piątek, 19 września 2014

(felieton) Reżyseria "Lost" oraz stylistyka "Awake"

Na mojej liście "prezentów, które chciałbym dostać, ale zapewne i tak sam sobie je kupię" jest "Lost" w wersji BR. Jest dosyć daleko, bo najpierw trzeba mieć telewizor, który to wykorzysta, głośniki, fotele... mieszkanie... Ale jest. Od jakiegoś czasu nie tylko ze względu na moje uczucie dla tej produkcji albo lepszą jakość techniczną. Również dla dodatkowej zawartości, która jest kozacka. Nagrania z przesłuchań, fotograficzne wspomnienia Matthew Foxa, niewykorzystane retrospekcje... Dla człowieka jak ja - marzenie.

Jeden z dodatków nazywa się "Flashback & Mythologic", w którym m.in. J.J. Abrams wyjaśnia, skąd się wzięła idea retrospekcji zajmujących połowę każdego odcinka. Jednym powodem było to, że nie szło wypełnić godziny ekranowej tylko opowieścią z Wyspy. Drugim - miłość do "Twilight Zone". Produkcji z lat 60'tych, w której każdy epizod był w stylu dowolnym. To mógł być kryminał, sci-fi, z duchami, western - liczyło się tylko to, by w każdym odcinku widz odwiedził tytułową strefę mroku. I na to pozwoliły twórcom retrospekcje w "Lost". Mogli wymyślać bez żadnych granic, co tylko im przyjdzie do głowy i wyda się na tyle fajne,by dać do serialu.


Najistotniejszy jest wywiad z Jackiem Benderem, głównym reżyserem "Lost", który opowiadał, jak to myślano nad tym, jak przedstawić flashbacki, różnicę w czasie i miejscu. Nie chciano żadnych filtrów czarno-białych, żadnych wyraźnych przejść. Bez pójścia na łatwiznę. Wymyślono kilka rzeczy - po pierwsze, usunięto z retrospekcji kolor niebieski oraz zielony, jeśli było to możliwe. Praca kamery miała być stała, podczas gdy na Wyspie jest cały czas w ruchu (coś, co wyszło naturalnie w pilocie). W przeszłości otaczano również bohaterów rzeczami, których nie mają na Wyspie. Posłużono się w ramach przykładu sceną, w której Locke gra w pracy w grę strategiczną. Początkowo rozgrywała się ona w mieszkaniu tej postaci, ale przeniesiono ją do wieżowca, w którym jego szef mógł przyjść i wziąć sobie napój z automatu. Wiele detali, które działają w zasadzie na poziomie podświadomości. Nie zwraca się na nie uwagi, trudno je pochwalić lub wychwycić, bo są... tak naturalne. A robotę robią konkretną.

O dziwo, była to jedna z tych wspaniałych rzeczy, o których od razu nie pomyślałem: MUSZE TO MIEĆ W MOIM SERIALU. Nie, zamiast tego: "Wow! Teraz wiem wszystko o reżyserii!" Dziś bym się poprawił, i stwierdził, że odbyłem pierwszą lekcję... Może dwie. Ale po kilku tygodniach znalazłem zastosowanie dla tej wiedzy przy kolejnym kreślenie "Awake". Nie zamierzałem tego, do tej pory trzymałem się naturalizmu... i to się zmieniło.

Pierwsza kwestia to wnętrza. Całą główna linia fabularna mojego serialu rozgrywa się w zamkniętej przestrzeni, z której bohaterowie starają się wyjść. Nie ma tu widoku na zewnątrz, nie wiadomo jak ono wygląda, kiedy jest dzień a kiedy noc. Dlatego w retrospekcjach chcę unikać wnętrz. Celuję teraz w otwarte tereny, kręcenie z zewnątrz, zaglądanie przez okno. Nawet jeśli już akcja będzie się toczyć w jakimś pokoju, zawsze w tle ma być otwarte okno lub szyberdach, za którym widać niebo, monitor komputera na którym widać ikonkę podłączenia do Internetu, otwarte drzwi do pokoju w którym bawi się dziecko. Jest coś tam dalej, można tam przejść, droga jest wolna.

Coś podobnego zrobił Hitchcock w "Psychozie". Tam zawsze są jakieś otwarte drzwi gdzieś w tle, mówiące: "Jest więcej niż dostrzegasz", drugie dno w psychice.

Druga kwestia to światło. W teraźniejszości moi bohaterowie muszą o nie walczyć, jest dla nich warunkiem jakiegokolwiek komfortu psychicznego. Nawet jeśli zapalą gdzieś światło na stałe, będzie ono migać, by pamiętali, jak niepewne ono jest. Nie zależy mi na jump-scare'ach. Wciąż będą korzystać z pochodni, które kiedyś się przecież skończą, i nie dają wiele wiedzy. W retrospekcjach, światło ma być czymś naturalnym. Jeśli postać wchodzi do pomieszczenia, światło jest już tam zapalone, ona nic z tym nie robi. Nie myśli o tym, przyjmuje to jako coś stałego, jak powietrze. Poza tym, większość scen mam zamiar umieścić za dnia. Zawsze też wiadomo, jaka pora dnia jest. To ogromna różnica.

Z kolorami nic nie planuję. Nawet nie wiem, czy to co robię podpada pod funkcję scenarzysty... ale jest w tym coś pozytywnego. Dobrze mi mieć świadomość, że moja produkcja ma własny "styl".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz