piątek, 5 lipca 2013

Przed północą

Romance & Drama, 2013



Dobra, jak mawia Doug Walker - gdy mówi się o kolejnej części trzeba pokrótce omówić wcześniejsze odcinki. "Before Sunrise" (1995) - bohaterowie spotkają się pierwszy raz i jest fajnie. Nic więcej z niego nie zapamiętałem. Fajna formuła i bohaterowie, lekkie, chyba nawet pozytywne kino. 7/10. "Before Sunset" (2004) - ten oglądałem pierwszy. I byłem chyba zdenerwowany. 2 godziny jęczenia o tym, że on ją kocha, i ona kocha jego, ale oboje tylko to sugerują bo czeka aż drugie powie to pierwsze, a na koniec nie wiadomo, na czym stanęło - będą razem? Nie będą razem? Przyjdą kosmici i wsadzą jednemu z drugim w dupę Statuę wolności? Nie wiadomo. Najbardziej tchórzliwy i wymijający film w historii kina, 2/10.

"Before Midnight" miałem olać, ale stało się najlepszym na chwilę obecną filmem roku. I to nie tylko tyle, ale wręcz awansowało do pierwszej 50 w rankingu ogólnym na RYM. Trudno, zaryzykuję. W końcu ma polską premierę, a zarys fabuły jest obiecujący - okazuje się, że po 10 latach twórcy zdecydowali się na konkretne zakończenie poprzedniego filmu. Ethan Hawke jest teraz w nieformalnym związku z Julie Delpy (ich bohaterowie mają imiona, ale kto by ich używał), ponad to rozwiódł się z żoną. Jego syn z tamtego małżeństwa ma już 14 lat, i z ojcem spędza tylko kilka tygodni w roku. W nowym związku Ethan ma już 2 córki. Akcja zaczyna się na koniec wakacji, które spędzali oni wszyscy w Grecji. Młody wyleciał właśnie do USA, dzieciaki zostają u poznanych tam ludzi, więc nasi bohaterowie mogą spędzić wieczór w hotelu, sami ze sobą. Nie wytrzymają 5 sekund.

Jeśli wyciąć z tego filmu zakończenie, to jeszcze miałby u mnie jakąś szansę. Byłby ten promyk nadziei, oświecenia, czegokolwiek. Jest taki moment, że w końcu ona strzela focha, wychodzi, i na scenie zostaje już tylko Ethan z wyrazem twarzy mówiącym: "W mordę, straciłem całe życie na męczenie się z taką kobietą... Trzeba będzie zacząć od nowa". Ale nie. To właśnie miłość. Wracają do siebie, stwierdzają: "Och, na tym to właśnie polega". A powodem dla którego takie zakończenie nie działa, jest to, że nie ma zapowiedzi rozwiązywania problemów które ze sobą nawzajem mają. Po godzinie krzyczenia na siebie i wymienia problemów, okaże się, że oni nie robili tego z innego powodu niż potrzeby dramy. Olewają to, mówią sobie najbardziej puste "kocham cię" w historii kina, i wszystko już jest w porządku.

Z tym filmem jest wiele problemów. Julie Delpy gra tu najbardziej stereotypowy obraz suki w historii, Ethan gra typowego pantofla, scenariusz pełen jest zapchajdziur, połowa konfliktów między bohaterami nie ma sensu biorąc pod uwagę ich wiek i wspólny "staż" jaki za  sobą mają, ale zupełnie to pomijają. Zamiast tego jest "Chciałbym porozmawiać z użyciem racjonalnych argumentów", tworząc tym samym najgorszy filmowy duet. A co tam, duet w ogóle.
Ale najgorszy w tym wszystkim jest właśnie policzek wymierzony każdemu, kto uważa, że miłość polega na... Jak brzmi najbanalniejsza definicja? Byciu szczęśliwym? Chyba tak. Czyli nawet bez wgłębianiu się i świadomości, że polega ona na celebrowaniu wartości które czcisz w uosobieniu tej jednej osoby - i bez tego, wystarczy tylko jeśli kojarzysz miłość z uczuciem pozytywnym, to oglądając ten film poczujesz się, jakby ktoś ci wymierzał policzek. Pokazana jest para dla której każda chwila spędzona razem to tortura, wskazują ci ją palcem i mówią: "To właśnie miłość". To okropne.

Nienawidzę tego filmu. Za sam pogląd, że miłość polega na ostatecznym zhańbieniu się, poniżeniu i absolutnym braku szacunku dla TEJ drugiej osoby.


1/10
http://rateyourmusic.com/film/before_midnight_f1/

1 komentarz: