wtorek, 20 stycznia 2015

Najlepsze odcinki seriali jakie zobaczyłem w 2014

Mam nadzieję za rok być bardziej na bieżąco z nowościami i móc zrobić drugą listę wyłączającą najnowsze pozycje... Ale to jeszcze nie w tym roku. 52 tygodnie za mną, a ja w tym czasie zobaczyłem z 40 sezonów różnych seriali. Pośród nich było mnóstwo perełek, które chcę wyróżnić.

- Bez spoilerów
- Bez powtórek
- bez dokumentów
- Jeden odcinek na produkcję
- Trzy z niżej opisanych można oglądać bez znajomości reszty produkcji ("South Park", "Newsroom")



Miejsce 10: "Everyone's Waiting" ("Sześć stóp pod ziemią / Six Feet Under" - 5x12)

Opowieść o rodzinie Fisherów świadczącej usługi pogrzebowe to czarna komedia na początku, a pod koniec czysty melodramat, dotykający kwestii śmierci, homoseksualizmu, szukania szczęścia i wielu innych. Podczas gdy wciąż aktualne pozostaje pytanie, czy ostatni odcinek w ogóle jest dobrym zakończeniem, ostatnie 10 minut to jedna z najsilniejszych chwil w historii kina. Nawet jeśli się nie zgodzisz i zaprzesz jak ja, i tak pękniesz. Próbowałem sobie powtórzyć, nie dałem rady, wyłączyłem w połowie. Smutna rzecz. Czy to uczciwe, by wysoko oceniać cały odcinek jedynie na podstawie fragmentu? Kiedyś się tym problemem zajmę. Ważne jest, że to trzeba zobaczyć. Piękna chwila gloryfikująca życie.



Miejsce 9: "Many Happy Returns" ("The Prisoner" - ep.7)

Serial przygodowy opowiadający o szpiegu brytyjskim, który postanowił przejść na emeryturę... co okazało się być bardziej skomplikowane niż by się w teorii wydawało. Bohater zamknięty zostaje w wiosce dla byłych szpiegów, której nie może opuścić, bo jego informacje mogą być cenne dla rządów innych krajów. Oczywiście, wybrana zostaje ucieczka, a serial z każdym odcinkiem staje się bardziej uniwersalny i surrealistyczny. Za każdym razem bohater próbuje uciec, a władza stara się go złamać w inny sposób. By się poddał i wyjawił powody przejścia na emeryturę. W "Many Happy Returns" cała wioska pustoszeje, i zostaje w niej jedynie główny bohater. Odcinek o szczątkowej ilości dialogów, przez pierwsze 20 minut nie ma ich wcale. Jedynie akcja i przygoda. Jak tu tego nie lubić?



Miejsce 8: "Straight and True" ("Prawo Ulicy / The Wire" - 3x05)

Z jednej strony, to wybitnie zrealizowana opowieść o policjantach i złodziejach. Przestępcy handlują narkotykami, detektywi prowadzą dochodzenie. I niewiele więcej, aczkolwiek są niespodzianki i "Hamsterdam" jest jednym z nich. Na to podświadomie czekałem od samego początku, a w tym epizodzie zostaje to na dobre wprowadzone w życie, by funkcjonować następnie przez kilka epizodów. Długo nad tym myśleli, problemy były, ale gdy już marzenie zostało zrealizowane, i zobaczyłem to realne rozwiązanie problemu na własne oczy... to byłem niebywale usatysfakcjonowany. Baltimore znów jest bezpieczne, dzięki torebkom na alkohol.



Miejsce 6: "Lay Down Your Burdens, Part 2" ("Battlestar Galactica" - 2x20)

Intensywne SciFi, w którym Cyloni prawie wybili ludzkość. Niedobitki uciekają na tytułowym okręcie... i dwa sezony później jest to samo. Niby cały czas akcja urywa łeb, ale tak w zasadzie to nic się nie zmieniło. I wtedy nadchodzi finał drugiego sezonu, gdy to się zmienia. A potem... to nie tego oczekiwałem. Nie tak miało być. Co twórcy mają w rękawie, że decydują się na takie numery? A potem, na samym końcu, następuje trzeci zwrot akcji. Ja już nie wiem, co oglądam. Przez te piętnaście minut zobaczyłem zbyt dużo.



