poniedziałek, 21 stycznia 2013

(książka) MALOWANY CZŁOWIEK - TOM II

Fantasy, 2008


Jest lepiej. Piszę ten tekst w czwartek wieczorem, a wczoraj musiałem przerwać lekturę o 2:30 w nocy. Początek jest trochę niemrawy - zaczyna się od urwanego jak się spodziewałem w połowie rozdziału, którego początek był w poprzedniej części.

Tak w ogóle to się zorientowałem, że błąd który przypisałem książce wcale do niej nie należy, bo książka w oryginale jest jednoczęściowa. Wina jest polskiego wydawcy który postanowił podzielić całość w złym momencie.

Wracając do początku: Arlen odwiedzi kraj na pustyni, do którego jedynego ma szacunek za to, że ten nadal toczy wojnę z demonami. Kraj ten jest bardzo słabą "metaforą" arabów i Islamu w ogóle, kobiety na głowach noszą chusty i w ogóle jebać tam kobiety, niech się cieszą, że pozwala im się oddychać. Wszyscy wierzą w swoją księgę i tego jedynego który przybędzie, a do obcokrajowców mają ciut więcej szacunku niż do swoich kobiet. Czyli wciąż zero. Oni są najfajniejsi, bo tak mówią. Pierwsza część miała "metaforę" chrześcijańskiego kościoła, który powraca w drugiej części, czyli sprowadza się to do tego, że całkowicie nieprzydatny ksiądz przyjdzie i wkurzy Arlena gadaniem w stylu "Ja wiem, jakie są plany boga, ale nie wszystkie". Znacie to, nie lubię takich wątków. Poza tym są kolejnym przykładem na to, że autor nie umie tworzyć oryginalnego świata tylko zżyna w najlepsze, z innych kultur i powieści.

Ale reszta jest nie tylko dobra, jest jeszcze lepsza niż poprzednia część. Rozwój Leeshy i Arlena jest po prostu niesamowity, to do czego dorastają i ich osobowość to mistrzostwo świata, a precyzja z jaką o tym opowiedziano to narracyjny miód. W tej części cała trójka ma już blisko 30 lat, i Rojer trochę od nich odstaje na każdym poziomie - miał mniej "czasu antenowego", mniej przeżył, i jako minstrel jest mniej ciekawą postacią, a moje myśli w stosunku do niego sprowadzają się wyłącznie do: "Oby nie stał się zazdrosnym dupkiem w przyszłości". Bo cała trójka nadal jest całkowicie normalna, dojrzała i odpowiedzialna. Myślą o swich błędach, uczą się na nich i potrafią się z nimi pogodzić. Rozmwa Rojera z Leeshą w szpitalu o tym, że nie można brać odpowiedzialności za wszystkich, albo jak Leesha uświadomi Arlenowi, że ten złamał obietnicę którą złożył samemu sobie... Wow. Konsekwenja i dojrzałość po obu stronach kartki, i u postaci, i u narratora.

Arlen przypomina mi teraz jakieś surrealistyczne połączenie Voldemorta z Edwardem z "Full Metal Alchemist: Brotherhood". Te same eksperymenty i zajście tam, gdzie nikt inny nie doszedł, ten sam młody wiek i niezliczone próby którym podołał. Uwielbiam tę postać.

I muszę coś sprostować - pisałem, że fabułą jest życie i jego małe kroczki, małe problemy po których przychodzą sukcesy i kolejne problemy. To nie znaczy, że nie było tu celu - ten był, od strony technicznej jest bardzo wyraźny. Widać, że wszystko zmierzało bezpośrednio do spotkania bohaterów, którzy musieli mieć określony charakter. I żeby tacy sie stać musieli przejść długą drogę, której autor poświęcił dokładnie tyle miejsca ile trzeba. Nie ma tu sprzeczności, pośpiechu, skrótów. Są tacy jacy mieli być, a ja mogę w to uwierzyć bez problemu.

Trzeci tom - czyli technicznie pierwsza połowa drugiej części - już zarezerwowana. Wystarczy opis by wiedzieć, że wszystko to ma o wiele większy rozmach, a wojna będzie prawdziwą wojną. Tu niewystarczy wrzucić jednego pierścienia do wulkanu. I liczę, że Rojer jednak dostanie więcej do roboty, by cała trójka była tyle samo warta.


7+/10.

Brak komentarzy: