wtorek, 19 listopada 2013

(seriale) Simpsonowie, Star Trek

"Simpsonowie", sezon 4. Właściwie nawet nie wiem, czemu oglądałem kolejny sezon czegoś, co już znam, gdy tyle nowości w kolejce... Szczególnie, że ten sezon jest bardzo przeciętny. Pierwsze trzy bardzo lubię, wielu odcinkom dałem oceny 8/10 i wyżej. Czwarty sezon to przeciągacze, dowcipy które szybko mi wylatują z głowy oraz przypadkowego łączenia ze sobą kilku fabuł w jeden odcinek. Bawiłem się średnio, kilka odcinków mnie nudziło. Najlepsze epizody: "Homer the Heretic" (jest zimno, więc Homerowi nie chce się iść do kościoła w niedzielę), "Marge in Chains" (wszyscy zamawiają w telezakupach wyciskarkę do której nakichał jakiś Azjata i wszyscy chorują). Najlepszy moment: Homer otwierający wstrząśnięte piwo w "So It's Come to This: A Simpsons Clip Show".

Sezon I - 8+/10
Sezon 2 - 7+/10
Sezon 3 - 7/10
Sezon 4 - 5/10


Bart: Tato, co byś zrobił, gdyby pewna wyjątkowa dziewczyna wolała jakiegoś przygłupa?
Homer: Ożeniłem się z taką!

Lysa: Mamo, jak powiedzieć chłopakowi żeby przestał się mną interesować?
Homer: O, to coś dla mnie, usłtszałem chyba wszystkie możliwe odpowiedzi! (...) W ostateczności powiedz: "Nie jestem lesbijką, ale mogę się nauczyć"

Bart: "To niesprawiedliwe, jestem większym fanem Crusty'ego niż ty - mam nawet jego test ciążowy!"

****
Obejrzałem około 20 odcinków "Star Treka: TOS", większość z 1 sezonu, ale widziałem też trochę z drugiego. Męczący seans. Każdy epizod to oddzielna historia, która zwykle jest przeciętna sama w sobie, a do tego praktycznie nigdy nie pasowała ona do tak długiego formatu. Były takie fabuły, które sprawiłyby trudność twórcom "Simpsonów" by zrobić z nich 20-minutowy odcinek, a tutaj robiono z nich jakoś 50-minutowy. Najczęstszy problem był w tym, że nie umieli dobrać tematu. Ciągle jest sytuacja zagrożenia życia, możliwość wybuchu wojny międzyplanetarnej, wszyscy zaraz umrą! Wiadomo, jak to się skończy. Wiadomo, że następny odcinek zacznie się w z góry ustalony sposób. Jeśli nie z wielu innych powodów, można się do tego po prostu przyzwyczaić po kilku odcinkach.

To nudny serial. Bo gdy historia nawala, można to ratować postaciami, ale te są... i na tym kończy się zwykle ich charakterystyka. Większość załogi ma płeć oraz imię, i to wszystko co ich wyróżnia od typowego "białego statysty, który jest nowy i wykonuje robotę, którą powinna wykonać inna postać, więc wiadomo, że końca odcinka to ona nie dotrwa". Tylko na postać Spocka był jakiś konkretny pomysł (który zwykle naginano, gdy fabuła tego wymagała), do tego wyróżnia się fajnym aktorstwem (choć żeby je w pełni docenić trzeba zobaczyć jak się cieszy pod koniec "Amok Time"). Kirk z kolei to typowy główny bohater, który zrobi to co powinien zrobić, do końca zachowując nijakość. Ktoś musi się poświęcić? Kirk będzie pierwszy. I tak dalej.

Zobaczyłem oryginalny serial, trzy filmy i nadal nie zobaczyłem czegoś, co mógłbym nazwać "uniwersum Star Treka".:/ I z pewnością nie jestem tego fanem.

Najlepsze epizody: "The Return of the Archons" (ludzie raz są przyjaźni, raz się tłuką, o co chodzi?, "A Taste of Armageddon" (wojna na niby, byle uratować kulturę), "The Devil in the Dark" (coś zabija ludzi w kopalni, co to?). Te odcinki najmniej się mają do tego co wyżej napisałem, bo akurat miały ciekawą fabułę. Chcecie obejrzeć starego "Star Treka", ale nie chcecie się męczyć ze słabszymi epizodami,? - możecie pójść za moją radą i obejrzyjcie te na początek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz