sobota, 19 października 2013

Uniwersytet potworny (7/10)

Computer Animated & Buddy, 2013


Pierwsza część miała wiele pomysłów, potrafiła stworzyć i przedstawić zaskakujący swoimi rozwiązaniami świat, by potem jeszcze dwa razy obrócić wszystko do góry nogami. Prequel jednak korzysta z dosyć podstawowych schematów. Jest tu "nieprzyjemny kampus", który jest nieprzyjemny dla bohaterów tak w zasadzie bez powodu. Jest "obciachowy kampus", do którego dołączenie będzie jedyną możliwą opcją. Jest bohater, w którego nikt nie wierzy, ale on obstawia przy swoim, i na pewno mu się uda!... Niestety, Mike Wazowski, bo on nim mówię, w swoich wczesnych latach też nie był straszny. Szybko został wyrzucony z uczelni przez brak potencjału. Razem z nim wyleciał James Sullivan, który z kolei polegał tylko na swoim nazwisku i jednej minie, co okazało się niewystarczające. Dla obu szansą jest udział w "Igrzyskach strachu", w których będą mogli udowodnić swoją wartość. To oczywiście kolejny schemat, połączony z jeszcze jednym, tzn. nieudacznikami (wspomniany obciachowy kampus), ich treningiem i "wiarą w siebie"!... Czyli wszystko jest tak, jak można się było spodziewać. Po innej marce, po innym studiu.


Nie było to złe samo w sobie. Seans mijał mi bardzo miło - z przyjemnością widziałem znane miejsca młodsze o wiele lat, postaci w nieco innej roli, często bardzo pobocznej (Yeti zaznaczający, że za kantowanie na poczcie grozi zesłanie). Usłyszałem znane motywy muzyczne i wyłapałem wiele mrugnięć okiem do widza, a wiele projektów i wizji graficznych naprawdę cieszy oczy (gigantyczne stwory grające frisbee na kampusie, gdy inni uczniowie niczym mrówki plączące się im pod nogami). Każdy ciepły, uczuciowy moment w filmie nakręcono tak, że po prostu widać, iż twórcy szczerze wierzyli w to, o czym opowiadali. Do tego grafika jest absolutnie cudowna, z wieloma tłumnymi, dynamicznymi momentami, oraz cudowną i pomysłową animacją postaci. Ten film ogląda się naprawdę przyjemnie.

I tak mi to mijało. Gdy dobrnięto już do zakończenia spojrzałem na czas i zauważyłem, że jeszcze 30 minut do końca! Co jest? Byłem zniesmaczony tym, jak pokomplikowano sprawę byle tylko film był nieco dłuższy... a okazało się, że te 30 minut skopało mi pośladki! Twórcy wyszli z czymś świeżym, pomysłowym i mocnym. Było bardzo intensywnie i wybuchowo, zupełnie się tego nie spodziewałem. A na sam koniec twórcy zaskoczyli mnie jeszcze bardziej, serwując bardzo mądry morał - tego chyba nikt nie mógł przewidzieć, racja? Dzięki temu zakończenie jest znakomite: szczere, pełne, satysfakcjonujące.



Możliwe, że widzę film lepszym niż jest. Jestem świadom jego schematyczności oraz niewykorzystanego potencjału - mogło tu być więcej żartów i ciekawiej wyglądających stworów. Popełniono błędy, w stylu Randalla który tym razem jest bardzo przyjacielski na początku, co jest fajnym zabiegiem, ale potem ma tylko jedną scenę która w ogóle nie tłumaczy tak głębokiej nienawiści jaką czuł do bohaterów w filmie z 2001 roku. Mało tego, w "Uniwersytecie..." jest co najmniej trzech innych bohaterów, którzy powinni bardziej nienawidzić Mike'a i Sully'ego, gdzie ich miejsce w "Potworach i spółka"? Albo to: w ogóle nie pogłębiono świata, w którym dzieje się akcja tych dwóch filmów, zamiast tego dokłada się tylko kolejnych pytań (jaki uniwersytet pozwala na takie "igrzyska strachu"?). Relacja między Mike'im i Sullym też nie jest do końca płynna, dosyć wyrywkowo przechodzą od "rywalizujemy ze sobą do krwi" po "przyjaciele na zawsze". Tak, jest tego sporo. Widzę to wszystko.

Warto też zauważyć, że film sam w sobie nie radzi sobie najlepiej. Jako część serii tak, ale oddzielny film obejrzany bez wprowadzenia w postaci "Potworów i spółka"? Mowy nie ma. Dla mnie był to... miły seans. Dostałem wiele z tego, co mogłem się spodziewać. Wiele też zabrakło. Ale koniec końców to film, który chcę obejrzeć jeszcze raz. Szczególnie ostatnie pół godziny..

Przeżyłem angielski dubbing bez problemu!
http://rateyourmusic.com/film/monsters_university/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz