Już chyba w zeszłym roku pisałem o bezsensie robienia list w stylu "48 milionów premier na które czekam w 2199 roku". To zazwyczaj lista filmów, które swoją premierę miały (gdzieś) i wiadomo, że przynajmniej dwóm osobom się spodobały. Częściej to jednak tylko produkt marketingu, który powiedział wyraźnie, na co czekać. Ja kiedyś czekałem, aż obejrzę "Szatańskie tango". I ten stan raczej już się nie powtórzy w przypadku innego tytułu.
Mam wrażenie, że tak zwani "kinomani" zamienili się niedawno w stereotypowe kobiety, które nie wiedzą czego chcą, ale nie spoczną, póki tego nie dostaną. Więc trzeba im to powiedzieć i będzie spokój. Ale... serio? Ostatnia część ekranizacji o gościu który idzie, sam nie wiedząc czemu. Biografia czarnego, którą można streścić w czterech słowach, co zresztą zrobiono pisząc tytuł (uwaga, spoiler!). Biografia białego maklera, którą można streścić w jednym zdaniu, ale nie wolno tego zrobić, bo zdradza cały film. Ekranizacja historii z Biblii, i to na poważnie. To są serio filmy, które chcecie zobaczyć? Biorąc pod uwagę możliwości kina, jego potencjał i osiągnięcia. Gdyby za rok już nie było możliwe stworzenie filmów w ogóle, to tak by zostało? "Już tylko przez 12 miesięcy będą powstawać filmy? Dobrze, więc... poproszę kolejne X-Man, kolejne Avanegers, kolejnego Batmana..."
Wiem, że podchodzę do tego od dupy strony, i nie taki był zamysł robienia owych list. Ale dobry czas by zadać sobie to pytanie. Czego chcę? Z jednej strony niby wiadomo - dobrego kina gatunkowego spod znaku "coming-of-age". Kolejny film osadzony w świecie "Babylon 5", opowiadający choćby o Pierwszych, albo o kontakcie Ziemian z Centauri i poznaniu technologii skoków. Kolejnego serialu na miarę "Lost". Ale to wszystko takie drugorzędne się wydaje. Co bym zaliczył do tej najważniejszej kategorii, o czym kino powinno opowiedzieć?
Cóż. Przydałoby się zrobić film o Davidzie Warku Griffithie.
Nie zwykłą biografię. Nie chcę drugiego "Katynia". Chcę dzieła sztuki opartego na faktach, opowiedzianej z pełną świadomości, ile zawdzięcza Griffithie. Hołd dla niego, albo pokazanie brutalnej prawdy o tym, kim był. Nie będę pisał więcej, chociaż mam kilka pomysłów - w końcu wystarczy sobie wyobrazić możliwości! Młody niezależny artysta nawiedzony przez ducha Griffitha, zaczyna się interesować historią kinematografii i komu zawdzięcza sztuczki z których korzystał na planie... Ale to nie jest koncert życzeń. Tylko zauważam, że takiego czegoś jeszcze nie ma. A to właśnie na ekranie ta historia powinna być opowiedziana. To jest właśnie film, który powinien powstać, na którym bym czekał i który bym wspierał, jeśli okazałby się tak dobry jak by mógł. Czytałbym kolejne artykuły o powstawaniu tego tytułu, o koncepcjach jakie rozważali twórcy i tak dalej. Tym bym się szczerze ekscytował i wyczekiwał dnia premiery.
Ale to raczej nie w ciągu najbliższych 365 dni. W 2014 roku czekałbym prędzej na zapowiedź, pod roboczym tytułem... "Narodziny kina". Czemu nie? Podniosłoby to status kinematografii, ogólny poziom, jednemu z drugim przypomniało o kilku ważniejszych kwestiach...
Ja czekam na dobre torrenty.
OdpowiedzUsuńJa nadal czekam, aż obejrzę "Szatańskie tango".
OdpowiedzUsuńA z tegorocznych premier interesuje mnie jedynie "Pod Mocnym Aniołem" i "Godzilla" (przede wszystkim "Godzilla").
„Ostatnia część ekranizacji o gościu który idzie, sam nie wiedząc czemu.”
OdpowiedzUsuńDo mnie pijesz? ;) Jak tak, to w ryj będzie ;)
Mi się nowy Hobbit podobał i tyle. Polecam iść do kina z kumplami i dwoma piwami – ubawisz się nieźle :)
O reszcie, do której pijesz, póki co się nie ustosunkuję…
„Kolejnego serialu na miarę "Lost".”
A później będziesz marudził, że to zrzynka z ‘Lost’, nieudolne naśladownictwo itp. ‘Lost’ był jeden jedyny. Nie lubię może 2 ostatnich sezonów, ale to i tak jeden z najlepszych seriali jakie w życiu widziałem. I nic tego nie zmieni. To co? Wysłać Ci te magazyny? Kekekeke :)
Griffitha? A myślałem, że o Griftera Ci chodzi i kręcą o mnie film. No patrz, nikt nie chce. Widać dwie skrzynki wódki za mą biografię to chyba zaporowa cena ;)
O Hobbicie czytałem już, że jest dokładnie taki sam jak poprzedni, a także, że wszystko co było wcześniej źle, zostało już naprawione. Ciężka sprawa.;-) Ale pewnie kiedyś obejrzę, z wiadomych względów (twoja ocena, Kate i kino przygodowe).
UsuńZ tą zrzynką "Lost" raczej mi nie grozi, bo to w sumie niewykonalne. Wierz mi, długo nad tym myślałem.;-) Mogę na przykład polecieć na wyspę i zobaczyć ją na własne oczy, poczuć ten klimat i jakoś wyobrażać sobie, że to ta Wyspa. Ta jedyna. W przypadku, "Awake", jeśli powstanie, polecisz do studia i co zobaczysz? Makiety.;-) Tego się już nie da powtórzyć. Trzeba będzie spróbować czegoś zupełnie innego, by paradoksalnie osiągnąć coś w stylu "Lost". Jestem tego świadom.
"Biografia białego maklera, którą można streścić w jednym zdaniu, ale nie wolno tego zrobić, bo zdradza cały film."
OdpowiedzUsuńNo, ciekawe jak się z tego wytłumaczysz :D Czekam na recenzję!
Będzie dziś wieczorem.:) Generalnie się nudziłem.
Usuń