"Legit", serial autorstwa Jima Jefferiesa. Widzieliście jego wideo "Alcoholocaust"? Kończy je skecz dotyczący kolegi z dzieciństwa, który był chory na dystrofię mięśni. Ku zaskoczeniu wszystkich żyje nadal, ma ponad 30 lat, i gdy Jim go odwiedził, ten powiedział: "Nigdy nie byłem z kobietą. Zabierzesz mnie do prostytutki?", na co komik się oczywiście zgodził. Historia ponoć prawdziwa, ale liczy się fakt, że jest przekomiczna, i bardzo czarna. W końcu większość żartów dotyczy choroby i tego, że seks prawdopodobnie będzie zabójczy. Ten skecz trwa ponad 20 minut, w całości jest odegrany przez Jima, i posłużuł za materiał na pilota tego serialu.
Całość liczy póki co 13 odcinków, i jest to w sumie całościowa produkcja. Jim by stać się bardziej odpowiedzialnym człowiekiem, pozwala po wszystkim zamieszkać koledze na wózku (w serialu nazywa się Bill), razem z nim sprowadza się Steve, brat niepełnosprawnego, który niedawno rozwiódł się, a od czasu do czasu pojawia się Ramona, opiekunka Billa ze szpitala.
Jim gra samego siebie, ale to nie jest żadne reality, tylko postać. Tak jak w prawdziwym życiu, gra komika, pisze skecze, jest dupkiem i draniem, stara się zostać aktorem. Fabuła serialu jest nie tyle kontynuowana z odcinka na odcinek, bardziej kolejne epizody są pisane ze świadomością tego, co było wcześniej.
Spodobała mi się szeroka tematyka, i sporo momentów poważnych. Często Jim kurwi się na coś będąc między ludźmi, i bardzo rzadko śmieją się z nim od początku. Częściej biorą go za dupka, karzą mu się zamknąć, obrażają go. Nawet jak na koniec zaczną rozumieć, co ma na myśli, to i tak będzie to negatywne doświadczenie. A mina Jima jasno mówi - jest przyzwyczajony do takich dni. A potem idzie na scenę, opowiada jak było, i ludzie się śmieją.
Inny odcinek: nocą napadli ich włamywacze. Drastyczne momenty mają miejsce w retrospekcji, w teraźniejszości jest już rozprawa w sądzie. Cały odcinek kończy się pobudką Jima w środku nocy, po czym uspokaja swoją dziewczynę i idzie spać. "Jest dobrze, mam nowy 20-minutowy skecz i w ogóle". A ona: "Nie Jim, masz zespół stresu pourazowego". Taki mały akcent na koniec przekomicznego odcinka, a wystarczył.
Mój ulubiony epizod: "Bag Lady". Jim wyrywa z baru jakąś dziewczynę, prezenterkę w jakimś programie i żonę jakiegoś polityka. To co się dzieje następnego dnia poprostu powala. Powiem tylko, że pierwszy widok, który ona zobaczy po otworzeniu drzwi w pokoju Jima będzie Steve trzymający Billa i myjący mu dupę. A gdy ją zobaczą, wpadną w radochę, i zaczną opowiadać jej, jak lubią ją i jej program... 20 minut czystego śmiechu, cudowny odcinek. Bardzo dużo żartów, luzu, naturalizmu, pomysłowości, postaci się spełniają w swoich rolach i cały czas dzieje się coraz gorzej. Wszystko co najlepsze w całym serialu.
A co tam, lista moich ulubionych momentów sezonu pierwszego!
1) "Bad Lady" (1x09)
2) Jim kurwiący się w samolocie (1x04)
3) Rozmowa po imprezie, gdy matka znalazła Billa na chaju (1x02)
4) Bill rozmawia na sex-chacie, a tu nagle do pokoju wchodzi... (1x03)
5) Steve wariujący za kółkiem w stylu "Breaking Bad" (1x06)
Mimo wszystko nie oceniam "Legit" bardzo wysoko, i mam kilka typów, dlaczego tak mam. Po pierwsze: stan Billa jest lżejszy niż postaci w skeczu. Na scenie miał on pełny zanik mięśni, nie mógł nawet podnieść powiek. W serialu może nawet odwracać głowę, i w ogóle od szyi w górę jest w pełni animowany, że tak to określę. I to jeszcze nie było złe, ale z czasem traktowano jego postać coraz mniej poważnie, co naprawdę może przeszkadzać. Nie przez cały czas, tylko momentami. Ale w ostatnim odcinku on naprawdę powinien szczęśliwy, że w ogóle wciąż żyje.
Drugim poważniejszym minusem jest częste przekładanie skeczy scenicznych na warunki serialu, co zazwyczaj wychodziło słabo. Pierwszy odcinek wyszedł jeszcze jeszcze, rozpisano go na więcej postaci i w ogóle. Ale te wszystkie krótkie, jednominutowe skecze (np. o kobietach niepłacących w restauracjach) zostały zaadaptowane tak nieporadnie, że patrzeć nie mogłem, a co dopiero się śmiać. Normalna sceneria, dodano potrzebne postaci, ale one zazwyczaj mówią tylko "aha" lub "Jim, jesteś dupkiem", a właściwą treść skeczu i tak odwala w pojedynkę Jim. wszystko wali fałszem na kilometr, bo to dosłownie słowo w słowo skecz zerżnięty ze sceny.
Przez to odcinki zwykle są śmieszne tylko przez 75-80% trwania.;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz