wtorek, 29 lipca 2014

(książka) Miecz przeznaczenia

Fantasy, 1992
A. Sapkowski - 350 stron


Nie pamiętam dokładnie pierwszego zbioru opowiadań o Wiedźminie. Kojarzę jedynie, co mi przeszkadzało: uległość głównego bohatera. Zgadza się on, by go traktowano jak zarazę, a jednocześnie służy tym, którzy go nienawidzą. To był główny temat "Ostatniego życzenia" i względem kontynuacji miałem tylko to jedną prośbę: pogłębieniem tego tematu. Dlaczego się na to zgadza, może jakieś wątpliwości? "Miecz przeznaczenia" wybrnął z tego w zaskakujący sposób: w ogóle tego tematu nie poruszając, podejmując szereg kolejnych. Jedynie w paru miejscach działanie Geralta nabrało pewnej głębi, teraz uznaje on również własne zasady, i np. może skłamać, by uratować istotę której nie uważa za zasługującą na śmierć. Mnie to usatysfakcjonowało.

Jest to zbiór luźno powiązanych ze sobą opowiadań, w których Geralt z Rivii ma przygody, i czyta się to świetnie. Polowanie na Złotego Smoka, pojedynek z magiem o kobietę, poszukiwanie stworka któremu miejscowy kościół zabrania nawet prawa do istnienia (bo miasto otacza Wieczny Ogień, więc gdyby taka plugawa istota się przedarła, to by świadczyło o tym, że Ogień nie działa). Wszystko było opowiedziane z pomysłem, według najlepszych zasad narracyjnych. Za każdym razem zaczyna się gdzieś obok historii - na przykład, jedno ma początek na ulicy miasta. Geralt spaceruje sobie z rana, i widzi Jaskra stojącego pod oknem. W oknie baba drze ryja i wyrzuca na bruk rzeczy poety. Bohater podchodzi do przyjaciela, wita się z nim, rozmawiają, tamta się drze. "Kolejna kochanka przestała się nabierać na czułe słówka?", "No... to nawet nie są moje ciuchy, kobieto!". Jakby leżeli gdzieś na plaży na leżaku. Ale jednak są gdzie indziej, więc trzeba zjeść śniadanie. Nie mają ani jednej monety w kieszeni, więc Jaskier wpada na pomysł: idą do knajpy i liczą, że zastaną tam jakiegoś znajomego, który postawi im posiłek. Tak się stało, zastali niziołka Dainty'ego Biberveldta. Rozmawiają trochę, jedzą, a po chwili do pomieszczenia wbiega... Dainty Biberveldt w samej bieliźnie, i oskarża tamtego Dainty'ego o kradzież jego osobowości. I akcja rusza z kopyta.

Tytuł każdej noweli też jest dobry. Tajemniczy, obiecujący, zachęcający do przeczytania by poznać jego znaczenie. I zawsze pojawia się on w jakiś zaskakujący sposób, ma to związek zazwyczaj z zakończeniami które bardzo często są cholernie dobre. Przez całą książkę przewija się parę motywów, takich jak życie uczuciowe Wiedźmina, i jak ono wygląda. Poświęcono wiele miejsca, by opowiedzieć o dramacie tej osoby, która nie miała żadnego wyboru, i teraz musi żyć z tym, że jej zawód jest jaki jest. Jego styl życia jest jaki jest. I to się zapewne nie zmieni. Sporo w tym smutku i romantyzmu. Sposób opowiadania o pannie Oczko, o Ciri, o toksycznej blokadzie jaką była Yen... nawet kilka słów wspomni się o matce Geralta. Wszystko to jak napisałem układa się w pewną całość. Bohaterowie jak i świat nabrali tutaj dodatkowego wymiaru, kontekstu. Jest lepiej i ciekawiej. Opowieść jest po trochu ekscytująca, zabawna, gorzka, romantyczna, smutna i brutalna.


Chcę teraz czytać sagę.
4,5/6

2 komentarze:

  1. Ja w najbliższym czasie zabieram się za przeczytanie całego Wiedźmina od Sapkowskiego, gdyż będę sobie robił growy maraton trzech części Wieśka (ta ostatnia oczywiście dopiero za pół roku). Wtedy może podyskutuję. Dziś, te opowiadania, czytane z 15 i więcej lat temu zlały mi się w jedno. Czas na powtórkę !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem podobny plan... Przed premierą "Zabójcy królów" :) Może przed trzecią częścią coś nadrobię. Już i tak jestem do przodu - wiem, kim jest Ciri!

      Usuń