niedziela, 11 października 2015

Czy możemy być przyjaciółmi, jeśli coś ściągaliście?

W ostatnim czasie napisałem garść tekstów, w których wymieniłem zalety i wady zarówno bycia Jednorożcem (uczciwym konsumentem kultury) jak i piratem (nieuczciwym konsumentem kultury). Jeśli jeszcze się z nimi nie zetknęliście - proszę, zróbcie to teraz, bo w niniejszej publikacji nie będę pokrywał większości niuansów.

Sześć plusów piractwa
Pięć minusów uczciwości

Były to jednak teksty w gruncie rzeczy humorystyczne, i najważniejsze: nie wyraziłem tam swojego stanowiska wobec problemu. A to rodzi istotne pytanie:

Czy możesz się przyjaźnić z Garretem, jeśli ściągasz?


A odpowiedź brzmi: tak, jeśli piractwo nie zabiło w tobie woli by płacić za sztukę. Oznacza to, że jeśli widzę Cię w kinie, masz za plecami rząd oryginalnych płyt, ale czasem coś ściągniesz, to nadal masz u mnie czyste konto.

Bo ja rozumiem, naprawdę. Byłem po obu stronach tej barykady i wiem, że chociaż jest w tym wiele okłamywania się, to czasem nie ma wyboru. I ściągasz, bo wygodniej, bo chcesz tylko obejrzeć bez pierdolenia się po drodze. Bo nie ma tego w legalnej dystrybucji, a masz takąąą ochotę właśnie ten tytuł obejrzeć. Bo nie masz pieniędzy.

I wiem, że system w Polsce jest spierdolony i aż nie chce się z tego korzystać. Polityka dystrybutorów odnośnie ich filmów, zero kin poza większymi miastami, telewizja puszczająca filmy warte oglądania po północy, można wymieniać i wymieniać. Aż dojdzie się do wniosku, że w tym kraju nie da się żyć.

Jeszcze ta polityka i prawo... Unia Europejska, ZAiKS, twórcy w ogóle nie zarabiają, Netflix i Hulu niedostępne w Polsce, bo nie zapłacili haraczu. Rzygać się chce gdy człowiek sobie uświadomi, jak niewiele piractwo i legalność się różni. Wspierasz wtedy tylko innych ludzi żerujących na twórcach. Jak żyć? Co z tym zrobić?

Ja to rozumiem, że was to niepokoi. I liczę jedynie na to, że w niedalekiej przyszłości piractwo nie będzie jedyną namiastką kapitalizmu w tym kraju, bo jednego dnia się obudzę i zobaczę ceny na Spotify mające trzy zera z tyłu. Bo podatki poszły w górę na rzecz uchodźców. Steam w ogóle zniknie, bo nie opłaciło haraczu - tzn. "nie została im udzielone pozwolenie na prowadzenie działalności gospodarczej na terenie naszego kraju". Będę się wtedy czuł, jakby w sklepie zaczęli sprzedawać wyłącznie smalec i śliwki. Bo ministerstwo zdrowia powiedziało, że wszystko inne jest niezdrowe. Oczywiście że w takiej sytuacji pójdę do konkurencji. Czyli będę piracił. A zaoszczędzone pieniądze przeznaczenie na wyjazd z tego kraju. Nie dziwię się wam, że wy zaczęliśmy już teraz.

Ale serio? Przestaliście kupować cokolwiek, czego nie możecie ściągnąć z internetu? To nie jest walka, to lenistwo i wymówki. Po to w końcu nadal chodzimy na festiwale, koncerty, wykupujemy abonament gdy jest tego warty. By pokazać, że wciąż tu jesteśmy. I warto być w gotowości, gdy prawo i czasy się zmienią, by móc nam dostarczyć wszystko w każdej możliwej formie.


Nie chce też słyszeć, że streaming muzyki to gorsza jakość, i dlatego jej unikacie. Bo wszystko musicie mieć na kilkugigowym winylu. I przesłuchać go raz, albo nawet nie w całości, bo kolejne 100 ściągniętych płyt czeka, by je zaliczyć. W takiej sytuacji chce zobaczyć, co jecie na śniadanie. Jeśli zobaczę tam kajzerkę smarowaną margaryną to wasz argument staje juz zwyczajnym pierdoleniem.

Mieszkacie w okolicach, gdzie nie ma kin? Ok. Ale jeśli po 10 latach nadal tak mówicie, to lepiej, żebyście mieli równe 10 lat.

Jakość filmów w streamingu jest zbyt niska i dlatego piracicie? To chce zobaczyć monitor, na którym oglądacie te filmy. Znaczy, dam wam kredyt zaufania, ale pewnie macie więcej niż jeden.

Nie kupujecie gier w wydaniu cyfrowym, bo jak internet się skończy to nie będziecie już ich mieli? Rozumiem, że zapisaliście się też na potencjalnego mieszkańca Marsa? Bo z Ziemi tylko spierdalać można, przecież zaraz USA i Rosja wystrzelą rakiety i się wyniszczą nawzajem. Kto by tu chciał mieszkać?

Nie ma dla was ratunku, jeśli zaczniecie mnie przekonywać, że piractwo to tak naprawdę coś dobrego... albo że tak naprawdę oglądaliście legalnie. Jakoś. Puszczając mi oczko, hehe. Wymieniać jakąś wymówkę. Ale w takiej sytuacji mój brak szacunku do was powinien być najmniejszym problemem, skoro gdzieś po drodze utraciliście niemal całkowicie swoje człowieczeństwo.

Bo piractwo nie czyni z ciebie złego człowieka. Nie od razu. Ale bardzo ułatwia ci danie mi o tym znaku.

A tak poza tym, to temat piractwa w ogóle mnie nie interesuje. Serio. Siedzę w tej swojej bańce otoczony przez ludzi, którzy są dorośli i legalni, a jak coś ściągną to nie kręcą tylko mówią po męsku. I nie mam doczynienia z dupkami. Przynajmniej nie w takim stopniu jak wcześniej. Ale czasem się z tym zetknę i widzę, że niewiele się zmieniło, stąd pomysł na tę serię felietonów, w której zamknąłem chyba wszystko co się dało o tym powiedzieć. Dziś już nie wysnuwam pochopnie wniosków, jeśli zobaczę, gdy ktoś widział coś nielegalnie. Nadal jestem przytomny na umyśle i wiem, że nie ma takiej opcji w obecnym wszechświecie, żeby piractwo stało się czymś dobrym. Gdy powiesz mi, że nie ściągasz - uwierzę ci i padnę do stópek. Ale też nie poczuję zawodu, gdy zmienisz zdanie. Dopóki zachowasz balans, temat piractwa w ogóle mnie nie interesuje. Jedynie czekam w gotowości, w którym kierunku potoczy się świat w przyszłości i co jebnie pierwsze: chore przepisy czy piractwo. Wtedy do tego wrócę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz