"Przekręt" (7/10) Dobra zabawa!
Black Comedy, 2000
Produkcja, którą trzeba trochę zganić, jeśli planuje się o niej pisać nieco dłuższą notkę. Obok porządnej zabawy, świetnych postaci oraz stylu, jakim ona się odznacza, ma również słabsze strony, utrudniające oglądanie.
Zapewne pierwsza nagana należy się reżyserowi, który nie zadbał o pauzy, momenty kulminacji i podsumowania. Widz otrzymuje jedną, długą historię złożoną z wielu postaci i wątków funkcjonujących oddzielnie, mieszających się tu i tam, by dopiero w finale połączyć siły i złożyć w jedną, kompletną fabułę bez zbędnych dodatków. Swoją drogą, imponujące osiągnięcie - w kategorii kina rozrywkowego.
Oznacza to, że co dwie minuty oglądałem inny film. Tu murzyni chcą coś ukraść, tutaj Jason Statham chce nową przyczepę, a teraz gada o boksie by znikąd wyszedł Bratt Pitt i zaczął bełkotać, żeby narrator mógł mówić o tym, że nic nie rozumie z mowy tego cygana. Zapominam, kto jest kim, nie wiem co oglądam a film jeszcze to utrudnia dorzucając nową zawartość w biegu. Przez to seans może być męczący, szczególnie na jednym posiedzeniu. Narracja jest rwana, wielokrotnie zatrzymuje się na stopklatce, by opowiedzieć ścianę tekstu, a poszczególne sceny nie są na tyle dobre by zrekompensować widzowi czas na własną rękę. Czegoś istotnego tu zabrakło.
Nawet z postaciami jest coś nie tak. Trudno mi ich sobie wyobrazić w jakimś innym kontekście, by można było z ich udziałem opowiedzieć kolejna historię. Nie są na tyle barwni i żywi, by warto było o nich pamiętać po seansie.
Cóż, to wszystko co powyżej napisałem jest tak naprawdę argumentem, czemu nie lubię tego filmu bardziej. Gdybym tylko go chwalił, to zaraz pojawiły y się komentarze: czemu nie stawiasz tego obok Tarantino, czemu to nie jest jeden z twoich ulubionych tytułów? Cóż, właśnie dlatego. Mógłby być lepszy. Pomimo tego, że seans kolejny raz był czystą frajdą a Brad Pitt w roli cygana to definicja zabawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz