Od "Neon Genesis Evangelion" minęło tyle czasu, że data w kalendarzu dobiegła do futurystycznych lat w trakcie których działa się akcja serialu - tak więc można spróbować zrobić coś podobnego jeszcze raz. Co tam jest teraz popularne... "Jak wytrenować smoka"? "Gra o tron"? Dobra, dorzucamy coś z tego. Będzie dobrze.
Uniwersum "Attack on Titan" to przede wszystkim grube i niebotycznie wysokie mury, w których żyje ludzkość, bo za nimi jest już świat Tytanów. Olbrzymich jednostek, które 1000 lat temu zaatakowały i tylko mur je powstrzymał, ale nigdy nie udało się ich pokonać. Teraz znowu atakują. Człowieczeństwo jest na granicy wymarcia. Główny bohater widząc strach w oczach innych potępia ich za tchórzostwo, i obiecuje, że dołączy do wojowników polujących na Tytanów. I zabije wszystkich, do ostatniego.
Początek jest najlepszy - wtedy widz poznaje bohaterów gdy jeszcze byli nastolatkami, by na przestrzeni następnych odcinków dorośli parę lat. Pojawienie się Tytana jest piorunujących doświadczeniem, nie tylko ze względu na przerażający wygląd ale i fakt, że na starcie widzowi mówi się wszystko ale zarówno nic. Niby proste: atakują, my bronimy - ale czemu Tytani wygląda jak gigantyczni ludzie, obdarci ze skór oraz bez mózgu? Czemu zazwyczaj mają wyraz twarzy godny dziecka? Co było wcześniej w tym uniwersum? Skąd się wzięli?
Akcja wygląda niesamowicie, i po 25 odcinkach nie nudzi. Główna zasługa leży po stronie narzędzia których wojownicy dysponują przy walce oraz podczas poruszania się po terenie, również miejskim. Są to haki które wystrzeliwują im z wyrzutni koło kolan, jednocześnie mogą opychać się gazem - i twórcy skorzystali z każdej możliwości jaką to im dało. Bohaterowie dysponują olbrzymią mobilnością oraz precyzją przy poruszaniu się. Każda walka jest niebezpiecznie dynamiczna i szczegółowa w stopniu niepozwalających wręcz w to uwierzyć.
Bardzo spodobała mi się głębia psychologiczna, to jak każdy wariuje w obliczu niepokonalnego zagrożenia. Przestają szybko widzieć sens życia, sens walki, poddają się w środku własnego umysłu. Czują się mali, nieznaczący, są wściekli na siebie za to, tylko pogarszając tym sytuację. Ci, którzy winni bronić, stoją i robią w portki ze strachu, wolą uciekać. Ale gdzie? Po co? Co ma teraz jakikolwiek sens? Tutaj widać najsilniej, skąd wziąłem porównanie do "NGE". Pozostałe wzięły się z "uczenia" o Tytanach, na co reagują i jakie są ich słabe strony - jak w "How to Train Your Dragon". To o "Grze o tron" nie jest moje, ale ludziom się kojarzy, bo mnóstwo ludzi tu umiera. Bezimiennych, o których nie pamiętałem nawet gdy żyli, ale co tam. Z jednym wyjątkiem.
A potem mija mniej więcej 10 odcinek i miałem dosyć, dalej zmuszałem się by oglądać. Monologi wewnętrzne zaczęły irytować, gdy każda postać w każdym odcinku miała dokładnie te same przemyślenia, i... miałem dosyć. Bohaterowie zaczęli wkurzać, kiedy przez połowę odcinka stoją i gapią się na coś, co w czasie rzeczywistym trwa dwie sekundy. Raz na jakiś czas można z tej sztuczki skorzystać, ale nie gdy oznacza to kolejne "Sucker Punch". Wiecie, Tytan ich widzi, zaraz uderzy a ci się gapią i płaczą w duchu, że nie potrafią się ruszyć, bo blablablablabla. Gorsi są tylko ci, co stoją obok głównej akcji i zamiast ruszyć na ratunek to besztają się w myślach, że są słabi, i pytają, dlaczego nie mogą się ruszyć... znowu: na początku było to super, ale gdy zobaczyłem sto odcinków pod rząd składających się wyłącznie z tego typu scen to... miałem dość.
Najgorsze jednak, że większość fabuły przypadła na pierwszą trzecią całego sezonu. Wcześniej były fillery (świetny zwrot akcji w epizodzie siódmym, który ja i reszta świata rozgryzłem od razu, a bohaterowie myślą nad nim trzy odcinki), ale potem zaczęli z tym przeginać. Akcja w lesie mogła się skończyć na jednym, góra dwóch epizodach, a ciągnęła się z sześć. Szału można dostać. Do tego nie mam wiele ochoty oglądać tego dalej, bo w sumie mogę zgadnąć genezę Tytanów. Wystarczyło mi usłyszeć w pewnej retrospekcji opis dawnego świata, sprzed Tytanów, w którym były oceany pełne soli. A taki kierunek zupełnie mi nie odpowiada.
Animacja do końca trzyma niewiarygodny poziom. I ogólnie podoba mi się promocja głównej idei walki za wszelką cenę, bez oglądania się na innych. Tyleż to szczytne co głupie, ale może nabierze to mądrości w kolejnych sezonach.
6/10.
Faktycznie, podbijanie dramaturgii tymi ich płaczami jest irytujące. Co chwilę ktoś nie chce walczyć i umierać, by za kilka sekund po usłyszeniu opieprzu ruszać na Tytanów. Oby w filmie live-action nie było tych wątpliwości i rozterek moralnych wygłaszanych z krzykiem.
OdpowiedzUsuńA sposób walki jest fajny, ale jest też trochę "zrzynką" ze Spider-Men'a, który liny ma po prostu "pajęcze".
Live-acction nie będzie mieć czasu na takie pierdoły :>
OdpowiedzUsuńZrzynka tylko troszeczkę. Nazwałbym to "inspiracją"