środa, 2 lipca 2014

The Raid 2

Gangster Film & Martial Arts, 2014


Komandos Rama wraca, tym razem by infiltrować gang i robić za ochroniarza syna szefa mafii, Ucoka, który z kolei zajmuje się ściąganiem wyrazów wdzięczności - czyli haraczu. Pojawiają się tutaj jeszcze motyw relacji ojca-syna na poziomie osobistym jak i zawodowym (starszy planuje, jak tu zrobić z młodego następcę na stołku przywódcy). Jest również wątek rywalizacji między gangami, spisek by poróżnić je, kilku dodatkowych zabójców, którzy są równie fajni jak duet Chris Partlow i Snoop, oraz rodzina Ramy o którą ten się będzie martwić.

Względem pierwszej części jest to obraz wyraźnie lepszy - ambitniejszy, ciekawszy, zróżnicowany i rozbudowany. Jest tutaj parę intrygujących postaci, choćby syn szefa, Ucok. W scenie, gdy zaczął się znęcać nad prostytutkami to zapomniałem, że oglądam film. Musiałem sobie przypomnieć, że to jedynie fikcja. Przypominał mi w pewnym stopniu największego psychola w historii, czyli Catargię z "Babylon 5" - z tym, że Ucok to nie psychol, bardziej postać dramatyczna. W owej scenie nie było jakiegoś bicia, krwi, łamania kości - a jednak było to brutalne, i samo patrzenie potrafiło wywołać ból. Ten w ogóle znaczy cały film w sporym stopniu. Rama jako policjant pod przykrywką boi się o rodzinę, boi się, że go odkryją. Boli go, gdy by ochraniać mafię musiał bić się z innymi policjantami. W pewnym momencie zaczyna cierpieć z powodu zadawaniu bólu.

Ten wątek na razie zostawię, i omówię język filmu. Wciąż są obecne pieruńsko wulgarne sekwencje akcji, w których biją się na śmierć i życie... albo przynajmniej do nieprzytomności i wielu złamań. Ale obok tego jest równie wiele scen, w których twórcy w ogóle nie epatują krwią, a jednocześnie udaje się wtedy osiągnąć lepszy efekt. Choćby scena egzekucji kilku związanych ludzi na kolanach. Ucok przechodzi od jednego do drugiego, jednocześnie prowadząc dialog z inną postacią. Raz widać podrzynanie gardła, częściej jednak tylko pokazują widzowi twarz mordującego. Nie robi tego mechanicznie, bardziej przy okazji, bardziej jest zajęty rozmową. Nie ma tu muzyki ani nic zbędnego, jedynie napięcie i coraz głębsze oddychanie. Przy końcowej ofierze Ucok zauważa pewien tatuaż - postanawia więc jemu zadać gorszą śmierć. I wbija tylko nóż do gardła, jednak tego nie widać bezpośrednio. Odrazu następuje gigantycznie oddalenie na panoramę całej sceny, i wtedy "Raid" wygląda jak film P. T. Andersona. Słowo daję.

Jest w tym filmie jeden moment, za który muszę pochwalić muzykę. Jest to jedna z finałowych konfrontacji, która trwa bardzo długo. I w momencie, gdy wydaje się dłużyć, zacząłem słyszeć melodię. I to co ona zrobiła z tej walki, to jest poezja. To już nie była scena akcji, tylko coś więcej. Pokaz bólu i cierpienia. Nie tego, który ginął, ale tego, który ten ból zadawał, bo robił to wbrew sobie, tylko by przetrwać.

Napiszę teraz coś absurdalnego, ale tego typu ból w takim filmie nie wydaje się śmieszny. Ponury i poważny ton opowieści nie zostaje zachwiany przez 150 minut w jakimś większym stopniu. A było tu takich ryzykownych momentów parę, i wszystkie są wiarygodne. Rozterki Ramy, pomimo słabości aktora, są jasne i wyraziste. Problem Ucoka z ojcem i sytuacją jego mafijnej rodziny, oraz decyzje jakie podejmie, nie wydały mi się wymuszone. Nawet kwestia tego, by wszystkich w finale porozwalać, została świetnie rozwinięta. Dlatego film jest ciekawszy - zamiast co 5 minut wywoływać okrzyk "FUCK YEA!" teraz miesza to z innymi emocjami, działa na większej ilości poziomów. Nie tracąc przy tym na scenach akcji. Te nadal są... hm, "FUCK YEA!!!"

I też z kilku różnych powodów. Teraz na przykład, lokacje są ciekawsze. Zatłoczone ulice po zmroku, wagon metra, klub nocny. Więcej ludzi się bije, i mają odmienne stylu. Bezdomny dzikus skaczący z piętra na parter, bydle z sierpami, laska z młotkami. Ciekawiej - a raczej: jeszcze ciekawiej to pokazują. Chłop wylatuje przez okno i kamera pod oknem kręci to, będąc na dodatek obrócona, więc wydaje się jakby wylądował na suficie.

Jeśli pisać o minusach i rzeczach do poprawienia w następnej części, tu już można pisać tylko o ograniczeniach reżysera, które ten sam musi pokonać. Bo "Raid" na obecnych zasadach lepszy już nie będzie - tak, tym razem to już jest wyraźnie film, ale jednocześnie to bardziej wyrób filmopodobny w starym stylu. Z widowiskiem sportowym do którego dołączono fabułę, nad której momentami mogę się śmiało zachwycać, ale pozostałe fragmenty są niezapamiętywalne i uleciały mi z głowy zaraz po tym, jak się skończyły. Bijatyki były punktem wyjścia do rozpoczęcia nagrywania - i chociaż zrobiono to świetnie, lepiej już raczej nie będzie. Twórca najwyżej znowu dojdzie do tej samej ściany co tym razem. Finałowa część filmu wygląda tak, że Rama idzie korytarzem, tam ma jedną scenę bójki, potem przechodzi z tego korytarza bezpośrednio do kuchni, tam jest kolejna bójka, a z kuchni wychodzi już bezpośrednio do jadalni i tam już jest finałowa konfrontacja. Trzy sceny walki pod rząd, ogarnijcie.


4/4
Warto zobaczyć najpierw na dużym ekranie.
Jeśli będzie miał Polską premierę.


Plusy:
- W tym filmie jest postać imieniem Reza.

Minusy:
- Realizm wyklucza walki na gołe klaty, dinozaury oraz cameo Księcia Persji.

2 komentarze:

  1. Premiera światowa była w styczniu, a w polskich kinach tego filmu nie widać. Ale i tak z pewnością obejrzę. Wielu ludzi zarzucało pierwszej części że walki są za długie i przez to zbyt nudne. Dla mnie w tym tkwi urok tego typu filmów. Jak oglądam jakiegoś azjatyckiego martiala to oczekuję solidnej nawalanki, w której jeden i drugi przeciwnik walczą zawzięcie i do upadłego. I wtedy, mimo iż wiadomo kto wygra, to i tak są emocje, bo główny bohater wychodzi z tego poobijany i wymęczony. W takich filmach musi być krew, pot i power, a "Raid 1" to oferował. Fabuła nie musi być rozbudowana, zaś aktorzy powinni być sprawni fizycznie, więcej nie należy od nich wymagać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tyle za długie ile były zbyt suche. Szczególnie względem drugiej części.

      Też lubię, jak są na koniec zakrwawieni i zmęczeni do upadłego, ale wciąż stoją na nogach.:) Szczególnie w finale pierwszego "Die Hard". "Raid" to jednak inny typ kina...

      Usuń