czwartek, 17 marca 2016

Wygrałem konkurs i jestem zadowolony




Blog to w końcu blog. A więc jedziemy:


Kilka tygodni temu wziąłem udział w konkursie na blogu Ichaboda. Trzeba było podać jakąś markę i sposób, w jaki zadowolić jej fanów (np. fanów "Firefly" uszczęśliwić można robiąc w końcu kolejny sezon).

Napisałem o "Babylon 5", spodobało się i byłem jednym z wygranych. Miałem do: filmy z drugiej kinowej fazy Marvela na BR, uznane komiksy albo antologię Fallouta. Cóż, tego ostatniego mam wszystkie części - "New Vegas" uwielbiam i przeszedłem już raz drogą House'a, wraz ze wszystkimi DLC. Trójkę niedawno uruchomiłem w końcu, mimo kupna kilka lat temu, i póki co licznik nabitych godzin wynosi 1,8h. A dwie pierwsze części to wciąż mój wyrzut sumienia - kupiłem jeszcze w gimnazjum i nigdy nie ukończyłem.

Filmy Marvela... To już ciekawsze. Wprawdzie odtwarzacza nie mam (cholera, nie mam nawet DVD), ale jako początek kolekcji którą kiedyś zacznę tworzyć, byłoby w sam raz.

Mój wybór poszedł oczywiście w stronę komiksów. Zatrzymałem się miliony lat temu na kilkunastu tomach Asterixa, a teraz bym miał okazję zabrać się za kilka znakomitych tytułów (Batman: Mroczne Odbicie, Batman: Rok Pierwszy, Justice League: Nowa Granica, Lobo: Portret Bękarta). O taką nagrodę właśnie walczyłem! (ale ostateczny wybór i tak decydował do organizatora, co do kogo trafi)

Miałem podać swój adres domowy w prywatnej wiadomości na facebooku. Tak też zrobiłem.

Tydzień ciszy. Wchodzę w czwartek, i widzę wiadomość, z wtorku, gdzie Ichabod poprosił jeszcze o numer telefonu, bo kurier potrzebuje. W środę napisał jeszcze, że to pilne. Odpisałem natychmiast. A może za późno? Nie odpisał nic.

Tydzień ciszy. Pewien obcy chłop napisał do mnie na facebooku, że też wygrał i nagrody nie ma. U pana to samo? A no, to samo. Trudno.

Tydzień ciszy. Chłop napisał ponownie; upewnił się, że u mnie bez zmian. Trudno.

Tydzień ciszy. 8 rano, dzwoni kurier

- Dobry, kurier z tej strony. Mogę panu dostarczyć przesyłkę za godzinę - będzie pan wtedy w domu?

Wpadłem w panikę - normalny człowiek o tej porze jest w pracy, a przecież nie powiem gościowi, że jestem z zawodu blogerem. Jeszcze mnie okradnie z nagrody, bo uzna, że na nią nie zasługuję, skoro spędzam życie obijając się w domu. Czterech ostatnich tak zrobiło.

- Nie ma mnie teraz w domu, jestem w pracy.
- Tak? A gdzie pan pracuje? 
- ...W lesie. Drwalem jestem. 
- Las jest 50 kilometrów od pana miasta. 
- Panie, to przez Tuska. Jak była komuna to tu wszędzie drzewa rosły, a teraz robię co mogę... 
- ...to ja zostawię paczkę u sąsiada. 
- Znakomity pomysł. Do usłyszenia.

Wyczekałem, odebrałem, mam. I dalej nie wiem, co mam - ostateczny wybór decydował od organizatora. Rozpakowuję. Jak można się było spodziewać, wygrałem to co już mam. Ale wszystko opakowane w piękną wersję kolekcjonerską!



Jak zawsze, misio dla skali.






Przeglądam zawartość. W środku jest nawet wspaniały troll - bo wśród opakowań widnieje takie z tytułem najnowszej części, "Fallout 4", której nie mam. I co jest w środku tego pudełka?



...czyli jak kupię sobie F4 to będę miał wszystkie części pod ręką w ten sposób. Dzięki.



A poza tym jakieś ulotki, żeby nie siedzieć za blisko ekranu, reklama "Dishonored 2", ani słowa po polsku. Brak instrukcji i wskazówki, gdzie wklepać klucz (ale domyśliłem się, że to na Steam). Wciąż próbuję wykombinować, na co mi te szklane kółka z dziurką w środku. Wyglądają znajomo.

Moja reakcja na wygraną waha się od #NaChujMiToSkoroJuzToMam aż do #ToJestZajebiste! Tylko na to spójrzcie! Oryginalna bomba z wojny atomowej, zajumana zapewne przez Doktora Who z tego wymiaru, w którym doszło do wydarzeń opisanych w Falloutcie! Trochę stara, rdza już wchodzi, brudna też jest... Ale to w sumie dodaje jej klimatu, więc nie będę tego psuć. To zapewne najbardziej czadowa rzecz jaką posiadam w domu, z wyjątkiem prezentu który dostałem na urodziny dwa lata temu. Nie mam żadnych wyrzutów sumienia, by ryzykować życie swoich sąsiadów.

Mogę tak jeszcze pisać? "Czadowe". To słowo nadal jest akceptowalne? Wiem, że "wypasione" to już wstyd mówić, ale "czadowe"... Pozwólcie mi?


New Vegas w dwóch wersjach, jedna widać bez DLC. Przeżyję.



Chyba przesadziłem, więc napiszę wprost - część o tym, że jestem zadowolony jest jak najbardziej prawdziwa. Z tego, że wygrałem, że rakieta prezentuje się znakomicie, że dwie pierwsze części mam teraz na Steamie, więc bardziej prawdopodobne jest, że je w końcu przejdę. Nie mam żalu o to, że wolno dochodziło (chociaż powód bym chciał usłyszeć, pewnie jest ciekawy) albo, że wolałbym co innego. Mam za darmo, z uśmiechem, i to doceniam.

Tyle u mnie. A co u was?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz