Netflix w 2013 roku rozwalił system dystrybucji seriali telewizyjnych poprzez samodzielne wykonanie produkcji z głośnymi nazwiskami, która zebrała rewelacyjne recenzje, a przy tym ominęła kablówki szerokim łukiem. Cała pierwsza seria "House of Cards" - bo o tym tytule piszę - wyładowała od razu w Internecie. Bez czekania na kolejne epizody, bez reklam, widz oglądał we własnym tempie. Aż chce się wykupywać abonament na tej witrynie, prawda? - dlatego już kilka lat później Netflix ma ambitne plany samodzielnej produkcji blisko 30 seriali rocznie skierowanych do różnych grup docelowych. Tak właśnie jest z "DareDevilem", adaptacją komiksu ze stajni Marvela, która zebrała tyle pozytywnych opinii w ciągu pierwszych 6 sekund od swojej premiery, że jedna nawet dotarła do mnie i ściągnąłem pierwszy odcinek. Do wieczora miałem wykupiony już abonament, gdzie legalnie oglądałem resztę w ciągu 4 dni. Teraz zostaje mi tylko liczyć, że z płatnością nie będzie problemu.
13 odcinków po 57 minut. |
"DareDevil" jest serialem wykonanym przez mądrych ludzi, to widać właściwie od początku. Przede wszystkim, udało się zrealizować poważny, mroczny tytuł o gościu, który w czapce nasuniętej na oczy bije złych ludzi, bo kocha miasto w którym żyje. Ja bym nie podołał. A ponadto ów gość - Matt Murdock - jest niewidomy. Gdy był mały uratował starszego mężczyznę przed wypadkiem ale sam oberwał chemikaliami po oczach. Wzrok stracił, ale pozostałe zmysły wyostrzyły mu się tak bardzo, że właściwie zastąpiły mu one to, czego na pozór już nie miał. Bez wgłębiania się - może miał ten dar od urodzenia, może chemikalia tak zadziałały, może coś potem? Nie wiadomo. I dobrze. Liczą się inne elementy: Murdock to pozytywny gość, który został prawnikiem, ma najlepszego przyjaciela imieniem Foggy Nelson, z którym często żartuje i współdzieli wizję "prawych prawników", a po nocach wyłania się z cienia i tłucze przestępców.
Działa to głównie z powodu realistycznych walk, które są bardzo brutalne i niewiele trzeba, by w słuchawkach rozbrzmiał dźwięk łamanej kości. Widać dokładnie, jaki efekt ma każdy z ciosów naszego bohatera, ale równie istotne są te, które on sam przyjmuje. A robi to bardzo często. Z większości pojedynków wychodzi ledwo żywy, okropnie poobijany i zwyczajnie zmęczony. Wyraźnie dano oglądającemu do zrozumienia, ile to wszystko kosztuje Murdocka, i jasnym jest, że ten człowiek nie robi tego dla zabawy. On się poświęca, a cała ta "misja" może się skończyć całkiem wcześnie. Nie widać, że to pojedynki pisane z myślą o małym ekranie. Finałowy markowany mastershot z 2 odcinka jest dla mnie klasykiem już teraz.
Jeśli spodziewacie się jakichś matrixowych efektów przedstawiających jak Matt widzi świat żyjących, będziecie mile zaskoczeni jak ja, ponieważ to co zobaczyłem było bardzo subtelne. Drobne nasycenie barw wybranego elementu, leciutkie rozmazanie pozostałych, zwolnienie na chwilę. Ci ludzie wiedzieli co robią, i zostali sowicie opłacenie za swój wysiłek.
Mile byłem zaskoczony również konstrukcją odcinków. Chociaż film opowiada o prawnikach, gliniarzach, superbohaterach i przestępcach, to nie tylko brakuje tu odgórnego schematu - tu nie ma nawet dwóch podobnych odcinków. Nie ma naginania historii, by w każdym odcinku była retrospekcja albo jakaś relacja między bohaterem i jego najlepszym przyjacielem. Każda postać dołoży się w swoim zakresie do tej historii, i zrobi to z własnej inicjatywy. Wątki przeplatają się bez pudła, brak tu właściwie słabych rzeczy (z wyjątkiem "Chcę, byś dotknął mojej twarzy jak niewidomy"), i był pomysł praktycznie na każdą postać. Do piątego epizodu Foggy zdawał się tylko pociesznym typem, by w obliczu eksplozji, gdy trzeba było pomagać rannym, zakasał rękawy i stanął na wysokości zadania. A na końcu okazało się, że robił to samemu będąc rannym, i wylądował na łóżku obok tych, których uratował. Myślałem wtedy jedynie: "Cholera, co za postać!". A poczekajcie, aż zobaczycie go z długimi włosami!
Ta produkcja ma szereg zalet - nawet nie doszedłem do połowy, milcząc całkowicie na temat świetnego antagonisty Wilsona Fiska tudzież urody Karen, przypominającej młodą Sissy Spacek. Jednak jest przy tym dosyć niewybijająca się. "DareDevil" to solidny tytuł, skierowany przede wszystkim do fanów tematu DareDevila jak i adaptacji komiksowych, oraz ludzi lubiących rzetelnie zrealizowane kino, którego nie ogląda się dla fabuły lub rozwoju postaci. Sam nie mam pewności, czy obejrzę do końca drugi sezon.
7/10
No dooobra, obejrzę :) " i zostali sowicie opłacenie za swój wysiłek." to mi się podoba. Kreatywność powinna być zawsze opłacana sowicie!
OdpowiedzUsuńA mi się właśnie ,, Chcę, byś dotknął mojej twarzy, jak niewidomy'' najbardziej spodobało z tego , co napisałeś. Ciekawe , co mu dalej każe zrobić i jak kto ?
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę produkcje telewizyjne o superbohaterach, od 10 kwietnia jest Daredevil i długo, długo nic. Ciekawi mnie tylko jak twórcy podejdą do tematu pozostałych produkcji i czy zaskoczą nas czymś nowym. Już jesienią premiera A.K.A. Jessica Jones. Ostatnio czytałem że wszyscy bohaterowie serialów Netflixa maja pojawić się w drugiej części Avengers: Infinity War. Więc muszą ich jakoś ciekawie zaprezentować.
OdpowiedzUsuńTyle tysięcy filmów widziałeś a nadal się nie znasz, zmarnowałeś życie.
OdpowiedzUsuńNic o dialogach jak z M jak Miłość?
"tytuł o gościu, który w czapce nasuniętej na oczy..."
No wreszcie!
Nie wiem, jak brzmią dialogi w M jak miłość. Zapewne insynuujesz, że w DD są słabe? A gdzie tam, angielskiego nie znasz i tyle.:>
OdpowiedzUsuńMi tylko odcinek w którym Foggy gadał z Mattem o odpowiedzialności miał słabe dialogi. Wymuszone, jakby twórcy w ogóle nie chcieli o tym gadać, ale muszą, bo... taki materiał źródłowy? Nie wiem. Ale za to była piękna retrospekcja o czasach na studiach, piękne rozmowy po nocach się tam toczyły. Nie wspominasz ich miło?
Ale to nie było zaadresowane do niewidomego. aren tak powiedziała do Foggy'ego, bez sensu. Tak jakbym ja cię poprosił o swoje niegrzeczne fotki. Niezręczne i dziwne... prawda?
OdpowiedzUsuńA na dodatek, gdy czytam wywiady i inne takie, to twórcy mieli bardzo dużo swobody twórczej. Ideał, nie? :>
OdpowiedzUsuńEtam, nie lubię takiego zawężania. Szczególnie, że obecnie w temacie ekranizacji komiksów w ogóle "DD" ma bardzo wysokie miejsce.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Nie ma takiej sytuacji, w której ta kwestia zabrzmiałaby dobrze :)
OdpowiedzUsuńDałem 5/10. To nadal bardzo wysoka ocena :D. Retrospekcja o czasach studenckich była dobra, ale też zawierała trochę debilnego gadania. Nie wiem kto tak mówi jak bohaterowie tego filmu. Pedalski serial, naprawdę miał żałosne momenty, oglądałem to i miałem ochotę zatykać uszy albo przewijać do przodu bo wiedziałem że z tego ich pierdolenia i tak nic nie wynika (ale nie przewijałem bo jestem człowiek z zasadami :D).
OdpowiedzUsuńPrzywołałbym jakieś sceny i teksty ale usunąłem wszystko z dysku zaraz po obejrzeniu więc the end. Obniżam do 4/10 bo jestem podrażniony myśleniem o tym gównie
9.2 na IMDb. Nigdy się tak nie zawiodłem
A co powiesz na Netflixowe "Average of 1,169,802 ratings: 4.6 stars"? ;> Imdb jest za mało popularne.
OdpowiedzUsuńNie mam nawet śladu pomysłu, skąd twoje uwagi odnośnie dialogów. Żałuję.:(
Właśnie dla tego mi się ten tekst spodobał, bo jest tak kosmicznie durny .
OdpowiedzUsuńJak napisałem na facebooku: nie wiem czy to same teksty czy aktorstwo czy sam 'feel' wypowiadania kwesti. Po prostu drażnili mnie ci ludzie i ich rozkminy :D
OdpowiedzUsuńTo stąd tyle kliknięć! :D
OdpowiedzUsuńGdyby za ten serial wziął się mój ziom Joe Carnahan, tak ja podobno było planowane parę lat temu, to bym oglądał, ale z Drew Goddardem to pierdole, bojkotuję. Może jak po dwóch sezonach ludzie będą się wciąż podniecać to obczaję.
OdpowiedzUsuńTutaj są zmontowane przez Carnahana dema, które powstały kiedy pracował nad tymi filmami.
https://youtu.be/92cVd9HalHs
https://youtu.be/_j5rb3R5iWs