Miejsce 5: "Out of Gas" ("Firefly" - ep. 8)

O tym odcinku napisałem oddzielny mini-felieton. W tym roku dołączyłem do grona ludzi lubiących ten miks western ze space-operą, chociaż nie ma tu wielu rzeczy do lubienia tak po prostu. To zaledwie garść odcinków w których bohaterowie mają przygody... i tyle. "Out of Gas" to piękne kino mini-katastroficzne, robiące coś, o czym nie myślałem, że jest wykonalne. A jednak! Połączono trzy linie czasowe w jedno, i to na przestrzeni zaledwie 42 minut. Każda scena jest bezbłędna i coś znaczy.



Miejsce 4: "We Just Decided To" ("Newsroom" - 1x01)

Najlepsze kino dialogu w historii. Pilot serialu trwający ponad godzinę opowiadający o dziennikarzach zaczynających od nowa tworzyć prawdziwe wiadomości. Mówią szybko, myślą szybciej, posiadają wiedzę i są profesjonalistami. Takich ludzi chciałbym widzieć na ekranie cały czas.



Miejsce 2: "Grounded Vindaloop" ("South Park" - 18x07)

Coś dla fanów "Primer", chociaż jeśli nie widzieliście tego filmu, to wymieńcie go na "Incepcję" - chociaż to bardzo nietrafione porównanie, da wam jednak obraz całości. Cartman wkręca Buttersa, że ten wchodzi do rzeczywistości wirtualnej dzięki Oculus Riftowi. Tak naprawdę to chodzi w "realu" z goglami na głowie i robi z siebie debila, zachwycając się jakie wszystko jest realistyczne. Do czasu gdy okaże się, że to Cartman siedzi w tej chwili w domu, z Oculus Riftem na głowie, i w wirtualnej rzeczywistości robi żarty z Buttersa. Szybko okaże się, że to wcale nie koniec, i zacznie się dochodzenie w czyjej rzeczywistości tak naprawdę jesteśmy, a końcowy efekt przypomina właśnie poskładanie w całość kolejnych podróży w czasie z "Primera". Tak jakby.



Miejsce 1: "Honesty" ("Legit" - 2x13)

Jedyne 10/10 jakie w tym roku dałem. Serial anulowany po dwóch sezonach, a zakończony w zaskakujący, niebywale satysfakcjonujący sposób. Stawiam je obok finałów "Scrubs" oraz "Babylon 5". Wyciszone i proste, a także realistyczne. Komik Jim Jeffries zajmujący się stand-upem gra samego siebie i stara się wyprostować życie w oparach humoru tak czarnego, że jakbym nazwał go "Nigger" to by się ze mną ożenił. Jak inaczej to miało się skończyć? Nie chcę więcej sezonów. Chciałbym tylko, by więcej ludzi poznało ten serial.


****
Inne na które zabrakło miejsca:
South Park - "The Magic Bush". Wybitna satyra na zakaz broni i masę innych tematów.
Legit - "Weekend" Steve odreagowuje gówniane życie upadlając się w barze... jak coś takiego może być aż tak zabawne i prawdziwe?!
Paranoia Agent - "Final Episode". Idealne zwieńczenie tej pokręconej produkcji, nadając sens każdemu symbolowi.
Community - "Bondage and Beta Male Sexuality" Mike z "Breaking Bad" kłóci się tu z Abedem o kaczkę.
BattleStar Gallactica - "Pegasus". Czyli jak w 43 minuty wywołać od zera wojnę domową. Bieg po Boomer oraz finałowa rozmowa między Adamą oraz Admirałem Cain to dwa z wielu pamiętnych chwil w serialu.

5 komentarzy:

  1. Nie oglądałem, więc... masz rację.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po kolei. Zaczynaj.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja od siebie dodam kapitalny pierwszy odcinek pierwszego sezonu "Sherlocka" z Benedictem Cumberbatchem. Szkoda, że kolejne nie trzymają już tego poziomu :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Z dwa lata temu oglądałem. W 2014 tylko trzeci sezon, i się nie załapał. Sam uwielbiam 2x01, mogę oglądać w kółko.:)

    OdpowiedzUsuń
  5. To poczeka. Zrobiłem obliczenia i wyszło mi, że do czerwca będę oglądać BattleStar Galactica -> Shield -> Mad Men.

    OdpowiedzUsuń