emmet jest owym Wybrańcem. Przecież nie ma w sobie nic wyjątkowego! I właśnie o to chodzi - nie wyróżnia się, nikt go nie kojarzy. A policja bierze to za genialny kamuflaż i zamierza działać dalej, ale partyzantka porywa Emmeta i razem uciekają na koniec wszechświata.

A o co tu chodzi? Zły Prezes chce wszystkie klocki ustawić od linijki, i przykleić na klej, by zapanować nad chaosem, by skończyć z niedozwolonymi konstrukcjami, by wszystko stanęło i zapanował ład oraz porządek. A partyzanci, na czele z Gandalfem Szarym, Batmanem, Żyletą, Kucykami oraz - od teraz - Emmetem, chcą go powstrzymać, by była wolność dla architektów. Przepowiednia głosi, że ten, kto odnajdzie legendarny Klocek Oporu, będzie mógł zatrzymać Prezesa. Ale padło na Emmeta i teraz wszyscy są w ciemnym klocku.

Dosyć wcześnie film odkrywa karty i zdradza, czym tak naprawdę jest. Miałem przeczucie, i bardzo mi się podobało to, co ten film przypomina, jednak nie mogę tego wprost napisać, ponieważ jest to częścią wielkiego twistu na koniec seansu, który wywraca wszystko do góry klockami. Dlatego napiszę tak: ten film jest jak zabawa dzieci. Jest tu scena, w której grupa bohaterów stara się rozwiązać pewien ważny problem: "I co teraz robimy?". I podejmują decyzję o zbudowaniu łodzi podwodnej, po czym wszyscy rzucają się do zabawy, każdy tworzy swój "kącik" owego statku, każdy ma swoje zdanie co ma tam być, Kucyk chce jedno, Emmet robi inne, a Batman rzuca: "Jak macie jakieś ciemne klocki to mi dajcie". I to jest jeden z dwóch głównych czynników, czemu ta hiper wielka reklama klocków Lego w ogóle działa - cała fabuła przypomina zabawę najmłodszych (jednocześnie przywołując wspomnienia), podróż między kolejnymi zestawami, gdzie frajdą jest posiadanie Batmana na pokładzie. Jest tu mnóstwo scen w których coś się rozwala, bohaterowie muszą nagle i szybko zacząć działać, uciekać skądś lub coś budować. Przykład: rozwala się pompa, woda się wylewa (każda kropla wody to oddzielny klocek), bohaterowie płyną przez miasteczko i w biegu z napotkanych części robią np. odrzutowiec.

Drugi powód jest następujący: cała ta opowieść to wielka pochwała kreatywności, podejmowania własnych wyborów, myślenia w niestandardowy i nieschematyczny sposób. Niezwykle istotnym wątkiem jest nauczenie Emmeta, by ten się rozwinął i został prawdziwym architektem. To wszystko tworzy duszę tej produkcji: był powód, by on powstał. To nie jest ani proste kino akcji, ani też komedia, albo film dla dzieci i reklama zabawek w jednym. Twórcy opowiedzieli o niezwykłym uczuciu, które łączy się z klockami Lego, o którym tutaj nie mogę napisać, bo łączy się z twistem na koniec.

Jeszcze jedno: to nie jest film dla dzieci. Zwyczajnie nie rozumieją głównego motywu opowieści. Większość minusów tej produkcji wynika właśnie z usilnego nakierowania "Lego" na ten tor - Emmet mając się przystosować do nowego miejsca zaczyna od "Elo ziomki, mogę wam wbić na chatę?", Batman co chwila rzuca jakiś tekst i zdaje sobie po chwili sprawę, że nie był on tak śmieszny jak zakładał itd. Fabuła i rozwój głównego bohatera na koniec stają się bardzo dziecinne (wystarczy chcieć i będziemy latać, jeeej). Byłem na seansie z dziećmi, i widziałem ich reakcję. Troje siedzących przede mną w ogóle nie były zainteresowane ekranem po 3/4 filmu.




Moja ocena: 4/4
Zapłaciłbym za seans, obejrzał, po czym wrócił do domu, ściągnął i obejrzał jeszcze raz!


Plusy:
- tylko jeden żart o klocku jako synonimie kupy.

Minusy:
- brak Lego Harry Potter.

2 komentarze:

  1. Ciekawe, ponieważ widziałem jakiś czas temu film o Batmanie w wersji LEGO i z całym szacunkiem i sentymentem do klocków, ale męczyłem się na nim jak nigdy :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątpię, by te dwa obrazy miały coś wspólnego. Film o lego a animacja w konwencji lego to dwie różne rzeczy. Tak jak hentai i anime.

      Usuń