środa, 10 września 2014

(serial) Na południe od Brazos

Western, 1989


Chyba pierwszy raz stykam się z czystą opowieścią umieszczoną w kostiumie dzikiego zachodu. Było już artystyczne spojrzenie Sergio Leone, było mroczne "Bez przebaczenia", były przygody, były te dotyczące rewolucji meksykańskiej, były różne dramaty w których nie ma tylko "dobrych i złych", były te w których szeryf miał białe ząbki i chodził w jasnym kapeluszu... ale nigdy nie zobaczyłem czystego westernu. Przynajmniej mam takie wrażenie. "Lonesome Dove" to opowieść o życiu, jakie się toczyło w tamtych czasach. Jego trudach, urokach, smutkach, gorzkich myślach i... kurde, wszystkim. Postaci i wątków tu bezliku: zaczyna się od dwójki starszych mężczyzn, których legenda opuściła: Woodrow F Call oraz Augustus McCrae. Byli sławnymi szeryfami, dziś siedzą zapomniani gdzieś w miasteczku, o którym nikt nawet teraz nie pamięta. I kopię studnię, zajmują się ranczem... Odwiedza ich stary znajomy - Jake Spoon. Proponuje interes życia, czyli spęd bydła na północ, gdzie ponoć jest jak w niebie. Idealne warunki do życia. Nic nie trzyma żadnego z nich tutaj, więc przystają. W innym miejscu Ameryki okazuje się jednak, że pewna kobieta chce głowy Spoona. Zmusza szeryfa, by ten wbrew pozostałym świadkom, zeznających niewinność Jake'a, odbył tę długą podróż i złapał naszego trzeciego bohatera. I tym samym staje się on czwartą główną postacią, bo wyrusza w podróż z synem. A gdy to się stanie, jego żona wyjedzie też, tylko w innym kierunku. Ponoć za innym facetem. Zastępca szeryfa pojedzie do szefa, by mu o tym powiedzieć. A następne odcinki tylko dokładają kolejne wątki i postaci.

4 odcinki po 93 minuty



Cały czas byłem zaskakiwany scenami, których do tej pory nie widziałem. Choćby wieńczące pierwszą część przejście przez rzekę z końmi, krowami, świniami... Tematem jest tu właśnie pokazanie ciężkiego życia w tamtych czasach, tamtych warunkach, od których nie było ucieczki, bo i czas był tu wrogiem. Nie ginęło się tam tylko z honorem, w pojedynkach i strzelaninach. Część bohaterów usycha za życia, inni próbują z tym walczyć. Twórcy wiedzieli, jak pokazać mi różnicę. Młody chłopak płaczący, że zapewne nie odwiedzi już matki, bo zostawił ją w Irlandii. Dziewczyna, dla której marzeniem jest dostać się do San Francisco. Takie detale, jak spanie na ziemi, mróz, pogoda stwarzająca problemy raz za razem. Inny świat.

Buduje to obraz opowieści przygnębiającej, wręcz beznadziejnej. Ale robi to dobrze - nie ma tu szans na drugą szansę, już pierwsza zwykle jest ogromnym darem losu. Widz dociera z bohaterami do miejsca, gdzie nie ma szczęścia, chwały, trudno wymienić coś, co ma jakąś wartość. Czegoś, co na starość by świadczyło o godnym życiu, które je poprzedziło. Wszystko tu przemija, zostaje zapomniane, pogrzebane. Byłem tego świadkiem. Ale wiecie, najbardziej będę wspominał scenę, w której Woodrow pokazał, jaki z niego kozak. Będę wspominał tę legendę, pomimo beznadziei która wszystko otacza... A może, właśnie dlatego?

Ponoć trochę głupot w tym serialu jest. Owszem, ale jeśli przełknęliście finał "Breaking Bad", to idzie przełknąć i tę produkcję. Mnie przeszkadzała tylko brak jakiegoś głównego wątku, spory chaos i mocna żonglerka. Ale to wynika z założeń fabularnych. Tak miało być, to część jego zalet, na co trzeba się pisać. Cholernie spodobała mi się wszelka relacja między męskimi postaciami. Trudne je rozgryźć z początku, gdy jeden mówi: "Zrobimy to w ten sposób", a ktoś mu odpowiada: "Nie, w ten". I pierwszy nic nie mówi. Zdaje się banalne, a nawet wygląda, jakby ten co się zgodził, był słabszy. Ale tak nie jest... to, jak sobie nie wchodzą w drogę, jak rozmawiają, jak współpracują, kłócą się... Ech. To w ogóle idealne męskie kino, z tego poważnego nurtu. Trzeba coś zrobić, więc się to robi. Jest to aż tak proste. Nawet na dzikim zachodzie. Nawet, jeśli będzie bolało. Innej opcji nie będzie.

Dziwny ten wszechświat. Jake Spoon odszedł 12 lat temu, a Gus żyje dalej. Za kilka tygodni obejrzę jego najnowszy film. Ile on ma teraz lat? Ze 150... Tommy Lee Jones to samo. Obaj wyglądają w tym serialu tak staro...

4 komentarze:

  1. Jedna z rzeczy których nie widziałem, a o których wszyscy mówią, że warto zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? Mój znajomy obejrzał, zachęcił, skorzystałem... ale wcześniej chyba nie słyszałem w ogóle o tej produkcji - nawet na RYM jest trochę za nisko, by go zauważyć, przez brak głosów. Brakuje mu popularności, zdecydowanie.

      Usuń
    2. Ja ciągle czytając wpadam na ten tytuł, i tu proszę znowu.

      Usuń
  2. Dla mnie megakult, tak serial jak i książka. Książka życia, czytana od 1991 roku 11 razy. Może Cię zainteresuje mój fanpage na jej temat: www.lonesomedove.prv.pl (dość stary, ale parę ciekawostek jest). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń