Opowieść o artystach odpoczywających w kurorcie dla elity. Każdy z nich ma jakiś problem - szuka inspiracji, albo pracuje nad kolejnym filmem. Ktoś inny przygotowuje się do roli, inni zdają się tu być bez żadnego powodu.
Jest to film zarówno słabszy jak i lepszy od "Wielkiego piękna", produkcji tego samego reżysera sprzed dwóch lat. Zachowano tutaj piękny język obrazu przy większej roli scenariusza. Dzięki temu ogląda się to lepiej, ale wyżej cenię "Grande Bellaza". Podobnie jak wtedy, w "Młodości" jest dużo ruchu, a szyk i klasa tego świata wyrażana jest poprzez montaż, reżyserię, rytm, muzykę, kolory, barwy, kobiety i ubrania które noszą. Ogląda się to z przyjemnością, ale tym razem jest tego mniej. I jest to bardziej zwyczajne. Zdąża się często jakaś statyczność, bezruch. Szkoda.
wtorek, 29 września 2015
środa, 23 września 2015
Najlepsze filmy z 1957 roku. Najlepszy rok w historii?
Ten rok był wyjątkowy. W Polsce zaczęto m.in. produkować Syrenę, wydawać pierwsze pismo dla polskich dziewcząt o logicznej nazwie "Filipinka", premierę zaliczyli również "Tytus, Romek i A'Tomek" (jeszcze za pośrednictwem "Świata młodych"). Postawiono też pierwszy pomnik ku pamięci Powstania Warszawskiego oraz Armii Krajowej, zaprzestano cenzurowania tamtych wydarzeń.
sobota, 19 września 2015
"I am Wating" (7/10)
Neo-Noir, 1957
Film obejrzany z doskoku. Tamtego dnia miałem już za sobą jedną poważną produkcję z '57 roku, i nie miałem ochoty na kolejnego Bergmana albo innego Wajdę. Padło na coś, co chciałem obejrzeć, bo miałem do tego dostęp... I tyle. Azjatycka produkcja, która ma niewiele ocen, ale żadna nie wskazuje na to, że stracę czas oglądając go. Zresztą, ile będę miał okazji, by z tak odległych lat zobaczyć coś, co nie powstało w USA?
"I am Waiting" zaczyna się od spotkania. Mężczyzna widzi nad rzeką kobietę, niczym Tramp w "City Light". Nawet nie jest powiedziane, że tu w grę wchodzi samobójstwo. Kobieta jest cała zmoczona, wydaje się zagubiona, bohater zaprasza wiec ją do swojego baru, o tej porze już wyludnionego. Niewiele może dla niej zrobić, ale dowiadujemy się przynajmniej, co się stało. Pracowała w klubie nocnym u gangstera jako jazzowa śpiewaczka , jeden z jego pomagierów chciał się do niej dobrać, wiec zdzieliła go wazonem w twarz i teraz myśli, że go zabiła. Nie może wrócić, wiec czeka. Bohater również czeka, na list od swojego brata który wyjechał rok temu do Brazylii. Chce do niego dołączyć i zaczął się niecierpliwić, wysłał wiec do niego kilka wiadomości. Sprawy się komplikują, gdy te wracają do adresata nienaruszone, a gangster wpada na trop swojej własności.
Film obejrzany z doskoku. Tamtego dnia miałem już za sobą jedną poważną produkcję z '57 roku, i nie miałem ochoty na kolejnego Bergmana albo innego Wajdę. Padło na coś, co chciałem obejrzeć, bo miałem do tego dostęp... I tyle. Azjatycka produkcja, która ma niewiele ocen, ale żadna nie wskazuje na to, że stracę czas oglądając go. Zresztą, ile będę miał okazji, by z tak odległych lat zobaczyć coś, co nie powstało w USA?
"I am Waiting" zaczyna się od spotkania. Mężczyzna widzi nad rzeką kobietę, niczym Tramp w "City Light". Nawet nie jest powiedziane, że tu w grę wchodzi samobójstwo. Kobieta jest cała zmoczona, wydaje się zagubiona, bohater zaprasza wiec ją do swojego baru, o tej porze już wyludnionego. Niewiele może dla niej zrobić, ale dowiadujemy się przynajmniej, co się stało. Pracowała w klubie nocnym u gangstera jako jazzowa śpiewaczka , jeden z jego pomagierów chciał się do niej dobrać, wiec zdzieliła go wazonem w twarz i teraz myśli, że go zabiła. Nie może wrócić, wiec czeka. Bohater również czeka, na list od swojego brata który wyjechał rok temu do Brazylii. Chce do niego dołączyć i zaczął się niecierpliwić, wysłał wiec do niego kilka wiadomości. Sprawy się komplikują, gdy te wracają do adresata nienaruszone, a gangster wpada na trop swojej własności.
środa, 16 września 2015
"Białe noce" (7/10)
Romance, 1957
Marcello Mastroianni wracał razem z przyjaciółmi po bliżej nieokreślony spotkaniu. W sumie nie wiadomo, co tam się działo: czy było to poważniejsze spotkanie, a może dzień jak co dzień? Wiadomo tylko, że Marcello o tak późnej porze nie ma ochoty wracać. W przeciwieństwie do tego co było wcześniej, nie ma ochoty by milczeć. Chce rozmawiać. Rusza więc na spacer i szuka bratniej duszy.
Marcello Mastroianni wracał razem z przyjaciółmi po bliżej nieokreślony spotkaniu. W sumie nie wiadomo, co tam się działo: czy było to poważniejsze spotkanie, a może dzień jak co dzień? Wiadomo tylko, że Marcello o tak późnej porze nie ma ochoty wracać. W przeciwieństwie do tego co było wcześniej, nie ma ochoty by milczeć. Chce rozmawiać. Rusza więc na spacer i szuka bratniej duszy.
wtorek, 1 września 2015
Zalety z bycia uczciwym. Okazuje się, że jakieś są.
A więc jesteś Jednorożcem, legalnym użytkownikiem dóbr kultury. Coś dobrego z tego wynika? (jeśli nie wiesz, czemu tak cię nazywam, zajrzyj tutaj)
Subskrybuj:
Posty (Atom)