piątek, 8 stycznia 2016
Wspominam 2015 rok
Dobra, nowy rok się zaczął, trzeba robić podsumowania, wspomnienia... Przede wszystkim zapamiętam 2015 rok jako rok Netflixa, Nowych Horyzontów i "Festiwalowej miłości".
Abonament na Netflixie wykupiłem w kwietniu, jeszcze w wersji US, przy okazji premiery "DareDevila". Platforma ta ku mojemu zaskoczeniu okazała się spełniać moje oczekiwania i zaprzestałem ściągania z Internetu. Bo nie miałem na to nawet czasu. Musiałem zarzucić swoje plany wcześniejsze na to, co będę oglądać z filmów i seriali, na dodatek nagle zacząłem oglądać rzeczy o których nie wiedziałem, że chcę je poznać. Bo one były tam. Od powtórek "MacGyvera" po "BoJacka". A na koniec jeszcze pod koniec miesiąca zabierali z 20 tytułów, dodawał nowe, i śpieszyłem się by nadrobić, zanim je usuną... A potem i tak często wracały. Oficjalnie rok 2015 jest zamknięty, i obejrzałem wtedy 342 pozycje, ale tak naprawdę to zostało mi jeszcze wiele tytułów o których nie miałem czasu napisać na blogu. Wszystko przez Netflixa, który narzucił mi takie tempo.
Drugim powodem, by oglądać chorą ilość filmów był festiwal filmowy Nowe Horyzonty. Moja pierwsza okazja, by w czymś takim uczestniczyć. To było dla mnie dobre już w planach z dwóch powodów. Teraz moje pieniądze mają wartość. Nie są tylko statystyką na koncie, która po przekroczeniu pewnej liczby staje się obojętna. Teraz mogę sobie dzięki nim pozwolić na wakacje. A jeszcze rok temu nie miałem pomysłu na swój urlop. Nigdy nie interesował mnie wyjazd dla samego wyjazdu, by zobaczyć Sfinksa czy inne arcydzieło. Turystyka nigdy nie była dla mnie, aż tu nagle przypomniałem sobie jak znajomy zachwalał właśnie NH we Wrocławiu. Wiedziałem, że to największy festiwal w Polsce, więc... Spróbowałem. I to był strzał w dziesiątkę. Więcej pisałem już na blogu parę miesięcy temu, i nie zawarłem wtedy wszystkich szczegółów, teraz tylko dodam: chcę tam wrócić w 2016 roku. Chcę też sprawdzić inny festiwal, i mój wybór padł na Tofifest. W przyszłości chcę odwiedzić kolejne, a w jeszcze odleglejszej przyszłości chcę odwiedzić jakiś zagraniczny.
Btw, to na tym festiwalu wydarzyło się moje najlepsze doświadczenie filmowe. Oczywiście, podczas seansu "Love".
A na koniec, "Festiwalowa miłość", czyli mój scenariusz filmu fabularnego. Jest gotowy. Pomysł na niego przyszedł gdy jechałem na NH, wtedy pojawiła mi się w głowie idea Altmanowskiej mozaiki o miłości do kina, odpowiadającej o grupie ludzi przybywających na festiwal filmowy. Projekt ewoluował, po czym stał się tą lekką opowieścią o filmach. Ten fakt jest dla mnie wydarzeniem z kilku powodów - po pierwsze, jest to film. Do tej pory myślałem i tworzyłem w obrębie formy serialu, a po zmianie na film odkryłem, jakie to łatwe! Nic dziwnego, że tyle ich powstaje, skoro wypełnienie tych 100 stron to bułka z masłem (w porównaniu do tysięcy potrzebnych na serial). Właściwie to musiałem się strasznie ograniczać i wywaliłem ponad 3/4 pomysłów, by film był krótki. Liczyłem na 80 minut, obecnie stoi na 120. Masakra.
Po drugie, jest to produkcja lekka. Do tego momentu tworzyłem ciężkie, mroczne rzeczy, a teraz mam "w portfolio" produkcję, której świat i większość dialogów jest pogodna i zabawna. Osobiście, to spory krok naprzód dla mnie. Plus - jestem Polakiem. Kiedy ostatnio jakiś Polak zrobił lekki film? Chyba będzie już z 8-9 lat.
A po trzecie - zawarłem w tym scenariuszu sporo rzeczy o których pisałem na blogu. Kojarzycie felieton o tym, że kino powinno zacząć się kochać tak jak literatura? Zrobiłem to.
Oczywiście, to nie wszystko. "Festiwalowa miłość" to dla mnie kopalnia do której wracam i czerpię radość z przypominanie sobie scen i dialogów. I mam dreszcze na samą myśl jakby to było, obejrzeć ten film na dużym ekranie. Na festiwalu, oczywiście. Obecnie przepisuję całość po raz pierwszy, trochę jeszcze dłubię by to było dynamiczniejsze. A potem... Pójdzie w świat.
A teraz rok 2016. Nie wiem, co on mi przyniesie, bo będzie tu kilka momentów zwrotnych, i nie mam pojęcia, gdzie będę za 12 miesięcy. Tak naprawdę to nie jest nawet takie pewne, że będę na Nowych Horyzontach w tym roku. Albo na Tofifest w Toruniu, jak to planuję, tudzież na koncercie Chili Peppers w Gdańsku. Nie wiem, czy będę miał na to czas ani gdzie będę żyć. Obyście Wy byli tutaj nadal i bym zasługiwał na wasze odwiedziny.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz