poniedziałek, 10 lutego 2014

Nóż w wodzie (6/10)

Psychological Drama, 1962


Andrzej i Krytstyna to małżeństwo. Jadą nad jezioro, by na luksusowej łodzi spędzić cały dzień, a nazajutrz z rana wrócić do cywilizacji. Po drodze napatoczyli się na chłopaka łapiącego stopa, którego zamierzali tylko podwieźć, by w końcu zaproponować wspólny odpoczynek. Z bliżej nieokreślonych powodów. A tam zacznie się prawdziwa walka... to znaczy najpierw sobie posiedzą i popatrzą, jak woda płynie. Bo to dosyć monotonny film jest. Mało robią na tej łodzi, przez co to nie jest takie interesujące. Większość akcji skupia się na ostatnich 20 minutach.

Wcześniej jest budowanie atmosfery Mazur oraz powolne i subtelne konstruowanie relacji między bohaterami, którzy jednak nie są aż tak interesujący. Krystyna po pierwsze nie istnieje jako samodzielna postać (jedynie wespół z inną cokolwiek robi, jest reakcją nie źródłem), a po drugie jest nudna. Siedzi na łódce ze spuszczonym wzrokiem. Można się kłócić, że taki był plan na nią, jako niemą obserwatorkę męża, by wyszła wiarygodnie, ale to nie zmienia faktu, że jest nudna. Gdyby dano widzowi jakieś pojęcie o tym, jaka była kiedyś, i jak stała się taka obojętna, wtedy już było lepiej. Bez tego jest tylko anemiczką z kilkoma scenami na samym końcu.

A para męska... ich pojedynek opiera się w głównej mierze na ówczesnej różnicy poziomów w klasach społeczeństwa, młodego niewidzącego szans w starciu ze starymi, posiadających wszystko. Pierwszym wydaje się, że drudzy nie wiedzą o ich istnieniu, drudzy gardzą pierwszymi za pychę i podobne. A na końcu okazuje się, że obaj są tacy sami...

Gdyby było więcej pomysłów na fabułę, a te, które są lepiej, wykonano (wejście młodego na pokład, zwrot dramaturgiczny pod koniec, zakończenie), powstałby ciekawszy film. Ale chyba jego kręcenie było wystarczająco ciekawe, i gdzieś po drodze zapomniano o widzu. Wciąż jednak pozostaje dobrze wykonana robota, zważywszy na podjęte schematy.

Nieudana powtórka i obniżka oceny.
https://rateyourmusic.com/film/noz_w_wodzie/

3 komentarze:

  1. A ja to kupiłem i to bardzo kupiłem :) Co prawda oglądałem dawno, dawno temu, ale mam Nóż w wodzie w pamięci jako najlepszy film Polańskiego. I dla mnie w jego wykonaniu to budowanie napięcia w jednym miejscu z trzema aktorami to jest rzecz zrobiona tak niesamowicie dobrze, że nikomu już później nie udało się tego powtórzyć, ani komuś innemu (chociażby Moon z jednym aktorem), ani samemu Polańskiemu (Rzeź).

    Może gdybym go sobie teraz odświeżył nie byłoby już takich zachwytów, ale kurczę zrobiły wtedy na mnie wrażenie te aktorskie występy, Niemczyk wtedy urósł mi do rangi aktora-giganta, w ogóle ta rozgrywka między bohaterami bardzo mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Simon - wydaje mi się, że film nadal by Cie zachwycał.

    Ja odświeżam go co jakiś czas i ciągle daje się oszukać , ciągle przyciąga mnie do siebie.

    Z oceną nie zamierzam dyskutować. Jednak nie zgodzę się z akcją zaczynającą się w 20 minut przed końcem. Akcja która się tam "zaczyna" jest kompletnie nie interesująca - jest po prostu rozpuszczeniem momentem tuż po kulminacji, oczyszczeniem które musiało przyjść po tak długim budowaniu napięcia.

    Nóż w Wodzie, a raczej scenariusz do niego napisany został w trzy noce przez trzech mężczyzn zamkniętych w pokoju akademika, czy też mieszkania jednego z nich... (Polański, Skolimowski, Goldberg) Film miał w ogóle nie powstać jednak zrządzeniem losu...

    Legenda mówi, że scena otwierająca - Jazda samochodem, kręcona była bez użycia platformy do holowania pojazdu, której po prostu nie było... kamerzysta i dźwiękowiec przywiązani zostali do maski pojazdu. Dla wyrównania światła i wyeliminowaniu odbić na przednią szybę zarzucono brezent który uniemożliwiał Nimeczykowi widzenie drogi po której jechał.

    Legenda głosi również, że podczas jednego z bardziej niebezpiecznych zdjęć, kiedy to operator miał być przywiązany do masztu jedna z kamer wpadła do wody, podobno leży na dnie po dziś dzień.

    Potem też nie było ciekawie.

    Głos głównego bohatera podłożony został przez Romana Polańskiego, Głos Umeckiej zastąpiono głosem Anny Ciepielewskiej. W pierwszym wypadku, Polański myślał, że głos Malanowicza jest zbyt dojrzały, w drugim wypadku prawdopodobnie chodziło o akcent Umeckiej.
    Dowiedziałem się o tym dopiero z wywiadu ze Skolimowskim po drugim seansie... nadal z trudem wychwytuje pomyłki w dubbingu.

    Film nie oparł się też kontrowersji związanej z cenzurą, ostatecznie jednak udało się zrzucić wszystko na burżuazyjne rozpasanie dziennikarza sportowego. Podobno dzięki dyskusji jaką to wywołało udało się przemycić sceny negliżu...

    Te wszystkie drobnostki - wszystkie przeciwności z którymi musiała zmierzyć się ekipa... Ech.

    Kawał pięknego polskiego kina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie miałem na myśli - produkcja ciekawsza od oglądania. Trzeba o tym nakręcić film! :)

      Usuń