sobota, 30 sierpnia 2014

Cold in July

Psychological Thriller, 2014


Proste, męskie kino. Schemat znany z kina B opowiedziano w dobry sposób, wzięto do głównej roli Michaela Carlyle Halla, trzymano wszystko najprościej jak się da... Garret jest zadowolony. Akcja "Mroźnego lipca" rozgrywa się w niedalekiej przeszłości, na południu Stanów Zjednoczonych. Pierwsze sceny mają miejsce w nocy - żona budzi śpiącego obok męża. Ktoś jest w domu, słychać tę osobę. Richard Dane natychmiast zrywa się, wyciąga z pudełka rewolwer i zaczyna go ładować - już w tym momencie widać, po tym, jak ta postać wkłada kolejne naboje trzęsącymi się dłońmi, że reżyser wiedział co robi. Z rozmysłem obsadził takiego aktora jak Hall w roli szarego ojca, i nie pomylił się. Richard podczas skradania się po własnym domu przekonuje się na własne oczy, że faktycznie ktoś tu jest. A wystrzał nie był do końca kontrolowany. W jednej chwili tylko w niego celował, w drugiej krew tamtego zachlapała jego cenną ścianę.

Policja przyjeżdża, identyfikuje ciało włamywacza... i przy okazji wspomina, że ten miał tylko ojca. Który właśnie wyszedł z więzienia po wielu latach. Jeśli spodziewacie się, że ten będzie chciał się zemścić na mordercy jego syna, to macie rację. Jeśli spodziewacie się powtórki z "Przylądku strachu", i motywu gnębienia rodziny przez 2 dłużące się godziny, to zostaniecie mile zaskoczeni. Bo ojciec szybko dokonuje ataku, i równie szybko zostaje złapany. Tu następuje pierwszy zwrot akcji - nagle okazuje się, że oglądam coś innego niż myślałem. Kino klasy B? Nie do końca!




Bardzo podoba mi się prostota tego filmu. Każda scena w linii prostej prowadzi do swojej następczyni. Nie ma tu dłużyzn, postaciom drugoplanowym nie poświęca się ani trochę czasu, wątków pobocznych brak. Richard strzela do włamywacza -> przyjeżdża policja, składanie oświadczeń -> Richard z żoną zaczynają sprzątanie w salonie, zmywają krew ze ściany, nakładają narzutę na kanapę i tak dalej. Następnego dnia w pracy Richarda odwiedza kilku ludzi, i różnie reagują na to, że znają kogoś kto zabił, ale on nie chce o tym gadać... więc to by było na tyle. Pokazano wystarczająco, by było poczucie czasu, zarysowano wyraźnie tło, dodano mięsa tej opowieści. I nic więcej. Potem na przykład bohater będzie musiał gdzieś pojechać, i problem: co powiedzieć żonie? Więc jest krótka scenka, jak on do niej mówi. Bez pośpiechu, naturalnie, ale to w zasadzie monolog podporządkowany tej jednej informacji dla widza. Tamta chyba nic nie mówi nawet, tylko słucha, i następuje kolejna scena.

Podoba mi się napięcie, tempo i kwestia opowiedzenia o czasie w tej produkcji. Sporo dzieje się tu w nocy, co bardzo lubię, ale zawsze gdzieś migał mi przed oczami zegar, albo twórcy w sprytny sposób posuwali mi powód, bym pomyślał: "Która teraz jest?". Bohater wchodzi do pracy z rana, dwie sceny później wychodzi i jest już 18. W innym segmencie filmu nie może spać, wstaje więc, uważa by nie obudzić żony, wykonuje telefon, postanawia zacząć działać, ubiera się, wychodzi, jeździ po mieście, załatwia różne sprawy, których nie przewidział, podejmuje w pośpiechu decyzję która zaważy na jego życiu, wyjeżdża za miasto do domu w lesie, wraca... i gdy się kładzie, to widać zegar, a na nim 3:30. Dodaje to intensywności, nie wiem czy ty też tak czujesz. W dalszej części filmu bohater wraca do domu, wchodzi do środka, łazi po wnętrzu, rozbiera się... wydawało mi się, po tym jak słońce świeciło, że to zachód i dzień ma się ku końcowi. Ale na koniec Richard wchodzi do swojej sypialni, a tam leży jego żona i śpi. A ja wiem, że to wczesny ranek. Lubię to. Poświęciłem temu elementowi sporo czasu, bo rzadko go na ekranie widuję.

Najważniejsze jest oczywiście dosadność i emocje. Opowieść kipi od męskości, kultu broni i motywów takich jak obrona rodziny czy brania sprawy we własne ręce. Strach, duma, pot i determinacją biją z ekranu. Żaden z bohaterów nie jest ze szkła, ale żyją też w warunkach, gdzie bliższe przyjrzenie się w sprawy zwykłej rodziny mieszkającej na przedmieściu może przyprawić o podejście śniadania do gardła. I nie można tego tak zostawić...


4/4
Chociaż wątpię by ta ocena się utrzymała...


Plusy:
- ten film jest tak męski, że jest tu nawet oglądanie pornosa na kasecie VHS.

Minusy:
- postaci mają wąsy ale nie reżyseruje tego Wes Anderson.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz