piątek, 8 sierpnia 2014
(felieton) Wiem, ale nie powiem, bo lubię udawać debila
A może mają inne powody. Nikt się tego nigdy nie dowie.
Gdy próbuję z kimś dyskutować na temat filmów przez Internet, zawsze natknę się na ten typ człowieka. Ogarniętego, umiejącego rozmawiać, mającego pewną wiedzę filmową... Można z nimi normalnie pogadać. Problem w tym, że ukrywają to bardzo, bardzo głęboko. Czasem ktoś wam odpisze pod waszym postem coś w stylu "O MÓJ BOŻE TAK BARDZO SIĘ NIE ZNASZ ŻAL". (Nie umiem być nie miły, stąd tak kiepsko ich naśladuję, ale myślę, że zrozumiecie o czym piszę) Często obrażają w bardziej bezpośredni sposób, ale akurat nie mam ochoty na przeklinanie. A teraz ty masz ten jeden dzień w miesiącu, gdy wybierasz potraktować ową istotę jako coś posiadającego rozum, choć właśnie przekonało cię na 100%, że mózgu to z pewnością nie używa. Odpisujesz: "Nie znam się? Możesz pisać jaśniej?". I ta osoba wkrótce ci odpisze. W szczegółowy, rozsądny sposób, pokaże gdzie się myliłaś, i przy tym opowie co sam o tym myśli.
Wkurwia mnie to nieziemsko.
Jestem w stanie wymyślić tylko jedno usprawiedliwienie takiego zachowania, mianowicie system obronny. Taka osoba zakłada, że pisze do debila, który i tak tylko obraża tych, co mu odpiszą, więc na początku się nie wysila. Potem się okaże, że przeczucie i doświadczenie go zmyliło, więc zmienia nastawienie. Logiczne, tylko taka osoba nie dostrzega jednej rzeczy: w momencie, gdy zaczęła, już przegrała. Tak jak piłkarz, który udaje faul i przestaje się liczyć w tym zawodzie, tak ty przestajesz się liczyć jako... "kompan do rozmowy"? Kontakt z tobą nigdy nie będzie czymś przyjemnym. Gadanie do ściany będzie rozsądniejsze. Po takim wstępie zawsze coś będzie wisieć w powietrzu.
Bo gdzie jest sprawiedliwość? Ty obrażasz, zasiewasz agresję, tamta osoba ryzykuje odpowiedź z szacunkiem, ty odpowiadasz z szacunkiem... Jesteście najlepszymi przyjaciółmi. I co, teraz tamta osoba ma ciebie obrazić w rewanżu czy jak? Teraz przekonaj mnie, że to po prostu nie było wykorzystanie okazji, by się na kimś wyżyć. Chociaż troszkę. Anonimowo. Jesteś złym człowiekiem.
I najgorsze: wymagasz szacunku, choć na niego nie zapracowałeś. To już działanie wbrew rozumowi. Zmuszanie tej drugiej osoby, by ta nie zważała na przesłanki, że jesteś debilem który nie umie się komunikować, i działała wbrew temu, co sugeruje jej rozsądek.
Pewną podgrupą są ludzie, którzy się znają, ale jak chcą pogadać, to muszą na początku poudawać debila przed sobą nawzajem. Nigdy nie miałem nawet śladu pomysłu, czemu tak się dzieje.
- X jest do dupy.
- X jest sto razy lepsze niż Y, które tak lubisz.
- Odwal się lepiej od Y!
- Za co to lubisz? Przecież było do dupy.
- Y nie jest do dupy! Fabuła w Y miała przynajmniej logiczny układ, a co powiesz o X?
I tak to idzie. Na początku dawka debilizmu, by potem zacząć rozmawiać w sposób zbliżony do tego, jak komunikują się ze sobą ludzie.
Ja wiem, że to Internet, i jak ktoś jest w błędzie to ty czujesz się istotny zwracając komuś uwagę. Ale tak wcale nie musi być. Po prostu się zamknij, jak ci się nie chce tego zrobić dobrze. Nie chcesz by pisanie poszło na marne, bo cię wyklnę? Spójrz gdzie indziej i zobacz, jak odpisuję innym. Taką zaletę ma sieć nad normalnym kontaktem międzyludzkim. A jak ci się nie chce - to wiesz, co czuję, gdy czytam co mi napisałaś tak na odczepnego. Też mi się nie chce. Usunę co napisałeś, i od dawna nie udzielam się tam, gdzie nie mogę tego zrobić. Nie dam ci tego, na co nie zapracowałeś. Zdajesz się nie mieć mózgu i być agresywną osobą, takie są fakty. A ja reaguję tylko na nie, oraz na argumenty. Jesteś absolutnie zbędny w tym, bym czuł szczęście z życia.
Ja wiem, że zapewne jest inaczej, i do debila ci daleko. Ale na debila wychodzisz w 3 sekundy po odezwaniu się, a w najlepszym wypadku - na pozera, który tylko udaje, że się zna, i tylko wykorzystuje to, by móc obrażać innych. A ja... jestem już tym zmęczonym. 5 tysięcy ocenionych filmów azjatyckich sprzed 1950 roku nie robi z ciebie osoby kulturalnej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kaca dziś mam, nie wiem o co tutaj w ogóle chodzi :)
OdpowiedzUsuńO mój Boże, jaki felieton, żal.
OdpowiedzUsuńNo, udało ci się, mniej więcej.
Usuń