piątek, 7 czerwca 2013

ŻĄDZA BANKIERA (smutne)

Drama, 2012


Przerwę pisanie tylko o 1993 roku, bo skoro znajomemu udało się mnie wyciągnąć do kina, i to na premierę... Za darmo, więc można dać szansę, nawet nudnej opowieści o bankierze chcącym zarabiać pieniądze bez powodu, więc wplątuje się w ten świat "poważnych" interesów i dużych pieniędzy.

Costa-Gavras to uznany reżyser, jego "Z" zapisało się dosyć mocno w historii i ogólnie jest postrzegany jako jeden z ważniejszych twórców XX wieku. Dlatego tak trudno mi pisać, że to właśnie reżyseria jest najsłabszym elementem całości. Aktorzy dają radę - Gad Elmaleh w głównej roli utrzymuje calutki film na sobie tylko za pomocą grania głosem, bo twarz musiał mieć pokerową od początku do końca. Scenariusz spełnia warunki i nawet ma satysfakcjonujące zakończenie. Muzyka z jakiegoś powodu wzięta z "Mrocznego rycerza", tylko cichsza, ale też miejscami pasuje. Ale całość nie ma żadnego wyrazu, tonu, nastroju.




Wydaje się, że najbliżej można by to określić jako czarną komedię - ale do "czarna" jest za mało poważna i zbyt dziecinna. Korporacje chcą tylko po trupach zarabiać kasę i kombinują, by ktoś coś tracił gdy oni będą zarabiać, zresztą zarabia się dla samego faktu zarabiania, nerwy przy tym traci się bo czemu nie. To jeden z tych filmów w których pada zdanie "pieniądze są źródłem zła!" i nikt nie pyta o źródło pieniędzy... Bohater chce zarabiać, bo chce zarabiać, inni chcą go udupić, bo chcą go udupić, chce przelecieć jakąś modelkę bo chce ją przelecieć, ale ta cały czas naciąga go na grube kwoty, a on je jej daje, bo przecież nie wszedł w ten biznes by zarabiać, a nie czekał, jednak dlatego, ale to nie ważne, bo na końcu okazuje się, że bohater zmienił zdanie, bo myślał, że gra w "Bejbi blues", nie wiem. Taka biegunka złożona z błędnej filozofii, dziecinnego spojrzenia na świat mającego być chyba parodią poważnego biznesu i wysokiego tempa zdarzeń wokół intrygi, na którą nabrać się można było tylko w komiksie dla dzieci. Wróć - w komiksie byłoby wyjaśnione, czemu bohater się zmienił.

Z kolei film gatunkowo do "komedii" nie pasuje, bo żarty pojawiają się bardzo randomowo, jakby scenarzysta zaglądał na plan co drugi plan i wymyślał żart do obecnej sceny na poczekaniu. Pierwsze ujęcie: chłop zalicza glebę przy próbie wybicia piłki podczas gry w golfa. Śmieszne. Ale on ma rak jąder! Akward. Kilka razy w czasie seansu bohater zalicza fantazję, w których robi coś śmiesznego, typu: "Hm, ona zwalnia innych z uśmiechem na twarzy. Zwolnię ją i zobaczę, jaką będzie mieć minę". Jednak takie sceny są zapowiadane godzinę wcześniej odpowiednim dźwiękiem z jakiegoś powodu. I do niczego nie prowadzą. I nie wiadomo, dlaczego ktoś chcący tylko zarabiać pieniądze, nagle ma takie myśli.

Nudne, dłużące się i głupie kino. Smutne na dodatek, bo ludzie naprawdę widzą ten mechanizm w taki sposób.


4/10.
http://rateyourmusic.com/film/le_capital/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz