sobota, 12 października 2013

Śpiewak jazzbandu

Musical & Drama, 1927


Tytułowy bohater nie dogaduje się z rodzicami, szczególnie z ojcem. Opuszcza dom, zmienia nazwisko i realizuje swoje marzenia o byciu artystą. Pomysł na fabułę całkiem niezły, finałowy konflikt pomiędzy spełnieniem się w karierze oraz uszczęśliwieniem matki miał spory potencjał. I chętnie bym go obejrzał w jakimś lepszym,  dojrzalszym, wykonaniu. Film Alana Croslanda jak większość rewolucji zapomniała o tym, by być też czymś dobrym. Dylemat bohatera potraktowany został dosyć banalnie, cała sytuacja była mocno wymuszona. Większość "argumentów" brzmi niczym "Oj, rusz **** i nie *******". Nikt nie kwestionował postawy ojca, nie rozmawiano o tym, nie dyskutowano o tym czy matka ma prawo oczekiwać od syna tego, czego oczekiwała. Nie pogłębiono tego wszystkiego wystarczająco. Zresztą, czemu miałoby? To w końcu kino nieme. I tak zdrowo przesadzono ze wszystkimi wypowiedziami w formie ścian tekstu - to chyba najbardziej przegadany film niemy jaki w życiu widziałem. Miałem wrażenie, że co 5 sekund pojawia się jakiś tekst.

Bo to jednak kino nieme jest. Liczne piosenki są w pełni zsynchronizowane z ruchem aktora + sporo sztuczek (częste ujęcia na postronne elementy sceny, gdy bohater śpiewa, byle tylko nie pokazywano jego ust). Bardziej się w temat zgłębiać nie będę, lepiej przeczytajcie pełną notkę na Wikipedii. Albo znajdźcie książkę, która omawia ten temat, i czemu takie coś aż tak bardzo się ludziom spodobało. Ja wolę się nie wgłębiać :)


5/10.
http://rateyourmusic.com/film/the_jazz_singer/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz