"Ponad 70% z was jest za karą śmierci. Ale czy w ogóle wiecie, jak ona wygląda?" - tymi słowami zaczyna się ten film. Pokazuje, niemal jak w dokumencie, lokacje i przebieg takiego wyroku. Miejsca, gdzie skazany spędza ostatnie chwile; tradycyjne obrządki, jak modlitwa i poczęstunek; i w końcu - śmierć przez powieszenie. Klapa otwiera się, człowiek leci kilka stóp w dół. Zazwyczaj jego serce zatrzymuje się najwyżej po 15 minutach. Wtedy stwierdza się zgon i można iść do domu. Tym razem jednak mija blisko pół godziny, i serce mordercy - imię jego R - nadal bije. Pracownicy więzienia zebrani wokół ściągają go i stwierdzają u skazanego amnezję. Teraz najpierw muszą sprawić, by ten człowiek przypomniał sobie, kim jest, zanim znowu go powieszą.
Liczę na więcej klików przez kotka. |
Jak więc widać, jest to film na tym samym poziomie co "Wszyscy jesteśmy mordercami" oraz "Krótki film o zabijaniu" - czyli twórcy mają chęć ukazania całego obrazu, by ten następnie mógł z całą odpowiedzialnością wiedzieć, na co się zgadza, gdy obwieszcza światu swoją zgodę na karę śmierci. A do tego znakomicie przewrotny pomysł na zawiązanie akcji!
Różnica polega na tym, że zamiast serwować widzom wstrząsające sceny, Nagisa Oshima serwuje komedię. Jestem absolutnie poważny.
Jak myślicie - ile czasu spędzimy na końcu tutejszej zielonej mili? 10 minut? Ile ten wstęp może trwać? Ile wątków tu jeszcze jest? Dwa? A gdzie tam: mówimy tylko o jednym, i to strasznie długo - bez opuszczania tutejszej celi śmierci. Strażnicy inscenizują w pośpiechu zbrodnie R, by ten przypomniał sobie jak je wykonywał - i jest to komediowa perła, rozgrywająca się na każdym poziomie. Szczególnie wizualnym. A gdy R. okazuje się nie rozumieć pojęć, starają się zrobić i to. I wytłumacz takiemu, co to znaczy: "bycie Koreańczykiem".
- His soul is with God
- But his body's is alive.
To naprawdę budzi mój podziw - znaleźć komedię w takich okolicznościach, i nie wstydzić się tego. Tak po prostu. Poważna strona wcale na tym nie cierpi - to widzieliśmy już w innych filmach, a teraz możemy w końcu zobaczyć coś nowego. Wciąż mówiącego wiele o danym problemie, z różnych punktów widzenia, wyrażając jednocześnie zwykłą ciekawość i próbując znaleźć właściwe rozwiązania. Pomysł przynosi możliwość wielu surrealistycznych oraz niezwykłych sekwencji, a także pozwala na mówienie o temacie w zupełnie nowy sposób. I tym samym: zobaczeniu w tym czegoś więcej.
Jeśli mogę coś doradzić przed seansem: poznajcie historię Japonii oraz relacji z Koreą. Trochę o tym w filmie jest, i nie wiadomo co z tym zrobić, jeśli nie ma macie pojęcia, o czym oni mówią. A reżyser chyba liczył, że widz biegle się odnajdzie w tych aluzjach. Bez tego, jest to tylko jedna z tych scenek, które zdają się nie mieć nic wspólnego z tematem, biorą się znikąd, i tylko czekałem, aż się skończą. Bo nużyły, sprawiając przy tym wrażenie "skończenia pomysłów" u twórców.
Dla miłośników kina zaangażowanego, które ma poczucie humoru oraz kilka poetyckich smaczków - seans obowiązkowy. Bawiłem się znakomicie!
Widziałem na Hulu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz