sobota, 21 marca 2015

"O-Bi, O-Ba. Koniec cywilizacji" (8+/10)

Post-Apocalyptic, 1985


Post-apokaliptyczna sceneria, ludzkość schowała się pod kopułą poza którą jest mróz i promieniowanie, którego nikt nie przetrwa. Ostało się 2000 dusz, i pozostaje im tylko czekać na Arkę - czym ona jest? Samolotem? Statkiem? Latającym spodkiem? Zbawieniem? Szczęściem? Ratunkiem? Niebem? Celem w życiu? Usprawiedliwieniem? Wytłumaczeniem? To metaforyczna podróż, w której każda postać i linijka dialogu jest jakimś symbolem. Wszyscy wiedzą, że Arka tak naprawdę nie istnieje - ale czynią ją prawdziwą. Jedni okłamują się - inni słysząc głos z mikrofonu zapewniający o nieistnieniu walki i zaprzestaniu czekania zyskują pewność, że Arka jednak jest rzeczywista. Każdy ma do niej inny stosunek. Miejscowy generał nie mający realnej władzy krzyczący "Tam nic nie ma, tu też nic nie ma, ale tu przynajmniej jestem królem!". Prostytutka pyta: "Wy sprzedajecie swoje mózgi, ja sprzedaję swoje ciało. Daję trochę radości. Które z nas jest gorsze?". Jakieś brudne dziecko po serii zapewnień, że Arka nie istnieje, zapyta: "Głupcze! Skoro wiesz, że nie jest prawdziwa, to czemu sam jej nie zbudujesz?"

Wszyscy są tu głupcami. Tak się do siebie nawzajem zwracają. Iście hipnotyzująca satyra na głupią część ludzkości, ich stagnację, wiarę w cuda, do tego parodia reżimu PRL. Sci-Fi jakby Lem pisał scenariusz.

I jak to wygląda! Co za film! Żywiołowa kamera będąca cały czas w biegu, obraz skąpany w błękicie, jedynym źródłem światła są tu gigantyczne reflektory. Częsty rozmach z wieloma ludźmi na scenie jednocześnie brodzących w oparach mgły. Zaskakujące i trudne do uwierzenia wykorzystanie banalnie prostej scenografii, czyli biednych i surowych PRL'owych zabudowań, wyglądających miejscami jak kanalizacja. Jak ludzie mają tu żyć? Tylko po apokalipsie!

Przykładowa scena, jak zrobić coś z niczego: http://youtu.be/DD7jlbn9n-g?t=5m15s W takich chwilach łatwo jest uwielbiać polskie kino!

1 komentarz:

  1. Kiedyś myślałem, czy nie zjechać swej oceny w dół (razem z kilkoma innymi filmami), ale doszedłem do wniosku, że więcej w żadne denominacje się nie będę bawił, to raz, a dwa - to najlepszy polski film sci-fi - dekadencki, mroczny, z elementami groteski, komedii, satyry - dziwaczna, klaustrofobiczna mieszanka gatunkowa, która nie miała prawa się udać. A się nie tyle udała, co robi piorunujące wrażenie. Wybitne osiągnięcie Szulkina i polskiego sci-fi (chciałbym wiedzieć co Lem czy Zajdel sądzili o jego filmach). Dyszka :)

    OdpowiedzUsuń