piątek, 22 maja 2015

Odwiedziłem Netflixa. Zostanę tu na dłużej.

Status tej usługi jest już chyba ustalony, działa w końcu od 1997 roku, kiedy to była wypożyczalnią. I wciąż nią jest zresztą, ale obecnie jej podstawową usługą jest streamowanie kinematografii. Ponoć jest idealna do seriali, w filmach nie ma co wybierać, a dzięki wygodnemu interface'owi aż chce się korzystać. Z mojej perspektywy wygląda to trochę inaczej.





Seriale

Podstawa, w końcu wszystko zaczęło się od "DareDevila". A skoro już tam jestem, to szukam tego, co obecnie zacząłem oglądać i planuję skończyć: "BattleStar Gallactica", "Shield", "Mad Men". Był tylko ten ostatni (do połowy 7 sezonu włącznie). "Shield" w wypożyczalni za 8€ na miesiąc (całość). "BattleStar Gallactica" jedynie w oryginalnej wersji z 1978 roku.

To inne podstawy, czyli moje ulubione seriale. "Babylon 5" i "Lost". To drugie było. A jak się okazało, tego pierwszego nigdzie nie obejrzę legalnie, najwyżej kupię całość na Amazon za 15$.

Pierwsze wrażenie było więc zniechęcające i myślałem, że po miesiącu pójdę do domu. Na szczęście szukałem dalej, dlatego na liście do obejrzenia wylądowało: "Louie", "Peep Show", "Archer", "Twilight Zone" (oryginał), "Arrow", "Attack on Titans", obie wersje "Fullmetal Alchemist", "Fairy Tail", "SeaQuest DSV", "Doctor Who" (2005), "Quantum Leap", "Rectify", "Earth 2", "M.A.S.H.", oraz dokumenty Kena Burnesa i produkcje Netflixa, czyli "Peaky Blinders" i "House of Cards" do którego zrobię już to drugie podejście.

Mało? Mało. Za mało! Dlatego zacząłem oglądać też te produkcje, których koniecznie nie chciałem oglądać, ale skoro są... "The Killing", "Scandal", "Friday Night Lights", "Person Unknow", "Top of the Lake", "Luther", "Awake" (tak, rozumiem ironię), "Parks and Recreations", "Andy Griffith Show", "Cheers", "Star Trek: Deep Space Nine" (czyli serial zbudowany z ukradzionego pomysłu na oryginalne "Babylon 5"). I oczywiście powtórki: "Scrubs", "Breaking Bad", "Death Note", "MacGyver", "Poirot" albo "Knight Rider". Kto jest stary ze mną?!

Seriale są z całą pewnością mocną stroną tego serwisu. Szczególnie byłem zaskoczony ile tu klasyków w stylu "The Monsters" z lat 60'tych. Nie mają wszystkiego, ale co z tego?





Filmy

W sumie więcej właśnie filmów tu obejrzałem do tej pory niż seriali. Przynajmniej tak mi się wydaje.

Przede wszystkim, rzuciłem okiem na filmy zbyt słabe by warto je było ściągnąć, takie jak "World War Z", które miało zachęcający zwiastun i w sumie chciałem je kiedyś obejrzeć. Lubię takie nagromadzenia dramatyzmu i wydarzeń, jakie zaprezentowali w zwiastunie. Tylko nikt mnie nie ostrzegł, że ten film nie ma fabuły i bohaterów, to po prostu przeciąganie widza przez schematy gatunku. "Dobra, wiesz, że oglądasz film o zombie, bo... widziałeś trailer, więc... no, wiesz co i jak. Tu są scenki typowe dla tego typu filmów. Nie bardzo chce się nam je jakoś łączyć w coś, ale... patrz, Brad Pitt. Jego rozpoznajesz, prawda? To już jakiś start"

I co jest z nienawiścią do kobiet w tym filmie? Wynika z niego, że faceci by sobie poradzili bez problemu nawet podczas tak masywnej epidemii zombie, gdyby tylko te kobiety umiały siedzieć prosto w fotelu samochodowym. Albo nie dzwonić, gdy facet jest akurat na ultra-ryzykownej misji wymagającej absolutnej ciszy. Albo nie śpiewać by było cię słychać z księżyca, gdy 100 metrów dalej jest armia zarażonych, a wiadomo, że hałas je przyciąga...

Musiałem to z siebie wyrzucić, ale tak: Netflix jest kopalnią słabych filmów, zarówno tych wysokobudżetowych jak "Olimpus has Fallen", jak i tych gniotów-gniotów, w stylu "Fred: The Movie", "Crossroads", "Left Behind". Czekam na "Lone Ranger". Doliczyć trzeba też filmy, które ponoć są dobre, ale jakoś nie miałem ochoty "ryzykować", ale skoro są za darmo, to rzucę okiem na "Snowpiercera", remake "Robocopa", "Goodbye to Language" i wiele innych.

Najważniejsze są jednak filmy, które chcę oglądać, i tu byłem niewypowiedzianie zaskoczony! Nie wiem, gdzie zacząć wymieniać. Od niemych filmów, w tym całego "Fantomasa" z 1913 roku? Zbioru niemych filmów Ernsta Lubitscha sprzed 1925? Klasyków? Kina zagranicznego? Polskiego kina, z "Idą" i "Korczakiem" na przedzie? "Blue Rain"? "Cashback"? "Room 237"? Trwającego ponad 6 godzin włoskiego "The Best of Youth"?! W tym momencie byłem kupiony, i gotów jestem wpisywać tam każdy z ponad 1000 filmów który bym chciał obejrzeć, bo - cholera! - może tam naprawdę być! Nie ma "Obywatela Kane'a", ale jest "Proces" Wellesa. Nie ma "Stalkera", ale jest "Ofiarowanie". Jest "Clerks" ale drugiej części nie.

Napisałbym parę słów o tym, ile powtórek jeszcze planuję wykonać ("Cinema Paradiso"! "Fargo"! "Blues Brothers"!) ale istotniejsze jest ta uwaga: pozycje wygasają. Nie wiem, czy wszystkie to czeka, ale przez ten miesiąc korzystanie z trzy musiałem obejrzeć poza kolejką, by zdążyć. Ale deadline jest podany z wyprzedzeniem, więc nie ma pośpiechu. I to była tylko garść na tle gigantycznej ilości pozycji, które mam tam na liście do obejrzenia. Pewne jest też, że co jakiś czas dodawane są kolejne.




Minusy, błędy, rzeczy które przeszkadzają.

Sporo rzeczy można tam naprawić, by było wygodniej.


- znajdujesz tytuł i chcesz zobaczyć np. opinie innych użytkowników na jego temat? Gówno, klikasz i już go oglądasz. Żeby wejść na jego stronę trzeba zawiesić kursor nad tytułem, poczekać kilka sekund, pojawi się okienko obok i klikasz to okienko, by wejść na stronę filmu.

- system oceniania jest 5 stopniowy, więc olbrzymią ilość filmów oceniam na 4/5, podczas gdy większość z nich to tak naprawdę 7/10. I tak "DareDevil" jest równy "There Will Be Blood". Męczy mnie to. Brak również rankingów społeczności na podstawie tych ocen, można jedynie sortować według nich katalog.

- Nie chcesz oglądać natychmiast, ale chcesz pamiętać? Zapisujesz na ramieniu tytuł niezmywalnym markerem, albo dodajesz na listę. Wygodne, ale jest jedynie jedna lista do wszystkiego. Nie ma podziału na nic. Najwyżej zrób drugie podkonto w obrębie tego, które masz, i tam twórz oddzielną playlistę. Albo pozostaje ci przesuwanie pozycji w pierwszej kolejce, by dzieliły się na grupy. Ja tak zrobiłem, i wygląda to następująco: do 25 numeru są seriale, które chcę oglądać. Do 55 filmy, które chcę obejrzeć. Do 69 filmy, które mogę obejrzeć. Do 93 seriale, które mogę obejrzeć. Do 104 powtórki, które chcę wykonać. Do 119 powtórki, które mogę ewentualnie kiedyś tam zrobić. 126 - seriale, które chcę kontynuować. 133 - te mogę ewentualnie kontynuować.

- Ilekroć dodasz nową pozycję do listy, to ląduje ona na samym początku. Na głównej stronie. Masz ładnie ustawioną kolejkę, co tam będziesz oglądać po kolei? Pierdol się. A że nie ma dnia, bym czegoś tam nie dodał (160 pozycji i rośnie), zrobiłem listę i potem wpisuję numer, pod którym tytuł ma się znaleźć. Oczywiście teraz te cyfry już od dawna się nie zgadzają, ale wytrzymam. Grunt, że mam początek w porządku.

- na głównej stronie poza ową kolejką są jeszcze banery w stylu: "Teraz trendy na Netflixie jest to", "Produkcje Netflixa", "Popularne na Netflixie jest teraz to" albo "Wybrane dla Garreta". Są też dziesiątki innych w rodzaju: "Lubisz Garsonierę, więc sprawdź również te tytuły". I to zaczyna się już od wystawienia jakiemuś filmowi 3/5. "Lubisz film, któremu dałeś 5/10? Oto podobne, sprawdź je!". Problemem jednak jest to, że nie da się ich sobie ustawić, o wywaleniu nie wspominając. Bardzo interesuje mnie tylko jedna zakładka: "Recently added". A ona za każdym razem jest gdzie indziej, a czasem ma nawet inną nazwą. Ostatnio zauważyłem u góry stronę "New Arrivals", jednak nie jest to prosta lista nowości, tylko coś w rodzaju "Ostatnio w gatunku akcja dodano następujące tytuły". Mało praktyczne.

- czasem natknę się na jakąś literówkę w napisach albo na serial, który nie jest w całości. Znaczy, tylko jeden taki był do tej pory, tzn. "Fullmetal Alchemist: Brotherhood". Nie zobaczyłem finałowej walki :(

- ...a podczas paru ostatnich dni nie widzę na głównej stronie tego, co ostatnio oglądałem (pierwszy screenshot i górny lewy róg). Do tej pory było to wyszczególnione, dzięki czemu mogłem po powrocie od razu kontynuować oglądanie. Teraz, jeśli widziałem coś z dalszego miejsca na liście, muszę ją przewijać. Dziwny "ficzer", mający zachęcić do... nie wiem, nie oglądania dalej przerwanych produkcji? A może mam oglądać w całości?

- A często nawet nie widzę tej listy, muszę do niej przejść do innej - poniższej - strony. Wygląda to mniej zachęcająco niż pierwszy screenshot.





Ekhem, to teraz może kilka nieoczywistych zalet?

Powyższe wymienianie wad trochę mogło przekształcić obraz całości.

- filmy ładują się bardzo szybko, interface podczas oglądania jest bardzo wygodny a zapytanie o włączenie kolejnego odcinka już na początku napisów końcowych

- napisy w większości są dynamiczne, tzn. nie trzymają się jedynie środka dolnej części ekranu.

- anime można obejrzeć po japońsku

- przeglądanie katalogu jest uzależniające

- można przerwać oglądanie, włączyć coś innego, a potem wrócić do tego co było wcześniej, i Netflix pamięta gdzie skończyłeś bez pomyłki.

- Zero reklam! Dosłownie. Płacę abonament i to wszystko, czego ode mnie pragną. Bym został tam, oglądał co tylko zechcę.

- Zero spamu. Przez ten miesiąc na mojego maila przyszły tylko 3 wiadomości od nich. Jedna poinformowała, że dodano 7 sezon "Sons of Anarchy" (ponieważ go wcześniej oceniłem). Druga, że niedługo dodadzą do oglądania parę filmów, i czy chcę je dodać do swojej listy już teraz by pojawiły się na niej od razu po aktualizacji. Trzecia, że za dwa dni upływa mi darmowy miesiąc i mają nadzieję, że wciąż u nich będę. Podpisane: "Twoi przyjaciele z Netflixa".

 #Netflix
Nie klikaj.


Skutki uboczne

Czasem parę innych stron nie chce działać gdy mam zmienione IP, a konkretnie jedna. Na innej miałem problem z logowaniem, ale tak to właściwie bez różnicy było, czy zostawiałem to włączone w przeglądarce czy też nie. Jedynie Steam uruchamia się po angielsku, i pod zmienionym IP częściej wrzuca mnie do dzieci z amerykańskim akcentem, gdy gram w Counter Strike;a.

Warto wspomnieć tylko o reklamach. Jeśli oglądacie na bieżąco filmiki Nostalgia Critica to kojarzycie zapewne przerwy w środku. Na polskim IP nic tam nie ma, ale na zagranicznym włączała się wtedy reklama.

To samo z YouTubem. Zamiast banerów przed oglądaniem byłem częstowany reklamówkami z USA, trwającymi po 15 i 30 sekund. Większość oczywiście wyłączałem po 5 sekundach, gdy tylko była taka możliwość ALE! - jakość tych reklam!

Powiem tak: gdy włączyłem niedawno TVP1 by zobaczyć "C.K. Dezerterzy" podczas długiego weekendu, pierwsze co zobaczyłem to reklama nie jestem pewny, czego. Znaczy, wyglądało to tak, że jakaś baba z off-u opisuje faceta: "Jacy ci mężczyźni biedni, spoceni i zmęczeni". A potem: "Na szczęście my - kobiety! - mamy dezodoranty!". Blablabla, a na końcu: "Są też w wersji dla mężczyzn!".  Nawet nie wiem, gdzie zacząć wymienia problemy z tą reklamą, ale jeśli polskie kobiety faktycznie są tak słabe na umyśle jak przedstawia to ta reklama, i trzeba takiej promocji by zachęcić je do wydania pieniędzy to... to wujek z "Darmozjada polskiego" miał rację. Niedługo zostaniemy bez dupy.

A amerykańskie reklamy są konkretne, pozytywne i wiadomo, co chciały powiedzieć. Wypełnione są atrakcjami: kolorami, widokami, choreografią, albo chociaż zdjęciami. A raz na jakiś czas pojawi się Neil Patrick Harris zachęcający do wypicia piwa słowami: "Jeśli ci się nie spodoba, to zwrócimy ci pieniądze" by po namyśle dodać: "Nie ja. Ktoś z Heinekena to zrobi". Nawet taki banał jest poza zasięgiem polskich reklamodawców.

Nie wspominając już, że ostatnio kilka razy pod rząd obejrzałem TĘ SAMĄ reklamę Komorowskiego. Powyższe standardy zachowane. Jedyna reklama wyborcza jaką mi w Internecie wciśnięto.

To już wiadomo, czemu takie niefajne jest zmienianie IP.



...A jak wygląda sprawa z Hulu? 

Po zmianie IP na USA mogłem przeglądać katalog i nawet znalazłem całe "Shield" za darmo (!), ale przy próbie oglądania strona już wiedziała, że "włamuję się" ze zmienionego IP, więc nie pozwoliła mi na to. Ech. Trzeba z tym bardziej kombinować, a nie mam do tego motywacji. 189 pozycji w kolejce i rośnie.


Wracam do oglądania

A od was nie chcę słuchać, że "Gdyby było w Polsce to byśmy oglądali". Jak znasz angielski, masz kartę kredytową oraz umiesz zresetować komputer, to jesteś w stanie oglądać Netflixa. Albo Holu. Albo Mubi. Trochę tego jest.

A na koniec ściągnęli mi z konta niecałe 37 złotych. Jak to w ogóle jest możliwe? Za dostęp do całej muzyki i kina, jaki potrzebuję, płacę prawie 60 złotych miesięcznie. Kurczę, jestem bogaty.

8 komentarzy:

  1. Nie odniosę się do Netflixa, bo nie korzystam. Chyba trochę z tego względu, że to co chcę oglądać to już mam. Mogę się za to odnieść do zdjęcia na instagramie. Wydaje mi się, że widzę tam swoją stronę w zakładce (jako pierwszą!:).

    OdpowiedzUsuń
  2. A wiesz, że ostatnio na Netflixie oglądam to, czego nie chce, bo dopiero tam o tym usłyszałem? :-)

    I tak. Twoja stara notka, której wciąż nie skończyłem czytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Filmy oglądaj i recenzuj a nie mie tu o jakiś netfixach piszesz

    OdpowiedzUsuń
  4. Przecież obejrzałem "Heartlands" i poleciłem tobie, a ty nawet nie odpisałaś buraku. W co ty grasz, Andrzej? :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. No rzeczywiście. W końcówce zeszłego tygodnia nie ogarniałem świata i nie zauważyłem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zamień Fairy Tail na Hunter x Hunter. Czołówka shounenów!

    OdpowiedzUsuń
  7. Em, niech pan precyzuje następnym razem o który tytuł chodzi, bo tego wyskoczyło mnóstwo po wpisaniu w wyszukiwarkę. Na Netflixie jest serial z 2011-13.


    Po drugie, nie mam ochoty na tasiemce :) "Fairy Tail" obejrzałem tylko 10 epizodów i wystarczy.

    OdpowiedzUsuń
  8. http://myanimelist.net/anime/11061/Hunter_x_Hunter_(2011)
    Może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń