piątek, 30 stycznia 2015

"John Wick" (6/10) Ciekawe, co mu zabiją w drugiej części?


Zabili mu psa, więc idzie się zemścić, niszcząc każdego kto mu stanie na drodze. Bo zwierzątko dostał jako prezent od żony, która nadała mu go zza grobu, by miał co kochać. I to w sumie wszystko, poza wstępem są może jeszcze trzy sceny w których coś mówią. Cała reszta to akcja, i w zasadzie to była całkiem satysfakcjonująca.

Fabuła jest znośna. Daje kontekst, jest bardzo podstawowa, nie przeszkadza. Wiedziałem, kto jest kim i co się dzieje. Dobrze łączy poważne akcenty z komiksowymi scenami przemocy - gdy John Wick leci na plecy z 1 piętra, czuć jego ból. Ale zaraz potem wstaje i sobie idzie, ledwo bo ledwo, ale jednak pozostaje to spójne. Jest tu nawet miejsce dla absurdalnego hotelu dla morderców, w którym jest lekarz przez 24/7, za pokój pewnie płaci się w milionach za godzinę, i nikt nie zadaje pytań. Dodatkowo, za recepcją stoi Matthew Abaddon, z jakiegoś powodu posługujący się akcentem nie dającym się zidentyfikować. Lester Freamon też się pojawi, ale jego nie warto nawet wspominać, i sam nie wiem, po co tu wystąpił.

Może ominęła mnie fala akcyjniaków z Arnoldem i Norrisem, ale jednak mogę napisać, że "John Wick" nie jest powtórką z rozrywki, i zawiera kilka nowych rzeczy. Oczywiście poza tym, że to bardzo stylowe kino, z garniturami pod którymi nie ma żadnego sześcianu, i został zmontowany w dosyć nowoczesny sposób. To co wyróżnia Johna od reszty to strzały w głowę. Może to niewiele, ale mówię poważnie: nawet jeśli są tu strzały w klatkę piersiową lub nogę, na końcu każdy obrywa kulkę w czoło. Bez pierdolenia, dla pewności, i nie ma tu poszkodowanych, którzy dostali wpieprz ale wciąż gdzieś się tam zwijają i zapewne się wyliżą. O nie - służący czy świadomy współpracownik Głównego Złego, każdy ginie*. I około 4/5 akcji to właśnie broń krótka, nie ma tu srania amunicją z dwóch karabinów jednocześnie. Ma to swój urok. Na dodatek, akcja nie nudzi mimo przesytu, w przeciwieństwie do "Raid 2", który oczywiście jest lepszym kinem, ale jednak oglądałem na raty.

9 komentarzy:

  1. Daniel Muszyński30 stycznia 2015 09:24

    "*Z wyjątkiem jednej kobiety, bo wiecie... równouprawnienie."

    Chodzi ci o Adrianne Palicki? Bo ona też ginie. Zabija ją Ian McShane za złamanie zasad gildii hitmanów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jo, ale Wick tylko ją bije i zostawia pod czujnym okiem Lestera (aka Hecktora, jeśli mnie pamięć nie myli), który daje dupy w pilnowaniu jej. Słabo :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Co my Danielu robimy...;-)


    Mi to nie pasuje i tak. Czyli jak nie dała rady go zamordować za pierwszym razem, to już więcej nie będzie próbowała, i dlatego Wick ją wypuścił? W takim razie nie dali tego wyraźnie do zrozumienia, bo jak dla mnie to by się podkurowała i znowu próbowała wykonać questa. W tym ich kodeksie powinien być ustęp o tym, że JW mógł ją w takiej sytuacji stuknąć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Daniel Muszyński30 stycznia 2015 10:27

    Wydaje mi się, że to że John jej na śmierć nie uśmierca ma sens - tak jak nie zabił Johna Leguizamo i ochroniarza stojącego na bramce. Ona nie należy do rosyjskiego syndykatu tylko wykonuje swoją robotę i John to szanuje. Złamała zasady gildii więc nagrabiła sobie u McShane'a, ale względem Johna jest fair.

    OdpowiedzUsuń
  5. Daniel Muszyński30 stycznia 2015 10:40

    Nie o to chodzi, że nie będzie już próbowała, i jakby John chciał, to pewnie mógłby ją stuknąć i potem się z tego wytłumaczyć, że obrona własna itd. Ale John wrócił do killowania z powodu nikczemnej potwarzy ruskich i to nimi jest zainteresowany. Palicki przyjęła od nich zlecenie i stara się je wykonać, a John uznaje to za zwyczajne zachowanie w świecie hitmanów. Kiedy wyeliminuje zleceniodawców, to ona nie będzie już na niego polowała, bo nie będzie nagrody za jego głowę, więc nie musi jej zabijać - wystarczy że ją unieszkodliwił. Nie ma do niej nic osobistego i nie wykonuje na niej zlecenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Kiedy wyeliminuje zleceniodawców, to ona nie będzie już na niego polowała, bo nie będzie nagrody za jego głowę, więc nie musi jej zabijać" Dokładnie. Tam liczyła się tylko waluta. Oni traktowali wszystko jak sport (oczywiście na zasadzie zleceń). Coś jak questy w grze komputerowej. Jeżeli zleceniodawca umarł, nie było sensu wykonywać zadania :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oceniłeś ten film tylko o jeden niżej niż "Boyhood" i aż o jeden wyżej niż "The Guest". Toć to nie ma sensu. Co ty koorwa wiesz o filmach? ;D
    http://www.youtube.com/watch?v=vlhhZIVhGw8

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra muzyka na 6:40 rano.


    Oceniłem wyżej, bo tu Cedric Daniels miał zabawniejszy akcent. I więcej zapamiętam z "Johna Wicka" niż z "Gościa" w którym... pili jakieś ostre trunki i tyle.

    OdpowiedzUsuń