wtorek, 15 stycznia 2013

MALOWANY CZŁOWIEK, TOM I

Fantasy, 2008



Na początek - jako że piszę teraz na nowym blogu do ludzi którzy niekoniecznie muszą mnie znać - wyjaśnię, jak to u mnie z książkami. Nie czytam obecnie dużo. Kilka rocznie, i to pewnie przesada. Lubię czytać, ale z jednej strony znalazłem już swoją ulubioną książkę, i nie miałbym nic przeciwko temu, że będę już tylko ją czytał, na przykład raz do roku. Jednak wiem, że książki to świetne medium i gdzieś tam czekają na mnie kolejne, nie tak dobre ale też dobre, po poznaniu których stwierdzę, że żałowałbym, jeśli bym ich nie przeczytał. Z drugiej - bardzo rzadko trafiam na powieść, która jest warta mojego czasu. Odpadam po kilku stronach, znudzony opisami lub powtarzanymi schematami. Ostatnio wziąłem "Klub Pickwicka", który był nawet fajnym językiem napisany, ale epizodyczność całości mnie odrzuciła. Lubię jak jest fabuła, a tu były epizody powiązane bohaterami i ekscentryczne opisy. Odpadłem po 40 stronach. "Nędznicy" - sto stron opisu zastawy stołowej, odpadłem. "Na wschód od Edenu", sto stron opisu życia poprzednich pokoleń pewnej rodziny (po tych stu stronach główny bohater jeszcze się nawet nienarodził), i nie miało to wpływu na nic, bo gdy przyszło do opisu matki Caleba to narrator wprost napisał: "Była zła i ch*j, nie wiem czemu, po prostu tak". Odpadam.

"Malowany człowiek" opiera się na takim pomyśle: po zmroku przychodzą demony, a ludzie bronią się przed nimi za pomocą runów które ich chronią. Rysują je na ziemi, a gdy taki demon przywali w barierę runiczną to pojawi się rozbłysk magii. Koniec, reszta to sztampowe fantasy. Bohater to dziecko wychowywane w małej osadzie która leży zdala od cywilizacji. I jest tam rynek, na którym ludzie handlują. I wszyscy są prostymi ludźmi. I są minstrele, śpiewajcy i opowiadający historie. I jest kościół. Wow, dno dna, autorowi wyraźnie się nic nie chciało. Przeczytałem w życiu z pięć fantasy i nawet ja narzekam.



Przypominam: przeczytałem całość. Nie z litości, była tego po prostu warta. Bohater jest ciekawą postacią, a narrator poświęca jej wiele czasu, by jego decyzje były realistyczne a historia poważna. Dzięki czemu całość w efekcie była ciekawa. Czytelnik poznaje Arlena gdy ten ma kilka lat, by 500 stron później opuścić go gdy będzie sporo starszy. Wszystko zaczyna się w małej obsadzie gdzie największym osiągnięciem jest zwykłe życie bez komplikacji, i to będzie w zasadzie wszystko. Nie ma tu odgórnego celu, przepowiedni czy innych schematów. Tylko ludzie i ich życie, toczące się własnym tempem. Bohater stawia sobie jakiś cel i małymi kroczkami do niego zmierza, i będzie to mieć znaczenie z grubsza tylko dla niego. I to naprawdę działa. Miło też, że to jedna z tych opowieści w których książki są przedstawione jako skarb a bohaterowie pożądają poznać zawartość tajemnych księgozbiorów. W ogóle wiedza jest tu dobrze opisana, że to dzięki niej ludzie przetrwali i w ogóle jeszcze żyją.

W pewnym momencie słodki, nierozgarnięty chłopak przyrzeczony jednej dziewczynie okaże się brutalnym osiłkiem. Wiadomo, schemat i można się było tego spodziewać. Ale zamiast tego moja reakcja brzmiała: "Cholera, szkoda że tak to się rozwinęło. Zapowiadała się dobra para z nich". To największe osiągnięcie tej książki. Polubiłem bohaterów, przynajmniej głównych i tych pobocznych. Brunę, Leeshę, Coba, Regena, Elishę, Słodką Pieśń, nawet Wieprza dobrze wspominam.
Nie ma tu jakiegoś punktu kulminacyjnego, książka kończy się w pewnym wyraźnym momencie dla wszystkich bohaterów, jednak nie ma nic spektakularnego. Bardziej w stylu "Gry o tron", chociaż nie aż tak. Jestem ciekaw, jak będzie to wyglądać dalej, co nowego dowiedzą się o świecie, jak to wykorzystają i kim zostaną.

Całość ma zasadniczo trzy wady. Po pierwsze, erotyka. Po stu stronach nagle Arlen spotyka dwie dziewczynki z którymi musi spędzić czas gdy dorośli będą rozmawiać. I dziewczynki oczywiście namawiają go na zabawę w pocałunki. A potem opowiadają o tym, co ich starsza siostra musi robić ojcu, gdy matka umarła. "Podobne do pocałunków, możemy ci tak zrobić jeśli pokażesz nam siusiaka". I tak dalej. Podobne wątki wracają przez całą książkę, czasami są wykonane lepiej, czasem gorzej, ale nigdy aż tak źle jak ten pierwszy przykład. Zero subtelności i właściwie znikąd wzięty wątek. I do teraz właściwie nie wiem, czy to książka dla dzieci, nastolatków, dorosłych? Sposób, w jaki wtedy o tym autor pisał nie wskazywał na żadną z tych grup.


Po drugie, jest trzech głównych bohaterów żyjących w tym świecie, jednak w różnych wioskach, nieznający się nawzajem. Ich losy pozostaną oddzielnymi do samego końca. Każdy z tych wątków przecina się z innym zdaje się w sposób całkowicie losowy, na jednej stronie czytałem o Arlenie, a następna strona już dotyczyła Leeshy. Brak płynnego przejścia lub choćby obietnicy, że tych ludzi coś połączy poza wspólnym światem. Do książki nie ma dołączonej mapki więc nie wiem, czy są koło siebie blisko choćby w znaczeniu geograficznym. Wprawdzie każdy z trójki weźmie się za inną specjalizację i mogę przypuszczać, że w przyszłości stworzą drużynę, ale na chwilę obecną przez brak płynności i powiązania cała książka zdaje się bardziej zbiorem trzech opowiadań które ktoś dla hecy pomieszał ze sobą.

Trzecią wadą jest ostatnie 20 stron, lub nawet mniej. Ja bym je przeniósł na początek następnej części, w obecnej formie wiedziałem, że i tak nic z tej sytuacji nie wyniknie bo zostało tylko kilka stron. Zakończenie tak czy siak jest słabe, bo i tak żadnego klarownego nie ma. Jak wspomniałem, historia to życie głównych bohaterów. Nie było tu odgórnego celu, tylko małe problemy i małe sukcesy, po których przyjdą kolejne drobne kłopoty - i tak dalej. Wszystko skończyło się zapowiedzią tego, że coś będzie w przyszłości i byłem ciekaw, jaka będzie ich przyszłość. Chciałem to odłożyć i być happy, ale nie. Jeszcze 20 stron, które nic nie zmieniły, i na 100% będą wspomniane w następnej części.
Żeby bardziej wam rozjaśnić. Czytacie to długie, rozbudowane i dopracowane zakończenie "Czary ognia". Po którym jeszcze macie 50 stron o tym, jak Harry spędza wakacje u wujostwa, czyli początek "Zakonu Feniksa" tylko przeniesiony do wcześniejszej części. Nie pasuje, prawda?

Ale to jak widać niewielkie błędy. Czytało mi się świetnie, ciekaw jestem kolejnej części.



7/10. Drugi tom już czytam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz