piątek, 15 listopada 2013

(felieton) Byłem w Imaxie...

Nie, nie drugi raz. Wciąż mam tu na myśli seans "Grawitacji". 30 złotych wydałem, plus jeszcze parę złotych na dojazd. Przy sprawdzaniu biletu dostałem specjalne okulary do 3D i prezerwatywę, jednak w środku okazała się być chusteczka. Co do diabła? Na opakowaniu pisało, że okulary które dostałem to delikatne ustrojstwo, i mam na nie uważać. W razie problemów,mogę przetrzeć tylko ową wilgotną chusteczką. Siadam, patrzę pod światło na te okulary i oczom nie mogę uwierzyć, były ujebane. Jakbym własnych okularów nie mył przez tydzień, to by wyglądały lepiej niż to co dostałem. A chusteczka pomogła nie do końca, choć było już lepiej.

Ale to nie mój główny problem z tym kinem. Otóż są nim reklamy. Siedziałem w piątym rzędzie i czułem się jak bohater drugiej nowelki z miniserialu "Black Mirror". Żył on tam w świecie zdominowanym przez reklamy, były one dosłownie wszędzie, i ich oglądanie było wręcz warunkiem życia. Jeśli zamknął oczy na dłużej niż 10 sekund, był karany. Gdy mówimy o ekranie Imax, to mówimy o czym, co wypełnia 70-80% pola waszego widzenia. Żeby dać wam pojęcie, jak bardzo ono jest duże, wyciągnijcie ręce po bokach, pomerdajcie kciukiem i odsuńcie ręce jak najdalej w bok. To będzie niemal 180', a ja wtedy widziałem niemal tylko reklamy.

Wszystko przez to nagłośnienie... ogłuchnąć mogłem. Nie rozumiem, jak można rządzić takim kinem, bez pojęcia co ono robi. Cała ta masakra trwała 30 minut, dzielona w głupi sposób kolejnym chwaleniem kina Imax, tak jakbym już tam nie siedział, lub jakimiś wizualnymi sztuczkami, bo to przecież 3D!... po których przychodziły kolejne reklamy w 2D. Bez sensu. Nic nie widziałem, reklamy nie były przystosowane, boki były obcięte, z dołu świeciły lampy więc dolna część reklamy i tak była niewidoczna, do tego całość wyglądała jak rozpikselizowana. Efekt: oczy i uszy zmęczone w trzy minuty. Na samym filmie tego już nie było. Największy ekran w Europie, i dają reklamy przystosowane do najmniejszych sal w Kinotece. Przypominam, dałem za to 30 złotych.

Nie jestem wariatem, i nie będę krzyczeć, że to trzeba zakazać! Zmierzyć! Uregulować!, nie. Nie pomagajmy rządowi w dalszym udawaniu, że on coś robi poza utrudnianiem wszystkiego. Tu chodzi o brak przyzwoitości, o nieszanowanie klienta, a nie działanie wbrew prawu. Konkluzja? Przeczekajcie początek przed salą, lub zwyczajnie się spóźnijcie. Miejsca są numerowane, więc spokojnie. A jeśli nie pozwolą po takim czasie wejść - trudno, kino Imax upadnie z braku klientów.
A tak niewiele trzeba by zmienić. Ciszej, reklamy przystosowane do takiego ekranu, zawierające normalne 3D... choćby premier na BR wykorzystujących tę technologię, i reklamy jej samej.

Bo ja lubię reklamy, rozumiem ich znaczenie i sens. Chociaż ostatnio warto je oglądać tylko po to, by pośmiać się z ludzi, którzy zapłacili za ich produkcję, i wyrzucili tyle kasy w błoto. Lubię zwiastuny, szczególnie gdy idę na 3D i one też takie są. Ale to co zobaczyłem to był brak najzwyklejszej przyzwoitości.

2 komentarze:

  1. Gdy byłem na "Olimpie w ogniu" w scenie wypadku drogowego z prezydenckim autem, miałem taki moment, że chciałem wyjść z sali. To był początek filmu, ale myślałem, że mi rozwali uszy (a słuch to jedna z tych rzeczy, które się nie odnawiają, raz uszkodzony w pewnym stopniu, nigdy już nie będzie lepszy). Pisk i hałas był głośniejszy niż przy prawdziwym wypadku. A później jeszcze samolot przy pomocy jakiegoś działka robił masakrę w Waszyngtonie. Nie wiem, jak to zniosłem. Zacząłem się bać, normalnie bałem się tego hałasu. Kino akcji, a ja marzyłem, żeby gadali jak u Tarantino, żeby jak najmniej się działo, żeby tylko nie było pretekstu, aby uszkadzać mój słuch.

    Nieszanowanie klienta: przyszedłem do kina, to była "Noc przeznaczenia", którą wiem, że lubisz, czekam przy kasie aż mi wydrukuje bilet i dowiaduję się, że seans jednak odwołany, a w sali, w której miał lecieć mój film, siedzi szkolna wycieczka. Od razu też dodam, że przybyłem na premierę. Katowicki Helios.

    Następnego dnia nie mogłem znaleźć miejsca do parkowania i spóźniłem się 15 minut. I tak jeszcze w cholerę reklam obejrzałem. Zawsze jak się kończą reklamy patrzę na zegarek, ile minęło czasu od godziny rozpoczęcia seansu i wychodzi coś koło 25 minut. Najlepiej bilet kupować około 10 minut po rozpoczęciu seansu. Tak robię i nie ma problemów, a potrafi jeszcze czasem ktoś przyjść w środku filmu, więc raczej nie ma praktyki nie wpuszczania spóźnionych widzów na salę.

    Ja nie byłem w IMAX-ie, bo się spóźniłem (wycofali w repertuaru), a też za seans 3D zapłaciłem 30 zł (3 złote za okulary). Kiedyś były inne okulary, pewnie pamiętasz, i oddawało się je przy wyjściu, dziś możesz zabrać ze sobą, a następnym razem przy kasie mówisz, że nie chcesz okularów, bo masz swoje. Zresztą guzik ich tam obchodzi, czy masz, czy nie masz, nie chcesz okularów i kropka. Tak piszę, gdybyś nie wiedział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)

      Co do okularów, widziałem już różne. Na "Grawitacji" akurat dostałem takie, które musiałem oddać przy wyjściu. Bodaj na "Hugo" dostałem takie okulary, które mogłem zabrać do domu, tylko gdzie one są dzisiaj...

      Usuń