piątek, 21 marca 2014

(Felieton) Dotacje

Jakiś czas temu rozmawiałem z człowiekiem pracującym przy sterylizacji w szpitalu. Opowiadał o różnych rzeczach, ale tutaj chciałbym wspomnieć o jednym: wciąż pracuje na sprzęcie, który ma z boku napisane "Made in Czechoslovakia".

Po drugiej stronie są biblioteki. To jedna z podstawowych rzeczy przy zatrzymywaniu się w nowym miejscu, sprawdzić co mają w wypożyczalniach. Najpierw zajrzałem do tej mniejszej, były tam tylko trzy krótkie  rzędy regałów. Oraz trzy Maki, te komputery. Czym to się różni od peceta sprawdźcie na własną rękę. Ja pierwszy raz takowe na oczy widziałem. Po co one w bibliotekach? By można było skorzystać z Internetu. Obok tego stał pecet z xp i starym, kwadratowym monitorem 17''. W drugiej bibliotece, tj większej, było już więcej książek - rozmiarami przypominała średnią wypożyczalnię w Warszawie. A trochę obok 7 Maków i kilka pecetów z "normalnymi", płaskimi ekranami.

A na nich xp i Internet Exploler w jakiejś starszej wersji, na tym takiego filmwebu nie dało rady otworzyć, bo się wieszało z przeciążenia. Dobrze, że mogłem się chociaż wylogować, bo takiego komentarza napisać, albo oceny wystawić już nie mogłem. Do tego Internet był oczywiście dzielony na te ponad 10 stanowisk, więc i tak, czynność na którą potrzeba 5 minut, zajmowała 15, jeśli po drodze nie zasnąłeś w oczekiwaniu aż strona skończy się ładować. Aż chce się wrócić do domu i poczytać książkę zamiast przebywać przy komputerze! Albo powspominać czasy, gdy Internet przy łączeniu wydawał te śmieszne dźwięki łączenia z Drogą Mleczną, bo wtedy takie tempo jak w tej bibliotece byłoby luksusem.

Wszędzie oczywiście blokada na ściąganie czegokolwiek, więc szybszej przegladarki nie dało pobrać. Dane sesji i zapisane hasła zostawały, bo nie było programu do ich usuwania i pilnowania prywatności. Pierwsze co zrobiłem na Maku to właśnie zalogowanie się - przez przypadek - na czyjeś konto gmaila. Czyli google+ i blogspot również. Pytałem bibliotekarek, czy coś dałoby radę z tym zrobić, i wtedy usłyszałem ponadczasowe: "To informatyk się tym zajmuje" - czyli tłumacząc na ludzki: "Nie".

Ta mniejsza wypożyczalnia znajduje się niedaleko szkoły podstawowej. Od 14 siedzą tam dzieci i grają na Makach w "Minecrafta". Nie osądzam, sam w ich wieku przybiegałem do biblioteki by grać w "Zeusa: Pana Olimpu" oraz "Harry'ego Pottera" (trzy części tam przeszedłem!), które można było wypożyczyć na miejscu i z nich korzystać. Też nie pytałem, z czyich to pieniędzy. Wtedy ledwo potrafiłem zrozumieć, czemu po prostu nie można dodrukować pieniędzy, skoro jest ich za mało.

Na każdym z tych Maków jest naklejka: "Współfinansowane z inicjatywy Unii Europejskiej dla obszaru..."

2 komentarze:

  1. A ja pamiętam czasu jak nie było "internetów" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pamiętam, jak w Empikach stało pięć konsol obok siebie i można było na nich pograć.;c

      Usuń