piątek, 22 listopada 2013

(felieton) 7 powodów, by nie czytać "Perks..."

To nie jest opinia o książce. Ta będzie w poniedziałek. Problem w tym, że wystarczy wziąć ją do ręki i w kilka sekund podjąć decyzję: "to chyba nie jest coś dla mnie" i odłożyć ją na półkę. Wystarczy obejrzeć okładkę z przodu i z tyłu, zobaczyć co tam wypisano i... i na tym ta relacja się skończy.



1. "Drogi przyjacielu, piszę do ciebie, bo jako jedyny mnie rozumiesz Chciałbym ci opowiedzieć o moim życiu, o seksie, narkotykach, związkach, akceptacji"

Tekst z okładki, większy niż tytuł i nazwisko autora razem wzięte. Bardziej pretensjonalnego wybryku natury nie można było spłodzić. Gdyby nie końcówa "chciałbym" pomyślałbym, że to opowieść o pretensjonalnej dziewczynie, której nikt nie rozumie.
Pozostaje mi tylko wierzyć, że ten kto to napisał, naprawdę się starał, by tak wyszło. Nie chcę nawet rozważać, że chciał dobrze. Odmawiam uwierzenia w to, że ktoś może być tak upośledzony, by chcą dobrze spłodzić potem coś takiego.
Poza tym seksu w tej książce nie ma. Przynajmniej nie w formie którą taki tekst zapowiada. Charlie kilkukrotnie będzie w tym samym budynku, w którym ktoś gdzieś będzie się kochać, i to wszystko. Narkotyki też są, ale to z pewnością nie jest jeden z głównych tematów. Po prostu są i tyle. Mógłbym wymyślić 20 lepszych haseł, i te które są na książce nawet nie byłyby blisko tej liczby.
I Charlie nie pisze do tej postaci, bo tylko ona go rozumie.


2. Okładka na której jest chłopak wyjęty z reklam antynarkotykowych lat 80-90.

Jakby siedział tam jakiś palant mówiący "To twój mózg, a to twój mózg na LSD" lub coś innego w tym stylu.


3. "The Perks of Being a Wallflower" przetłumaczone jako "Charlie". Bo główny bohater ma tak na imię! Profesjonalnie. Na tej zasadzie "Citizen Kane" -> "Charlie". "City Light" -> "Charlie". Przepraszam, "Charlie 102", bo przecież wcześniej były jeszcze krótkie metraże i inne filmy pełnometrażowe z tą postacią.


4. "Powieść Charlie została wydana w stanach przez MTV BOOKS"

Skoro MTV nie ma nic wspólnego z Music to śmiało mogę założyć, że po otwarciu książki wydanej przez MTV BOOKS zobaczę tam mangę.


5. "Zostanie sfilmowana przez producentów kultowej sagi "Zmierzch"

To już wiem, skąd pretensjonalny opis na okładce. Oczywiście żaden z producentów filmu "Perks..." - nawet John Malkovich - nie ma nic wspólnego z żadnym filmem z owej serii. Co się tyczy całej reszty twórców, jedyna osoba która się wyłamała to jakaś pani dźwiękowiec. Niech ktoś da jej znać, że jest producentem. Da to sobie w CV i będzie bardzo zadowolona, z pewnością.
I przy okazji - słowa których szukali polscy redaktorzy i tłumacze to "przeniesiona na ekran". Producenci biorący się za reżyserię? Bój się Boga. Zapytajcie fanów "Piły".


6. "Emma Watson, dla której będzie to pierwsza główna rola po ,,HARRYM POTTERZE''

Postać Sam nie jest główną rolą. Jest drugoplanową. Zresztą w "Harrym..." też nie grała głównej roli.


7. "ZANIM OBEJRZYSZ FILM, KONIECZNIE PRZECZYTAJ KSIĄŻKĘ"

Wiecie, co mnie naprawdę irytuje w tej prezentacji książki? Nie tylko kłamstwa, przeinaczenia i skupienie się na nieistotnych detalach. To wszystko co tu wypisałem to z grubsza wszystko, co tam jest. Pominąłem tylko dwa lub trzy zdania.

Irytuje mnie, że to nijak ma się do samej książki. Nawiązywano do wszystkiego co nastolatki obecnie czytają, dowalono nośne hasła (dobrze, że darowano sobie aborcję i gejów*), pokrzyczano jeszcze trochę o tym, że na podstawie książki zrobiono film (w oryginale cały tekst na okładce jest napisany capslockiem, ja sobie to darowałem przy przepisywaniu). Nic na temat samej książki. Kiedy rozgrywa się akcja, kto jest bohaterem, w jakim kraju mieszka, że całość jest napisana w formie listów. Spokojnie po zajrzeniu do środka mógłbym się spodziewać oryginalnej wersji językowej, bo naprawdę wątpię, by ktokolwiek z wydawnictwa faktycznie coś przy nim robił. Jak inaczej wytłumaczyć taki przekład tytułu?

I żeby nikt nie tłumaczył, że marketing, że bla bla bla. Tam właśnie uczą, że podpinaniem się pod coś nic nie zdziałasz, bo klient będzie zaatakowany klonami. Trzeba umieść wyjść z czymś nowym i charakterystyczny. To co zrobiono z "Perks..." to właśnie zły marketing. Wchodzisz do księgarni, widzisz tytuł: "Korzyści z bycia sobą" i to już łapie każdego, nie trzeba pisać nawet słowa więcej. Zamiast tego wchodzi, widzi "Charlie" obok "Stefana", "Janusza", "Gra o tron". Chwila, jaki tron? O co chodzi? Wezmę do ręki i zobaczę...


*co w sumie dziwne, bo oba te zjawiska mają miejsce w książce.:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz