wtorek, 14 maja 2013

Community, sezon 4 | Podsumowanie

Podobał mi się. To było coś większego dla mnie, zmieniło się nawet w pewien rytuał. Większość odcinków oglądałem po trzy razy - bez napisów, z angielskimi i dopiero później z polskimi, gdy się w końcu pojawiły (do kilku ostatnich nadal ich nie ma). To jedyny sezon, który tak oglądałem, jedyny który w ogóle oglądałem w oryginale przy pierwszym podejściu. Poszło na to trochę energii, i nie została ona zmarnowana mimo wszystko. Dlatego - sezon na plus.



Przede wszystkim - to nadal "Community". Krótsze, z większą ilością słabszych momentów niż zwykle, ale nadal to ten sam serial który pokochałem. Piszę tak, ponieważ dopiero przy oglądaniu czwartego sezonu uzmysłowiłem sobie, jak brzmi jego... hasło? Sens? Przesłanie? By pamiętać, że za każdym żartem stoi coś poważnego, i trzeba uważać, by nie przesadzić. Niby od początku osobiste motywacje bohaterów i ich problemy były przyczyną wielu żartów, ale wcześniej były one rozwiązywane, więc wszystko było w porządku. Shirley godziła się, że mąż odszedł, Abed akceptował, że nie będzie mieć Troya na wyłączność i tak dalej. W czwartym sezonie kilka akcji nie dostało zamknięcia. To o wiele bardziej zapadające w pamięci.

Jeśli kiedyś miałbym stworzyć ranking ulubionych scen, to póki co, miałbym tylko dwie pewne pozycje. Pierwsza to trzyminutowy fragment z 3x16, w którym Annie rozmawia z Annie. Druga - rozmowa Jeffa ze swoim ojcem + finałowa kolacja z rodziną. A kto wie, może to i najlepsza scena w całym serialu? Tego też nie można odebrać temu sezonowi.



Po drugiej stronie... Są tu dwa najsłabsze odcinki dla całej produkcji. Tak, słabsze od dwóch pierwszych odcinków pierwszej serii. Ograne pomysły, wykorzystane już wcześniej schematy (konwencja dokumentu, ktoś coś udaje, Jeff udowadnia, że jednak nie, w końcu wierzy, a on oczywiście udawał...) oraz historie na poziomie Sandlera (do szkoły przybył bogaty student, więc by go tu zatrzymać studenci robią co tylko on zechce, hańbiąc się tym, by na końcu stwierdzić, że to pierdolą i już - a student na to: "Wow, tego wcześniej nie widziałem. W innych szkołach robią, co chcę, bo mam kasę, a tu jaki siuprajz! Zostaję". I więcej go w serialu nie widziałem...).
Co więcej, we wszystkich 13 odcinkach twórcy mieli problem by dać to, co było charakterystyczne dla serialu, czyli kompletne i zwariowane relacje między wszystkimi 7 bohaterami jednocześnie. Tutaj wyraźnie skupiono się na Jeffie, Annie, Troyu, tam z tyłu jest Abed... reszta jeszcze dalej z tyłu. A Pierce w większości odcinków w ogóle się nie pokazuje.:/ Gdzie sceny takie jak ta?


Poza tym, sami bohaterowie się nieco zmienili. Szczególnie to widać w odcinku, w którym Troy i Abed zamieniają się ciałami. Abed w wykonaniu Donalda Glovera jest bardziej tym Abedem sprzed lat. Do tego dopiszę jeszcze takie niekonkrety jak "niewykorzystany potencjał" oraz "nieco słabszy żart", i przejdę do kolejnego punktu.

Czyli 5 sezonu, który jednak powstanie. Jeśli wróciliby do wcześniejszego poziomu, to jestem za. Ale czy chociaż wierzę, że to możliwe? Bo opcji i tematów jest mnóstwo. Ten gigantyczny robot, dziewczyna Abeda, problemy Deana, Shirley i Andre, Annie i Jeff, druga linia czasowa... Tak, wiem, fabuła w serialu komediowym, co ja sobie myślę. Ale taka jest prawda. "Community" nie jest może serialem całościowym, ale jest tu nacisk na fabułę. Szczególnie w trzecim sezonie, gdzie większość odcinków tworzyła pewne grupy. Z jednej strony czuję, że trzeba tu wiele dopowiedzieć, a następnie to zamknąć, więc piąty sezon wydaje się... obowiązkowy. Zapewne i tak by wyszedł, bo fani by się zrzucili.
Ale czwarty sezon był tak chaotyczny, tak nieposkładany i niespójny, tak olewający wcześniejsze wątki i niezamykający tych, które sam zaczął (Jeff pożegnał się z ojcem... i koniec?), że nie liczę na coś satysfakcjonującego. Albo inaczej - nie liczę na coś, co mogłoby udźwignąć jakiekolwiek oczekiwania.

Tak czy siak, czwarty sezon to już historia, którą wspominam pozytywnie.


1. Sezon III - 8,5/10
2. Sezon I - 8/10
3. Sezon II - 8/10
4. Sezon IV - 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz