sobota, 6 października 2012

UPROWADZONA 2

Action & Thriller, 2012


Porwali mu córkę. Teraz zafundują mu kontynuację...

Pierwszą "Uprowadzoną" wspominam dobrze. Ojciec ratujący córkę z rąk porywaczy, którzy chcą ją sprzedać - bardzo łatwo się w czuć w taką postać, przez którą całość wydawała więc niemal kameralna. Żadnego ratowania świata lub walki z tajnymi organizacjami. Tylko jeden człowiek chcący uratować najbliższą sobie osobę, przed którym nie ma rzeczy niemożliwych. Film wciągał, osiągnął względny sukces... ale druga część? Nie liczyłem w ogóle, że taka powstanie. A gdy z okazji Filmweb Offline pierwszy raz dowiedziałem się, że taki film istnieje... spodziewałem się równie solidnego filmu, muszę przyznać. Pierwsza część była w końcu dosyć schematycznym kinem, jedynie solidnie wykonanym. Czemu miałoby się nie udać drugi raz Szczególnie, że na liście płac zmienił się jedynie reżyser?

Pierwszego zawodu doświadczyłem, gdy w końcu poznałem pomysł na cały film. Widzicie, reżyser poprosił ładnie ojca jednego z zabitych w poprzedniej części, by zapragnął się zemścić na tym, kto odebrał mu syna. I jednocześnie by nie obchodziło go, co syn za życia robił. Trzeba go pomścić i już. Reżyser poprosił, a takiemu trudno odmówić, prawda?
Jednym słowem, wyobraźcie sobie takiego kapryśnego przedszkolaka krzyczącego "Ja chcę, ja chcę!", ale mającego tak na oko z 60 lat. Będziecie mieć główny czarny charakter w filmie. Słabo? Słabo.

Na słabym pomyśle lista minusów dopiero się zaczyna. Film roi się o pomyłek i poronionych pomysłów. Dla przykładu, główny bohater jest teraz pedantem i umie zapamiętywać trasę przejazdu z opaską na oczach, niczym Holmes w filmach Ritchiego. Dlaczego? Nie wiem. Nabrał też irytującego nawyku z tragicznych filmów akcji, w których wszyscy cały czas krzyczą "Odbierz!" lub "Gazu!". Problem w tym, że w tamtych filmach jest przynajmniej kilka postaci które tak krzyczą, w "Uprowadzonej 2" on jest sam jeden... musi więc w pojedynkę wypełnić normę. To jest tak irytujące jak na to brzmi.
W tym filmie porywacze są na tyle uprzejmi, że nie tylko porozumiewają się wyłącznie po angielsku, ale nawet pozwolą bohaterowi najpierw zadzwonić do córki i poinformować ją, że się jest porywanym, a dopiero potem go spiorą. Sama córka też sporo zaprezentuje... w jeździe samochodem. Szkoda tylko, że przez pierwsze 15 minut reżyser opowiada widzowi, jak to ona jeździć nie potrafi, nie zdała kilka razy na prawo jazdy i ojciec jej pomaga. Po co? By widz był znudzony już po kilku pierwszych minutach filmu.

Bo jeśli chodzi o akcję to nie ma jej tu za wiele. Kilka wolnych, chłodnych bijatyk na pięści, jakiś pościg, potem jeszcze jedna bijatyka i film się kończy. Nie jest zbyt ekscytujący. Jest sporo słabych dialogów, wypełniaczy, scen w których jedna osoba zarzeka się, że nie podoła, ale pięć minut krzyczenia na nią przekona ją, że jednak warto spróbować (zgadnijcie, którą ze stron będzie Liam Neeson). Jakby co, ja nie żartowałem z tymi pięcioma minutami. Z zegarkiem w ręku, zaręczam.

Wszystko w tym filmie zostało obrócone w banał. Akcja, historia, motywacje czarnego charakteru, nawet relacje między rodziną bohatera lub kwestia uwolnienia się z kajdanek. Zero emocji. W sumie to się nudziłem.


3/10

http://rateyourmusic.com/film/taken_2/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz