piątek, 3 maja 2013

Pozitia copilului (aka Pozycja dziecka) [aka Zwycięzca w Berlinie]

Drama & Romanian New Wave, 2013


Okej, najpierw powiem wam, jak to wygląda w filmie. Bez barwnych opisów lub tego, co wyczytacie w recenzjach/opisach.

Matka lat 60 rozmawia ze swoją siostrą. Piją kawę, palę papierosy. Nie pamiętam o czym rozmawiają. 5 minut później cięcie. Jakieś dziwne przedstawienie, w którym śpiewak i śpiewaczka wykonują swój zawód w małej salce otoczeni przez widownię. Za parą artystów lata jakaś babka i im mówi, jak mają się poruszać. Nie wiem, czy to była próba, czy jakaś badziewna awangarda, ale podczas tego matka dowiaduje się, że jej syn miał wypadek. Wyprzedzał na autostradzie i nie zauważył dziecka wybiegającego mu pod maskę. Mały ginie na miejscu, syn jak później się okazało później został pobity przez rodzinę zmarłego, zanim jeszcze przyjechała policja. Jakby się nad tym zastanowić, to... Ale kogo to obchodzi. Matka przyjeżdża na komisariat i zachowuje się jak każdy zdrowo trzepnięty dupek, który oczekuje, że wszyscy poświęcą mu całą swoją uwagę i będą traktować jak pępek świata. Bo oni nie mają innych obowiązków przecież.

Zaczynam pisać subiektywnie, więc lepiej przestanę. Ale naprawdę w tamtej chwili pomyślałem, że byłoby miło zobaczyć w kinie kogoś normalnego. Szkoda, że kino woli opowiadać o dupkach.

A teraz, po co to pisałem? Żebyście skonfrontowali to z opisem, który przeczytałem tuż przed opisem: wynikało z niego, że film jest o relacji zaborczej matki z synem bez jaj. Tak serio, to film jest jakoś o trzech rzeczach, ale jednocześnie nie jest o żadnej z nich. Poczytajcie opis, który wyżej zamieściłem. Najpierw jest to film o wypadku. Potem gdzieś tam pojawia się wątek relacji syna z matką, ale w ogóle nie poczułem jakiejś niechęci młodego do rodzicielki czy coś. Gdybym nie przeczytał o tym w opisie to przez kilka pierwszych scen w ogóle bym nie pomyślał, jaki jest charakter ich relacji (inna sprawa, że dwie sceny minęły, zanim zorientowałem się, że syn bohaterki już jest na scenie). Dopiero gdzieś w drugiej części filmu jest kilka rozmów poświęconych na tę "chorą" relację. Dla odmiany, gdybym nie czytał opisu, nie wiedziałbym skąd to się wzięło.

Sama matka też była bardzo słabym charakterem, który w teorii chyba powinien być bardzo przekonującym. W końcu wszyscy wiedzą, że jest nieprzyjemną osobą i niby kombinuje, ale i tak potrafi zdobyć ich zaufanie gdy czegoś chce... W efekcie mówi po prostu: "powiedz mi to, co chcę wiedzieć". Wszyscy: "ok". Koniec gry psychologicznej. Żaden z tych dwóch wątków nie znajduje jakiegoś zamknięcia (historia relacji matki i syna kończy się w sposób znany z seriali: "Wrócimy do tego za dwa sezony"), bo pojawi się trzeci i czwarty: próba przekupienia naocznego świadka wypadku, by ten zmienił zeznania (też zmierza to donikąd) oraz starania matki by jej syn pogodził się z rodziną dziecka które zabił. Nie wiem, skąd się to wzięło, i też zostaje ucięte.

Chodziło mi o to, że film jest chaotyczny, nudny, męczący, bohaterowie są z dykty, a fabuła to jakiś żart z kalejdoskopu. Ale jednocześnie widać, że niewiele brakowało, by to był porządny film. Ot, choćby dodać zakończenie...

...A po tym wszystkim zaglądam do Internetu, czytam recenzje i opisy i dowiaduję się, że film jest o skorumpowanym społeczeństwie Rumuńskim. No to... kurwa... Nie wiem co powiedzieć...


5/10
http://rateyourmusic.com/film/poziția_copilului/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz