piątek, 21 listopada 2014

(felieton) Statystowałem u Stuhra w "Obywatelu"



"Obywatel" w reżyserii pana Jerzego Stuhra miał premierę kilka tygodni temu, a mi udało się zatrudnić ponad rok temu, by statystować w dwóch scenach. Jak wygląda samo statystowanie innym razem, teraz w kontekście tego konkretnego filmu. Ale najpierw...


0.1 Minirecenzja
Jeśli ktoś chciałby poznać moją opinię, to proszę: opowiada on o życiu Polaka imieniem Stuhr, poczynając na latach 70'tych i kończąc dzisiaj. Film w większości to zbiór scenek które niewiele łączy i czasem trudno jest powiedzieć, jaki jest ich sens. Bohater pracuje jako nauczyciel. Uczeń nakłada mu kosz na głowę, ten krzyczy na ucznia, uczeń nagrywa co on wrzeszczy i Bratek zostaje zwolniony. I co? Nic. Zero wstępu, konsekwencji, kontekstu. Ponoć w całym filmie chodzi o to, by te fragmenty interpretować w stylu: "To się wydarzyło w nowoczesnej Polsce" lub "Tak zachowuje się nowoczesny Polak". Ale równie dobrze te sceny mogłyby nie mieć żadnego sensu, bo nawet z tym wyjaśnieniem nie mogę dojść: co z tego? Po co ta scena? Po co ten film?

Brak kontekstu jako całości. Jeśli nie oglądaliście filmów Wajdy lub nie poznaliście tamtych czasów na własną rękę w inny sposób (bo w szkole o tym nie mówią), to Stuhr wam w ogóle nie pomoże. To opowieść skierowana wyłącznie do Polaków. Pozostali nie będą wiedzieć, skąd inwigilacja, strajki głodowe i inne atrakcje.

Humor z kolei jest udany. Cała sala wyła ze śmiechu. Nic dziwnego, w końcu był to żart na poziomie polskiego kabaretu, i do jego widzów wyraźnie "Obywatel" mruga okiem. "Mnie nie obchodzi wzrost ceny paliwa, ja zawsze tankuję za 50 złotych". Byłem chyba jedynym, który nie śmiał się ani razu podczas całego seansu.

Ogólnie film przeciętny, nietrzymający się kupy. Daleko mu do "Darmozjada polskiego" czy "Dnia świra". Tu wizja jest chaotyczna i nieprzejrzysta.

1. Samo statystowanie
To był wrzesień/październik 2013. Robota na jeden dzień, wstałem około czwartej nad ranem i pojechałem autobusem do Warszawskiej Filmówki, gdzie mnie ubrali, a stamtąd autobusem już grupowym pod Pałac Kultury, około 6 rano. Piździło jak pieron, wszyscy tankowali herbatę i kawę ale nic to nie dawało, okazjonalnie pozwalali statystom wejść do środka. Scena wyglądała tak, że Stuhr Senior szedł pod rękę z Barbarą Horawianką na pierwsze wolne wybory w Polsce, a w tle byli ludzie, ulotki, plakaty, stary samochód by oddać ducha epoki... Strasznie skomplikowane ujęcie, było tu kilka punktów zapalnych w których jedni ludzie szli tu, robili coś itd. o dograniu szczegółów nie wspominając. Myślałem wtedy, że na ekranie będzie to strasznie kiczowate (cała rodzina z radością szarżująca do wolnego głosowania i to gęsiego, o matko). A na pierwszym planie Stuhr szedł z panią grającą jego matkę, od narożnika placu do schodów frontowych Pałacu i po nich. Jedno ujęcie, trwające z dwie minuty, za każdym razem kamera była pod innym kątem ustawiona, ale jednak cały ten cyrk w tle był powtarzany. Ogólnie to do 10-11 ją nagrywano.

Potem autobusem na plan drugiej sceny, blisko Grobu Nieznanego Żołnierza. Na rogu zorganizowano taką mini-mszę, gdzie ksiądz przemawia, a potem prowadzi tłum ulicą i wszyscy śpiewają religijną nutę (potem ją jeszcze oddzielnie śpiewaliśmy po skończeniu kręcenia). Czas akcji - teraźniejszość, i mieliśmy być ubrani na czerwiec. Czy jedno ujęcie nie jestem pewny, ale sama scena była długa - przemowa trwała swoje. Z organizowaniem tego wszystkiego też było trochę zabawy. Około 16-17 byłem w domu, i limit 12h był wyrobiony (na tyle zatrudniany jest statysta). Miałem z kim pogadać, nie było ani dobrze ani przesadnie źle. Miły zarobek dla kogoś takiego jak ja, który lubi oglądać jak film działa. Drugi reżyser stracił głos pod koniec, więc to dobry znak.:)


2. A jak to wyszło w filmie?
Samego siebie w ogóle nie dostrzegłem. Obie sceny na oko miały z półtorej minuty. Pierwsza z wyborami zachowała swój sens, ale było widać w zasadzie tylko Stuhra oraz Horawiankę, a całe złożone tło jakoś mi umknęło. Znam je tylko z pamięci, gdy widziałem wszystko na żywo, ale czy w kinie też coś dostrzegłem? Nie jestem pewien.

Scena z księdzem była z kolei żartem. Najpierw pokazano, jak w przeszłości Bratek siedzi w pokoju hotelowym i słyszy hałas zza ściany. Wychodzi na balkon i widzi jak Sztuczne Cycki wyrzucają czyjeś ubrania na trawnik, śmieją się, a po chwili ktoś puka do drzwi Bratka. Lokator zza ściany stoi nago i prosi o pomoc. Nasz bohater się zgadza i cięcie do sceny mszy w teraźniejszości. Aktor grający nagiego lokatora jest księdzem. Haha, aha, bo Sługa Boży i prostytutki, tak? Hehe...heh. Niezabawne. Tak czy siak, na ekranie ksiądz mówi z 5 słów, potem stoi już w tłumie i dziękuje za pomoc Stuhrowi i następna scena i dziękujemy, nie występuje ponownie w fabule. Nie wiem, po co ta scena była i skąd się wzięła.

Myślę, że to warta uwagi ciekawostka.:) Tak się właśnie kręci filmy. Przynajmniej niektóre.

2 komentarze:

  1. Ty się lepiej ciesz, że tak jak pewnego statysty z 'The Walking Dead' nie przerabiali najpierw w WUJ czasu na zombiaka, nakładając mu tonę syfu na łeb, kładli w ostrym słońcu, przez które te chemikalia mu się topiły na skórze, a na końcu całą scenę z jego udziałem i tak wycięto. Gość przeżył potworne rozczarowanie (chciał się pochwalić przed kumplami) i zrezygnował z bycia statystą :) Historia autentyczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że mnie wycieli to mnie nie boli. Dziwię się tylko, że tyle wysiłku drugiego reżysera i innych poszło do kosza na stołku montażowym.

      Ja tam tylko stałem gdzieś w tle, czemu miałbym się mazać z tego powodu... Chłop z Walking Dead jednak do tego pełne prawo.:)

      Usuń