czwartek, 7 czerwca 2012

Lost, sezon 3 | Odcinki 5-8

3x05: "The Cost of Living". Tytuł odnosi się do Eko i jego motta życiowego: "nie żałuję niczego, robiłem tylko to, co umożliwiało mi przeżycie". I trzyma się tego do końca, trzeba mu oddać słuszność. A że twórcy bawią się panią Dymek i robią z niego boga? Za pierwszym razem było fajne, ale później już się kupy nie trzymało. [spoiler: do końca nie wiadomo, czemu Dymek zabił Eko, ani czemu kazał mu przekazać Locke'owi, że oni będą następni - swoją drogą to kolejny odcinek, w którym Monster pojawia się bezszelestnie]

Oprócz tego, mamy pierwszą słabą śmierć postaci w historii serialu - tak mało nas obchodzącą, że twórcy musieli nam pomóc w rozczuleniu się i pokazali w chwili śmierci Eko jego wspomnienia z dzieciństwa, jak idzie obejmując brata. Urocze.

Pierwsze poważne wejście do akcji dwójki nowych... Mają imiona może?

Jack... pochówek po hawajsku? Litości. Plan Bena w tym, że lekarz miał chcieć go uratować? Szczyt głupoty. Wystarczyło go poprosić, dać w zamian łódź i wszyscy byliby fajni. Przyjść do ich obozu, zapytać czy mają lekarza. Zamiast czekać 60 dni i ryzykować, że guz się rozwinie i.. no wiecie... ZABIJE BENA?! Jesteśmy tymi dobrymi, cieszę się. Nie wiem, jak potem udało się z Bena zrobić taką kapitalną postać (komentarz z YouTube: "Ben Linus to jedyny człowiek, który może zabić Chucka Norrisa"). Ale na obecną chwilę widz gardzi Innymi, gardzi nową dwójką Zagubionych, gardzi śmiercią Eko i przeciętną retrospekcją w której łatwo przewidzieć, co się stanie... Cóż, ale za to mamy świetną scenę z "Zabić drozda" która niszczy mózg - dosłownie! Potwierdzi to każdy kto ją oglądając próbował się skoncentrować na obu tych liniach, i obie analizował na bieżąco w tym samym czasie... I to było fajne! Ale tylko to. Reszta zabijała w negatywnym sensie, albo była przeciętna. 3/10.




3x06: "I Do". Twórcy stabilizują poziom który do tej pory był zniżkowy. Tzn. odcinek jest słaby, ale to wciąż "LOST". To ci bohaterowie, to ta Wyspa, to spadkobierca emocji z poprzednich - lepszych - odcinków. W tym serialu nawet słaby odcinek jest lepszy od dobrego odcinka w innym serialu.;)

Zobaczmy... Przede wszystkim, to pierwszy odcinek 3 sezonu w którym mamy naraz wszystkie trzy wątki (Locke, Jack, Kate - wszyscy pojawiają się na samym początku) i nadal czuć tę synchronizację całości, co łatwe nie jest, więc trzeba im oddać. John chowa Eko, opowiada Sayidowi o "monster" i swojej teori, że Eko nie zginął bez powodu. To chyba nadzieja twórców, mam rację? Ale mamy kij z wiadomością zza grobu - idź na północ z tego miejsca w którym mnie pochowałeś. Word?

Retrospekcje Kasi - wyszła za policjanta, i go kocha, ale musi zostawić by kontynuować uciekanie. Wiecie, trzeba było się JAKOŚ odnieść do teraźniejszości i zmuszania Jamesa by uciekał razem z nią. Ale twórcy "Zagubionych" przyzwyczaili nas, że słowa "jakoś" nie ma w ich słowniku. Kiepsko i głupio.

Romans i seks w klatce - nawet dobrze. "Chciałem, byś miała nadzieję, że wciąż mamy szansę" - proste i skuteczne. Ale to co najlepsze to egzekucja Forda w deszczu. Te mokre włosy, ten wzrok, ta duma bijąca od niego nawet wtedy gdy klęczy przed frustratem z bronią... "Zamknij oczy". On mógł wtedy umrzeć. To byłoby dziwne, bo chcieli go zabić za nic, ale z Shannon przeszło, więc czemu nie? Bo to zbyt dobra postać. I wciąż szuka mordercy swojej rodziny. Dobra decyzja, a jednocześnie dobrze przekonano widza, że to faktycznie może być koniec. Plusik...

Jack nie dający wiary, że oni naprawdę ich puszczą. Taka trochę zasłona dymna, dużo krzyku by zagłuszyć racjonalizm: oni mogli przyjść i po cywilizowanemu zapytać się, czy Jack by go nie zoperował, a w zamian pomogą im w ucieczce z Wyspy. Tego się nie da naprawić. Minus, ale coś-niecoś wiarygodnego z tego wyszło. Prawie, bo na koniec Jack prosi, by Ben dał mu słowo. Ahaaa...
Ale zmyłka podczas operacji dobra. Z trzeciej strony: "MOŻESZ!; NIE MOGĘ!; MOŻESZ!; NIE MOGĘ!; LOST". W ogóle to w tym odcinku przesadzono z melodramatyzmem i takimi tanimi sztuczkami. "Lost" to nie bazar ze świecidełkami, to złoto najwyższej próby, dajcie spokój...

Co trzeba odnotować to pierwsza wzmianka o Jacobie! Lista Jacoba, na której nie było Shepharda? Ciekawe... Nie, teraz nie. Tylko dla tych którzy oglądali całość. 3/10.




3x07: "Not In Portland". Odcinek na który pierwotnie czekano aż 3 miesiące (w trakcie nadawania sezonu).

Nie mówię, że to na pewno dobry odcinek. Wracamy w nim do Juliet i faktu, że za pierwszym razem gdy ją poznajemy wydaje się być nieprzemyślaną postacią. Jednak za drugim razem gdy to oglądałem... Jest już lepiej. Ale... niekoniecznie w tym odcinku. Jej wpływ na akcję był naprawdę spory i nie wszystko układa się dla mnie w spójną całość. Z jednej strony "On tego nie zrobi, zabijcie ich" z drugiej "Zabij Bena, proszę" z trzeciej "Ben obiecał mi coś, więc im pomogę". Z czwartej poznajemy ją w retrospekcji i dowiadujemy się, że zapłodniła siostrę, rozwiodła się oraz została zwerbowana na Wyspę przez Alperta (czyżbyśmy pierwszy raz poznali tę postać i jej nazwisko?) oraz Ethana (chłop umarł 40 odcinków temu i nadal go oglądamy, magia LOST :). Jest też scena śmierci w skutek autobusu na ulicy. Aż szukałem w tej scenie pewnej wiadomej postaci, ale jej nie dostrzegłem - co nie znaczy, że jej tam nie było.;-)

To w tym odcinku widzimy Pokój 23, który za pierwszym razem jakoś mi umknął - poważnie! Po obejrzeniu całościu i wgłębieniu się w ciekawostki dowiedziałem się o istnieniu tego... miejsca... Dowiadujemy się, że Alex to córka Bena, a Carl to jej chłopak - na ten związek Ben nie pozwala. Dlaczego? To później, teraz chłopak odurzony magią Pokoju 23 ucieka na rękach Sawyera i Kate.

Kate... Co oni robią z tą postacią? Znowu melodrama. Tym razem płacz jako akompaniament historii z pierwszego odcinka. Dlaczego ona płakała? Za to Ben wciąż jest świetną postacią, uleczony przez Jacka który teraz czeka na to, co z nim zrobią. Taa.. Bardziej mnie interesuje, co zastaną uciekinierzy na plaży. 5/10.




3x08: "Flashes Before Your Eyes". Historia niby w klimacie LOST, ale... właściwie nic mi się w tym odcinku nie podoba. Poważnie. Sam pomysł na to, że wybuch bunkra i to dziwne zjawisko związane z magnetyzmem wywarły wpływ na Desmonda... Okey, to jeszcze kupuję. Sprawił, że cofnął się w przeszłość znając przyszłość do momentu wybuchu bunkra. To też kupuję... Ale cała reszta? Popełnienie błędy z Penny na siłę. Zabicie postaci Charliego na siłę nawet bardziej. Tłumaczenie przeznaczeniem i wszechświatem który wszystko koryguje? GÓWNO PRAWDA! Widać jak na dłoni co twórcy mają zamiar zrobić, ale nie umieją tego zrobić na poziomie.

Podsumujmy... Wprowadzono podróże w czasie. By zabić jedną postać. Bo tak. 4/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz