wtorek, 10 września 2013

(książka) RAFA ARMAGEDONU

David Weber, cykl Schronienie - tom I


Coś dla fanów "Babylon 5" połączonego choćby z "Grą o tron" oraz "Breaking Bad"*. Na początek, krótkie oświadczenie - nie będzie tak, że napiszę temat o każdej książce jaką przeczytam. Nie warte to zachodu, zresztą i tak za dużo publikuję. Chciałbym zostać przy tematyce filmowej, więc na pewno będę pisał o tych związanych z kinem (np. tytuły które zekranizowano), ale też chcę pisać o tych bardzo dobrych powieściach. Żeby było fair, będę jakoś jednak nawiązywał do filmów lub seriali.
----
Przyszłość. Nieznana rasa Gbaba atakuje Ziemię i ludzkość. Bez żadnego wstępu, bez poznania, czysty prymitywny atak. Siła wroga przewyższa naszą, zagłada jest pewna, walka jedynie opóźni to co nieuniknione. Jedyną opcją dla ludzkości jest odnalezienie planety podobnej do Ziemi, ewakuować tam dosłownie kilka dusz, byle tylko homo sapiens przeżyło, i sprawić, by Gbaba ich nie znaleźli. A potem odczekać kilka stuleci, rozwinąć naszą siłę militarną, by mieć szanse z tajemniczą obcą cywilizacją.

Ludzkość osiedla się więc na tytułowym Schronieniu. By Gbaba jej nie znaleźli, a przynajmniej po odnalezieniu nie potraktowali jako zagrożenia, trzeba cofnąć się do etapu przed wynalezieniem elektryczności. A potem to utrzymać, przez wiele stuleci. Idealnym rozwiązaniem jest zmodyfikowanie pamięci nowym mieszkańcom Schronienia (którzy uprzednio zgodzili się na to), oraz stworzenie religii, której podstawy będą zabraniać pewnych wynalazków. A bóstwami będą dowódcy, ojcowie całej operacji, jej pomysłodawcy. Ci z kolei dzięki wynalazkom mogą żyć o wiele dłużej, choć i tak nie wystarczająco, by dożyć Nowej Ery na Schronieniu.

W kilka chwil 2500 rok naszej ery zmienia się na AD 890. Mija tyle lat i Nimue Alban budzi się. Dowiaduje się, iż mimo jej śmierci prawie 1000 lat temu, jest tu i teraz, i ma za zadanie uratowania ludzkości. Na samym początku, w ciągu pierwszych 100 lat, wśród ojców Schronienia wybuchł konflikt - jednym spodobało się bycie bogami. Chcieli trzymać lud w ciemnocie, zamiast małymi krokami dążyć do rozwoju, jak było na początku planowane. Doszło do zamachu stanu, w którym wszyscy pamiętający Starą Ziemię, umarli. Dla nieświadomych mieszkańców Schronienia wyglądało na to, że Shan-wei sprowadziła na nich zagładę i teraz smaży się w piekle za swoje grzechy - czyli chęć sprowadzenia wynalazków. Setki lat po tych wydarzeniach Nimue Alban budzi się jako robot, machina, android, sztuczny mechanizm z wszczepioną pamięcią prawdziwej kobiety poległej w walce o ludzkość, zanim jeszcze Schronienie powstało. Teraz ma je ocalić.

To dosyć pobieżny opis WSTĘPU, zapewne ma kilka nieścisłości, i momentów wymagających szerszego omówienia by nabrały sensu, ale daje jednak pojęcie o filozofii tego świata - pochwała ludzkości, nauki i tak dalej, bardzo mi się to spodobało. Naprawdę dobrze poczuć, że czyta się książkę zgodną z moją filozofią... szczególnie, że Weber nawet nie zna zapewne filozofii obiektywizmu. Serio, po prostu mogę to czytać, bez podświadomego przygotowywania się, że zaraz któraś postać wyskoczy z jakąś głupotą. Dla przykładu, drugi kinowy "Star Trek" - wszystko było fajnie, aż tu na samym końcu Spock z dupy wypala, że potrzeby większości są istotniejsze od potrzeb jednostki. Co za okropieństwo! "Schronienie" czytam bez tego bólu, dosłownie mogę odpocząć czytając ją.

Zapewne kilka osób ma teraz ból dupy, że to antyreligijna książka, ale to obawa bezpodstawna. Główna bohaterka chociażby jest Chrześcijanką, jedna z ważniejszych postaci pozytywnych to arcybiskup, i tak dalej. Chyba nawet nie ma w tej powieści kogoś, kto nie wierzy w Boga.

Wracając do filozofii - objawia się ona również w postaciach. Spodziewałem się na przykład, że książę będzie zarozumiałym szczylem, ale okazał się szlachcicem. Młodym chłopcem, jednak pełnym godności, z wykształceniem które stawiało go zasłużenie w kolejce do tronu. Jego ojciec, również ma te wszystkie cechy. Ma szacunek do innych, jest władczy, odpowiedzialny, inteligentny. Zaskoczeniem jest tu ogólny stan postaci, każda wyraża się w rozbudowany sposób, używa bogatego języka. Przeklinają, owszem, ale nawet wśród tych negatywnych postaci jest sporo godności i szacunku, który czują do siebie nawzajem. W taki umowny sposób: mówią długo, szczegółowo, ale nikt nikomu nie przerywa w pół zdania (przynajmniej nie zazwyczaj). Zadają konkretne pytania, oczekują konkretnych odpowiedzi. Przy planowaniu wojny, nikt nie powie, że ten po drugiej stronie to głupiec. Nawet w takich chwilach są świadomi, jak inteligentny jest ich przeciwnik. Jego moralność i charakter swoją drogą, ale nie traktują go jak idiotę. Przewidują ich ruchy, wyciągają wnioski, planują. Nie wiem jak dla was, ale dla mnie to fenomen.

Historia. Monumentalna, podniosła, wspaniała, rozpisana na kilka królestw rozmieszczonych na całej Planecie, wszystko przedstawione bardzo dobrze. To pierwsza część, więc wiadomo: tutaj stawia się dopiero fundament dla całej reszty. Cały ten ogrom został więc sprowadzony do dosłownie kilku postaci, zazwyczaj królów i ich doradców w każdym z krain. I to działa wystarczająco.
Do tego podobnie jak w "Babylon 5", cel jest jasny, ale każde działanie nie prowadzi do niego w jasny sposób. Cała opowieść rozgrywa się za pomocą małych kroczków, wszystko kończy się gigantyczną bitwą ale to dopiero wstęp do czegoś o wiele większego.

To chyba jedyny minus tej książki, który obiektywnie jest też plusem. To nie jest sezon serialu, tu nie ma ograniczeń, i autor z tego korzysta, opisując przez większą część pierwszych 200 stron jak rozwijała się sytuacja na Schronieniu przez pierwsze 800 lat, jak zmieniał się język, z jakimi wynalazkami zaczynali, do jakich zdążyli dojść... same wynalazki to oddzielny rozdział. David Weber wyraźnie posiada ogromną wiedzę w dziedzinie militarystyki, wojny, historii i tak dalej. Drobiazgowo opisuje każdą zmianę, w nowych rodzajach amunicji lub krótszych lufach armat, z czego je budowano, jak do tego doszli, w co to ewoluowało, jak to wszystko zmieni, jakie problemy i korzyści przyniesie... I tak jest ze wszystkim. Statki obite od spodu miedzią, szybszy czas przeładowania armat, nowe modele żagli... Całe szczęście, że końcową bitwę morską czyta się jak scenę akcji a nie instrukcję pralki.

Prawdopodobnie wielu z was uzna, że to nadmierna szczegółowość, ale skutek tego jest taki, że gdyby faktycznie w 2500 roku zaatakowali nas Gbaba, i gdybyśmy musieli szukać jako rasa Schronienia w kosmosie, i gdyby projekt Arka przeszedł, i rozwinąłby się w taki sam sposób, i trzeba by potem walczyć z Kościołem Boga Oczekiwanego... David Weber by nas wszystkich uratował w pojedynkę z taką wiedzą, nie mam wątpliwości. Realizm jest porażający.

Ale wolne tempo i względny brak dynamiki spowodowany masą szczegółów może odrzucić, i większość zapewne będzie przeskakiwać niektóre akapity. Autor nie ograniczał się, pierwszy tom opowiada pierwszych 2 latach działań Merlina i robi to na prawie 900 stronach. Drugi tom jest krótszy o rok i prawie 200 stron. Już go czytam, a po nim zabiorę się za kolejne tomy wydane w Polsce (ogólnie wyszło chyba sześć). Seria dla mnie idealna, i jestem bardzo zadowolony, że na nią trafiłem absolutnym przypadkiem w bibliotece.


5/6 (skala biblionetki ~~)

*bo to bogata, zróżnicowane sci-fi, rozpisane z uwzględnieniem zakończenia, w którym jednak większość akcji rozgrywa się w czasach królów i zamków. BB pasuje mi tu pod względem tempa.


"Sumienie kapłana i jego wiara wymagają, by był odporny na wszelkie żądania ze strony śmiertelnego człowieka" - arcybiskup Maikel.


Doba na Schronieniu liczy 26 godzin i 31 minut. Rok Schronienia to 301,32 dnia, czyli 0,91 standardowego roku ziemskiego. Planeta ma jeden spory księżyc, który obiega ją w 27,6 lokalnego dnia, zatem miesiąc księżycowy trwa tutaj mniej więcej 28 dni.

Doba Schronienia dzieli się na 26 60-minutowych godzin oraz 31-minutowy okres zwany "czuwaniem Langhorne'a"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz